12 - 'Jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi'

242 19 6
                                    

- Nie powiedziałaś im? - zdziwił się, chociaż przed chwilą wyraźnie mu to oznajmiłam. Przygryzłam wargę. W tym momencie cieszyłam się, że towarzyszy mi tylko jako głos w telefonie. Inaczej zmusiłby mnie, abym wyznała to wszystko moim rodzicom właśnie teraz.
- Niedługo to zrobię.... Obiecuję. - odparłam. Ja sama nie byłam tego taka pewna. To nie jest wcale proste... - Mam już nawet pewien pomysł. - wyjaśniłam tajemniczo. Nie chciałam mu narazie zdradzać więcej.
- Amy! - usłyszałam wołanie mojej mamy z kuchni. Przewróciłam oczami i westchnęłam ciężko.
- Muszę kończyć, Michael. Mama mnie woła... - odparłam smutno do słuchawki.
-Rozumiem, zadzwoń później, dobrze? - zapytał jakby z nadzieją.
- Powinieneś pracować... - zauważyłam. Mike nagrywał piosenki na nową płytę, która miała ukazać się dopiero za dwa lata. Ale ten perfekcjonista musi dopieścić przecież każdy najmniejszy szczegół... Mimo to, gdy tylko miał przerwę, zawsze do mnie dzwonił. Chociaż nie widziałam go teraz, dałabym sobie rękę uciąć, że przygryzał właśnie wargę.
- Ale... - nieporadnie próbował się wytłumaczyć.
- Przecież i tak wiesz, że zadzwonię! - zaśmiałam się. Zawsze lubiłam się z nim trochę podroczyć. - Ale teraz idź do pracy, ja muszę już kończyć, cześć! - pożegnałam się radośnie, chociaż wcale nie chciałam jeszcze kończyć rozmowy z czarnowłosym.
- Cześć, księżniczko... - odrzekł, po czym odłożyłam słuchawkę. Minęło już tyle czasu, a mnie nadal tak samo to cieszyło. Teraz tym bardziej zalewała mnie fala ciepła, gdy po dwóch latach rozłąki, nasz kontakt się odnowił. "Księżniczko..."
Zanim zeszłam na dół, podeszłam jeszcze do okna i rozglądałam się po okolicy. Zebrało mi się na przemyślenia... Los Angeles... Tutaj spędziłam całe swoje życie. Właśnie tutaj poznałam mojego najlepszego przyjaciela. Piękne wspomnienia. I zupełnie nagle podczas jednej kolacji wszystko się popsuło. Jeszcze rok temu, gdyby ktoś powiedział mi, że odnowię kontakt z Michaelem, odpowiedziałabym mu, że ma się puknąć w czoło. A jednak. Teraz wszystko powracało do normy. Oboje przez te dwa nieszczęsne lata, przeżywaliśmy koszmar. Mike pogrążony w depresji, a ja uwięziona w toksycznym związku. Tak naprawdę to wszystko zawdzięczam tylko Jemu. Michaelowi. Mimo, że jego stan psychiczny, podobnie jak zresztą mój, nie był najlepszy, to udało mu się mnie obronić. Mógł zwyczajnie odejść i nie narażać się na taką bójkę. Jednak nie zrobił tego.
- Mój królewicz...
- Słyszysz mnie?! - z rozmyśleń wyrwał mnie głos mamy, która stała oparta o ścianę. Gwałtownie obróciłam się w jej stronę zdezorientowana. Kobieta przewróciła oczami. - Nieważne... - westchnęła i podeszła do mnie, siadając na niepościelonym łóżku. - Ostatnio rzadko się widzicie, tęsknisz za nim, prawda? - zagadnęła mama, patrząc mi w oczy. Powstrzymałam się od skrzywienia. Co miałam jej powiedzieć? "Tak, oczywiście, tęsknię za Davidem." - nie przechodziło mi to przez gardło. To kompletne kłamstwo, a ja nie miałam zamiaru dalej tego ciągnąć. Jednak nie potrafiłam jej także wyznać prawdy. Jeszcze nie teraz... Spuściłam wzrok i milczałam.
- Masz dzisiaj czas? Może zjemy kolację w czwórkę? - zapytałam. Miałam tylko nadzieję, że pomyśli, że tą czwartą osobą, ma być David. Nie mogłam jej powiedzieć, co planuję. Kobieta posłała mi uśmiech.
- Bardzo chętnie, ale jedziemy z tatą do cioci Nancy. Wrócimy pewnie jutro wieczorem. Myślę, że kolacja we dwojga to także dobry pomysł, nie uważasz? - poklepała mnie po plecach, po czym wstała z mojego posłania.
-Jasne... - przyznałam ze sztucznym uśmiechem. Mama spojrzała na mnie ostatni raz, po czym wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą z moimi myślami. Czy naprawdę, kiedy już zdecydowałam się na taki krok, moi rodzice akurat jadą do ciotki?! Z jednej strony widziałam w tym także plusy. Oby tylko Michael nie miał żadnych planów...
***
-Jeszcze raz! - zawołałem niezadowolony ze swojego wykonania piosenki.
- Żartujesz? Było idealnie! - odezwał się Quincy. Pokiwałem przecząco głową.
- Wcale nie. W mojej głowie, to brzmiało inaczej. Lepiej. - wyjaśniłem zdenerwowany. Chciałem aby wszystko było dopracowane do perfekcji. Abym nie miał żadnych uwag i przede wszystkim - był zadowolony ze swojego nowego albumu. Q popatrzył na mnie zrezygnowany. Wiedział, że ze mną nie wygra. Kiedy upierałem się, że coś wyszło nie po mojej myśli - nie miał wyjścia, musiał ustąpić. Takie życie perfekcjonisty. Miałem już wchodzić do kabiny nagraniowej, kiedy przypomniałem sobie o jednej rzeczy. Odwróciłem się w stronę Quiny'ego.
-Nie dzwoniła? - zapytałem przygryzając wargę. Minęła dopiera godzina, jednak ja już nie mogłem się doczekać, kiedy Amy do mnie zadzwoni. Q uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.
- I wy się tylko przyjaźnicie? - zaśmiał się. Spuściłem wzrok.
-Tak, jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. - wyjaśniłem. Miałem dosyć tych wszystkich insynuacji.
-To dla kogo jest ta piosenka? - zapytał podejrzliwie. Na moich policzkach pojawił się rumieniec. Domyślił się... Może to nie było takie trudne. W końcu ile kobiet jest obecnych w moim życiu? Milczałem. Odwróciłem się i już miałem tam wejść ale to nie dawało mi spokoju. Jeszcze raz spojrzałem w stronę Q.
- Czyli nie dzwoniła, tak? - odezwałem się niepewnie. Musiałem się upewnić. Inaczej przy śpiewie nie potrafiłbym się skupić.
- A nie mówiłem! - zaśmiał się z mojego dociekania. - Niestety nie, Michael. - oznajmił, gdy już powstrzymał chichoty. Westchnąłem.
Nałożyłem słuchawki i w myślach przypomniałem sobie tekst. Przymknąłem oczy, aby lepiej się wczuć. Teraz byłem już gotowy. Odciąłem się całkowicie od rzeczywistości. W moim umyśle została tylko jedna osoba. Amy.

You are my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz