Amy wróciła do domu, aby jej rodzice niczego nie podejrzewali. Miałem przyjść dopiero, kiedy już wyjadą. W końcu cały czas myśleli, że jesteśmy pokłóceni i nie odzywamy się do siebie ani słowem. Jej mamę zapewne to cieszyło.
Tymczasem ja zastanawiałem się nad tym wszystkim. Stanąłem przed oknem i wodziłem wzrokiem po uliczkach LA. Czy powinienem to zrobić? Powiedzieć jej? Gdyby miało to sprawić, że znowu się od siebie odsuniemy... Nie wybaczyłbym sobie. Chyba wolałbym nawet udawać. Patrzeć jak jest szczęśliwa z kimś innym, jak zakłada rodzinę, a na jej twarzy widnieje szczery uśmiech. Gdy sobie to wyobrażam, moje serce ściska się z bólu. Miałbym wtedy odnaleźć szczęście u boku kogoś innego? To chyba niemożliwe. W końcu prawdziwa miłość jest tylko jedna. A dla mnie jest nią Amy. Moja kochana księżniczka. W takim razie, co powinienem zrobić?
Moje refleksje zostały przerwane. Usłyszałem pukanie do drzwi. Natychmiast odwróciłem głowę i spojrzałem się za siebie.
-Pograsz ze mną i Randy'm w berka? - zapytała słodko Janet. Uśmiechnąłem się promiennie, podchodząc bliżej do siostry.
-Zaraz idę do Amy, Janet. - wyjaśniłem. Jej oczy nagle zabłysły na dźwięk imienia mojej księżniczki.
-Ale obiecaj mi jedno. - odparła, przygryzając dolną wargę. Spojrzałem na nią podejrzliwie.
-Słucham.
-Kiedy wrócisz chcę usłyszeć od ciebie, że w końcu jesteście razem! - wypaliła, szczerząc się przy tym. Wybałuszyłem oczy i wybuchnąłem głośnym śmiechem, gdy usłyszałem jej słowa.
-Mówię serio, Mike! - oburzyła się.
-Janet... - momentalnie spoważniałem - Nie mogę na nią naciskać. Dobrze o tym wiesz... Oczywiście, postaram się, ale muszę dać Amy czas. - odparłem, po czym posłałem jej delikatny uśmiech. Janet i La Toya były jedynymi osobami, które wiedziały, o tym, że Amy zerwała zaręczyny. Powiedziałem im tylko z jednego powodu. Mianowicie, aby pomagały mi doradzać w wielu sprawach, od których zależałoby to, czy mogę kiedykolwiek liczyć na "coś więcej" od mojej księżniczki. Chociaż i tak chyba najlepszą osobą do takich rozmów byłaby mama. To Ona zawsze potrafiła rozwiązać każdy problem i za każdym razem znajdowała odpowiednie wyjście z trudnych sytuacji. Podziwiałem ją. Ale z jakiegoś powodu to nie jej o tym powiedziałem.
-Cały czas będziesz tak mówił? - czternastolatka wywróciła oczami - Chcesz aby znowu ci uciekła, Mike? - zapytała całkiem poważnie. Westchnąłem ciężko. Oczywiście, że tego nie chciałem.
-Słuchaj, obiecuję, że w najbliższym czasie to zrobię. - zapewniłem ją.
-Masz dwa tygodnie! - zastrzegła od razu, po czym zniknęła za drzwiami mojego pokoju. Zaśmiałem się. Odkąd moje siostry dowiedziały się, że Amy jest znów singielką, nie dają mi spokoju. Podają co nowsze pomysły i sposoby, abym zrobił na niej jak najlepsze wrażenie, podczas gdy ja miałem już ustalony cały plan. Od początku do końca.
***
-Będziemy jutro po południu. Trzymaj się! Pa! - zawołała na pożegnanie mama, po czym wyszła z domu razem z ojcem. Pomachałam im jeszcze i posłałam piękny uśmiech. Kiedy dębowe drzwi się zatrzasnęły, odetchnęłam z ulgą i natychmiast poleciałam po telefon, aby dać Mike'owi znak, że niedługo może przyjść. Wybrałam numer mojego przyjaciela i czekałam aż usłyszę jego jedwabisty głos, pełen delikatności i... Halo, Amy! O czym ty myślisz?! Nie zauważyłam nawet, kiedy faktycznie odebrał połączenie. Moje zamyślenia zostały przerwane dopiero głośnym:
CZYTASZ
You are my life
FanficAmy, szesnastoletnia dziewczyna z depresją i przyszły Król Popu, spotykają się na swojej drodze. Czy nastoletnia przyjaźń przetrwa wiele prób? A może przerodzi się w coś więcej? "Once all alone I was lost in a world of strangers No one to trust On m...