Twan zamawia nam białą czekoladę z kawałkami truskawek. Cieszę się jak małe dziecko, kiedy nasze zamówienie już przychodzi i mogę nareszcie spróbować ciepłej cieczy, znad której unosi się słodka woń.
- Często tu przyjeżdżasz? - Pytam, upijając parę łyków z naczynia.
- Nie. Czasem, kiedy mi się nudzi bywa, że tu wstępuję, ale raczej rzadko. - Spogląda prosto w moje oczy. - Nie lubię być w takich miejscach sam.
- Oh, mam podobnie. Na przykład... Bez Susan nie wybrałabym się sama na zakupy, bo czułabym się samotna, mimo że wokół są przecież tłumy. - Wyznaję i wzdycham.
Zauważam, że na moje słowa spina wszystkie swoje mięśnie i wykrzywia twarz w grymasie.
- Kim jest Susan? - Wypala na jednym wydechu.
Czyżby był zazdrosny?
- Hm? To moja najlepsza przyjaciółka. - Wzruszam ramionami. - Tylko proszę nie mów, że matka ci czegoś o niej nagadała.
- Owszem, słyszałem parę historii. Twoja matka twierdzi, że Susan jest w tobie zakochana po uszy.
Krztuszę się napojem i czerwienieję po twarzy.
- Susan jest dla mnie jak siostra! - Unoszę się i ciężko wzdycham. - Kiedy moja matka w końcu to zrozumie? Mam wrażenie, że ostatnimi czasy się na nią uwzięła!
- Nie podoba ci się, że będę cię woził do szkoły? - Unosi lewą brew w zaskoczeniu, jakby zupełnie niedowierzał w to, co mówi.
- Podoba. - Przygryzam wargę i zasłaniam się włosami, na wypadek, gdyby moja twarz znowu przybrała buraczkowy odcień. - Po prostu nie rozumiem, dlaczego matka tak nagle zmieniła stosunek do relacji z moją przyjaciółką. - Spuszczam wzrok na puste naczynie. - Ale nie twierdzę, że nie jest to w pewien sposób na plus.
- Jeżeli chcesz, mogę z nią porozmawiać.
- Nie! - Oponuję i zrywam się, jakby ktoś właśnie wytrącił mnie z amoku. - Wtedy... Wtedy, um...
- Wtedy nie będę mógł cię podwozić? - Posyła mi łobuzerski uśmieszek, a ja na chwilę zamieram.
- Tak, właśnie. Twój samochód jest... Lepszy, niż stary rupieć Susan. - Próbuję jakoś wybrnąć z niezręcznej sytuacji i... Na Boga, znowu robię się czerwona!
- Może przejedziemy się tam gdzie wczoraj? Mam koc i ciastka w samochodzie. - Uroczo się uśmiecha i wystawia w moim kierunku swoją dużą dłoń. Chwytam ją delikatnie i razem opuszczamy budynek. Na dworze jest już ciemno i w myślach po raz kolejny karcę się za to, że zostawiłam w domu bluzę mężczyzny.
- Powinnaś ubierać się cieplej. - Komentuje, kiedy znajdujemy się już w samochodzie.
- Nie podoba ci się to, w jaki sposób się ubieram? - Pytam i wkładam sobie do buzi gumę balonową. - Co konkretniej? - Dopytuję i robię dużego balona, który po chwili pęka i ląduje na moich ustach.
- Spódniczka nie jest najlepszym wyjściem w chłodne dni. Szybko się przeziębisz.
- Sugerujesz, że mam ją zdjąć? - Odpowiadam kusząco, nawijając gumę na palca i delikatnie rozchylając wargi.
Zwalnia i zatrzymujemy się na poboczu. Chwyta mnie pod nogami i przenosi na swoje kolana.
- Nie kuś mnie, Lotte. - Wydusza i widzę w jego oczach poważne wątpliwości. Walczy z tym. Walczy z pożądaniem, ale one pewnego dnia nim zawładnie.
Zamykam oczy i bardzo powoli dotykam ustami warg bruneta, po chwili - już z większą śmiałością - zakładam ręce na jego kark i wpijam w jego usta. Wydaje cichy jęk, cieszy mnie to - moje małe zwycięstwo. Jego ręce suną po materiale spódniczki do góry, zatrzymują się na biodrach i zaciskają w tym miejscu.
Odrywamy się od siebie po paru minutach, stykam się czołem z mężczyzną i mierzymy się pełnym uczucia spojrzeniem.
- Chyba zwariowałam. - Myślę na głos. - Znam cię dopiero parę dni i już zaczynam się uzależniać...
- Cii. - Ucisza mnie, kładąc swojego kciuka na mojej wardze i ponownie mnie całuje. - To co? Jedziemy tam w końcu, czy zostajemy tutaj?
W odpowiedzi odzywa się moja komórka.
Od: Mama
Za pół godziny przyjdę do ciebie i porozmawiamy o ocenach. Nie próbuj mieć wtedy zamkniętych drzwi.Odczytuję wiadomość i mocno przygryzam wargę.
- Spójrz. - Wystawiam dłoń z wyświetlaczem przed twarzą Twan. - Musisz mnie odwieźć. Ale...
- Ale?
- Nie chcę się znowu z nią kłócić. Będzie wściekła! Może przyjdziesz do nas i... Weźmiesz mnie do siebie, żeby poćwiczyć zadania? - Proponuję na jednym wydechu.
- Dobrze, ale najpierw musisz ze mnie zejść, jeżeli nie chcesz się spóźnić.
Wracam spowrotem na miejsce pasażera, zapinam pas i obieramy najkrótszą drogę do domu.
W radiu leci jak zwykle Lana, więc przygłaszam i zaczynam cicho śpiewać. Twan co jakiś czas spogląda na mnie, ale nic nie mówi.
Dojeżdżamy pod dom równo pięć minut przed inspekcją rodzicielki. Twan podsadza mnie na drzewo, a ja z gałęzi wślizguję się przez otwarte okno do pokoju.
Już po chwili słyszę dzwonek z dołu. Czyli wszystko idzie zgodnie z planem. Zbiegam po schodach na parter, matka wita się z Twan.
- Aż tak źle? - Dziwi się i zasłania dłonią usta.
- Co źle? - Pytam nieco zdezorientowana.
- Nie radzisz sobie, a jutro masz z tego sprawdzian. Przemyślałem sprawę i jeżeli chcesz możemy dzisiaj poćwiczyć te zadania. - Opiera się o framugę z delikatnym uśmiechem i lustruje mnie wzrokiem od góry do dołu.
- To ja... Pójdę po książki?
- Tak! Leć! Ale żebyś mi jutro wróciła z dobrą oceną! - Matce wyraźnie poprawia się humor na wieść o opuszczeniu przeze mnie domu. Zastanawiam się przez chwilę, jak by zareagowała, gdyby dowiedziała się, że nie było mnie w nim cały dzień.
Zgarniam plecak z biurka i pakuję do niego bluzę chłopaka.
- To za ile wrócicie? - Pyta z nutą zawahania w głosie.
- Za godzinę? Dwie? Tak, chyba dwie powinny wystarczyć.
- Tylko tyle? - Dziwi się kobieta, na co wywracam oczami.
- Wolałabyś, żebym nie wracała w ogóle?
- Nie zaczynaj, Charlotte. - Odpowiada nieco bardziej stanowczo, ale nadal z uśmiechem na twarzy. - To idźcie już.
Kiedy już znajdujemy się za drzwiami, wydycham powietrze z ulgą. Udało się.
- Zawsze ją tak oszukujesz? - Wkłada dłoń do kieszeni, a drugą nonszalancko wplata we włosy.
- Nie. Bo nie zawsze taka była. - Spuszczam wzrok na chodnik. - Nieważne, gdzie jedziemy?
- W sumie nie opłaca już się chyba jechać w tamto... Miejsce. Może pojedziemy do mnie? Nie będziemy wzbudzać podejrzeń i nie będzie ci zimno.
- Czyli podjąłeś decyzję za mnie? - Zauważam z oburzeniem.
- Jesteś teraz pod moją opieką, więc musisz się mnie słuchać, hm? - Przelotnie na mnie spogląda i zauważam, że na jego ramieniu pojawia się gęsia skórka.
- I to niby ja tu ubieram się nieodpowiednio do pogody, panie krótki rękawek?
CZYTASZ
Ujarzmić ogień
RomanceCharlotte Sophie Cruise jest szesnastolatką delikatną jak płatek róży. Ma średniej długości, blond włosy, zielone oczy i... Tonę za krótkich spódniczek. Dobrze się uczy, uczęszcza do miejscowego liceum w Leeds, w którym z gramatyki języka ojczystego...