Rozdział 7

65 5 0
                                    

Następnego ranka Jess wstała wcześniej niż zwykle. Wykąpała się, ubrała szorty i koszulkę i zeszła do kuchni. Tam nastawiła kawę w ekspresie i przygotowała ciasto na naleśniki które chciała zrobić na śniadanie. Uznała jednak, że na ich smażenie jest jeszcze za wcześnie więc nalała sobie kawy i usiadła przy stole. Gdy opróżniła kubek do połowy do kuchni wszedł Emmett. Zmierzył wzrokiem kobietę siedzącą przy stole i podszedł do ekspresu.

-Wypadałoby się przywitać. Dzień dobry Emmett. - powiedziała.

-Najpierw na mnie krzyczysz, wyzywasz a teraz domagasz się uprzejmości? Nikt ci wcześniej nie mówił, że jesteś trochę bezczelna? - powiedział i zajął krzesło  naprzeciw niej. 

-A żeby to raz... Już w wieku pięciu lat dowiedziałam się od własnej matki, że jestem bezczelna bo śmiałam się pojawić na tym świecie.. Nic mnie już nie zdziwi Emmecie. - powiedziała cicho i wróciła do czytania książki.

Przez chwilę pili kawę w milczeniu. Emmett ukradkiem przyglądał się kobiecie.  Nie miała łatwego życia skoro z taką niechęcią mówiła o własnej matce. Ale tak naprawdę minęło dziesięć dni od je przyjazdu a oni rozmawiali tylko raz wiec nic o niej nie wiedział. Znał tylko jej imię i wiek.. Trochę mało-pomyślał. Gdy dziewczyna wstała po dolewkę kawy przyjrzał się jej uważnie. Wyglądała na młodszą niż jest. Tylko jej zielone i zazwyczaj smutne oczy zdradzały, że wie o życiu więcej niż ludzie starsi od niej. Jess była ładna i ponętna. Miała ładną twarz, idealną cerę i nigdy nie widział żeby była umalowana. Swoje długie, proste, kasztanowe włosy zwykle wiązała w kucyk. Uważał też, że Jess jest niezwykle kobieca. Miała ładne, pełne kształty i idealne wcięcie w tali. Być może ktoś mógłby uznać, że dziewczyna jest gruba ale on uważał inaczej. 

-Emmett. Słuchasz mnie? Pytałam czy chcesz więcej kawy?

Z rozmyślań wyrwał go głos Jess. 

-Aaa tak.. proszę.. - powiedział.

Gdy kobieta ponownie zajęła miejsce przy stole powiedział:

- Przyjadę po was o 12. Bądźcie gotowi. Jedziemy do kina i na lody. 

-Słucham? -odpowiedziała zdumiona kobieta. 

-Przecież słyszałaś. Jedziemy do kina. Przygotuj chłopców. 

-Świetnie, że coś wczoraj zrozumiałeś ale może powinieneś jechać tylko z Davidem..- powiedziała

-Nic z tego.. Unikam jeżdżenia gdziekolwiek sam z Davidem.. Chodzi o te wszystkie baby...

-Jakie znowu baby?-zapytała.

-Te, które się do mnie przystawiają gdy tylko wyjdę sam z synem.. Jedziecie  z nami i koniec. -odpowiedział.

-Och... będę wiec robić za tarczę przeciw kobietom które chcą cię poderwać.. Super, zawsze o tym marzyłam. - powiedziała z przekąsem.

-Widzisz jaki jestem dobry? Spełniam twoje marzenia.. Doceń to.. - powiedział i uśmiechnął się. 

Jess wstała od stołu i zabrała się za smażenie naleśników. Gdy tylko zrobiła 3 pierwsze podała je Emmettowi. 

-A ty nie  chcesz? Mogę się podzielić... - zaproponował. 

-Daj spokój. Zjem później. A ty pewnie za chwile wychodzisz. 

-Tak, wychodzę. I wracam o dwunastej. Pamiętaj. -powiedział.

-Nie mam jeszcze sklerozy, nie musisz mi powtarzać. Jak będę w twoim wieku to może, ale teraz nie..-odpowiedziała. 

-Znowu zarzucasz mi, że jestem stary? 

-A nie jesteś? -powiedziała i pierwszy raz odkąd tu jest uśmiechnęła się do niego 

Gdy mężczyzna zjadł podziękował za posiłek, wziął swój kapelusz i wyszedł.

Po chwili do kuchni wbiegli chłopcy a gdy Jess przekazała im wiadomość o kinie skakali z radości i bez oporów poszli się ubrać przed śniadaniem. 

Jak z obrazkaWhere stories live. Discover now