Przełykam głośno ślinę i tępo wpatruję się w obolałego chłopaka.
- Weź mnie stąd. - Zamykam oczy i opieram się o deskę rozdzielczą. Mężczyzna odpala silnik i wracamy na jezdnię. - Dlaczego? Dlaczego mu to zrobiłeś? - Szepczę pod nosem bardziej do siebie, ale czujny słuch mężczyzny wyłapuje z ławtością moje słowa.
Czuję, że przyśpiesza.
- Ja? Charlotte, naprawdę nie widzisz? On cię skrzywdził! - Gwałtownie hamuje i zjeżdża na pobocze. - Szaleję za tobą, to coś wewnątrz mnie nie pozwalało mi tak tego zostawić. Nikt nie ma prawa cię krzywdzić.
- Ludzie na całym świecie codziennie się krzywdzą! Może to głupi argument, ale pamiętaj, że możesz mieć przez to problemy...
- Jeżeli chodzi o ciebie, to jestem gotowy zaryzykować. - Delikatnie się uśmiecha, ale zauważam w jego oczach smutek. Przykładam czule dłoń do policzka bruneta.
- To miłe, że się troszczysz, ale proszę, nie narób sobie kłopotów przeze mnie. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby...
- Nic się nie stało. Za parę tygodni zapomni, że miał jakiegokolwiek siniaka.
- Jest jeszcze jedna sprawa. - Milknę, zastanawiając się, czy poruszać ten temat. - Czy Susan... Wie o nas?
Otwiera szerzej oczy i przełyka ślinę.
- Właściwie to nie chciałem jej w to angażować w żaden sposób, ale jeżeli już jej powiedziałaś, to nic się nie stało.
- Nie, nie. Po prostu pytałam. - Zapada martwa cisza. Trochę mnie to boli, bo mam wrażenie, że coś się między nami popsuło.
Że nie jest to już tylko zabawa, słodkie zauroczenie, coś na chwilę.
To jest coś znacznie poważniejszego, a to z kolei oznacza, że nadchodzące problemy też będą wyższej rangi.
Kto nam może zaszkodzić? Dosłownie każdy.
Matka.
Rick.
Nawet Susan.Musimy być znacznie ostrożniejsi. Nasza relacja nie jest już taka niewinna, jak była na początku.
Czyli mogę sobie pozwalać na więcej? - Myślę i czerwienieję po twarzy, co nie uchodzi uwadze mężczyzny.
- Skoro już opuściłam pierwszą lekcję... - Zaczynam z rozmarzonym uśmiechem. - To może zabierzesz mnie do siebie?
- Czasem mam wrażenie, że wolisz mój dom, niż mnie. - Wywraca oczami, ale, zgodnie z moją prośbą, obiera kierunek na obrzeża miasta.
- Wydaje ci się. - Przeciągam się, odsłaniając spory kawałek mojego brzucha. Twan rzuca w tamto miejsce przelotne spojrzenie, oblizuje wargi i powraca wzrokiem do jezdni. - Mam udawać, że tego nie widziałam? - Pytam z lubieżnym uśmiechem.
- Powinienem zapytać o to samo. - Puszcza mi oczko i parkuje pod budynkiem.
Ponieważ znam już bardzo dobrze dom bruneta, nie czekając na niego, wchodzę do środka.
- Nadal mam twoją bluzę w moim pokoju. - Mówię w wejściu, przechodząc korytarzem prosto do schodów, a następnie do sypialni Twan. - Ale byłoby znacznie fajniej, gdybym miała też twoją koszulkę. W tych ubraniach jest mi niewygodnie. - Mruczę z niezadowoleniem.
Unosi wysoko brwi i opiera się o framugę. Wyciągam z komody miekką, szarą koszulkę i zaciągam się perfumami mężczyzny, które czuć w jego domu dosłownie wszędzie.
- Obróć się. - Przygryzam wargę, ale on się nawet nie rusza. Chrząkam. - Sam tego chciałeś!
Podchodzi do mnie i przekłada mnie sobie przez ramię.
- To ja tu wydaję rozkazy, kochanie. - Daje mi delikatnego klapsa, na co podskakuję i wydaję z siebie cichy pisk. Kładzie mnie na łóżku i chwyta za końcówki mojego swetra.
Zaczynam szybciej oddychać, na pewno to zauważył.
Podnosi go do góry, jednocześnie sunąc opuszkami palców po mojej skórze. Drżę i wiercę się na pościeli.
- Szybciej. Po prostu mnie przebierz, bo nie wytrzymam i się na ciebie rzucę. - Myślę na głos i natychmiast zatykam dłonią usta.
- Jesteś piękna. - Komentuje, zdejmując ze mnie górną warstwę ubrań.
- A ty okropnie powolny. - Odpowiadam z rozbawieniem.
- Śmiesznie ci? - Pyta i zaczyna mnie łaskotać. - Taak? - Zawisa nad półnagą mną, nasze spojrzenia się krzyżują i wtedy nagle się zrywa. - Czasem... Zapominam, że masz szesnaście lat. Przepraszam. - Mruży oczy i nieznacznie się odsuwa.
- Nie! Wróć tutaj. - Pociągam go za kołnierzyk koszuli i zmuszam do pozostania na meblu. - Nie odchodź.
Zakładam przez głowę męską koszulkę i zdejmuję spódniczkę, zostając w skarpetach.
- Dlaczego tak mnie kusisz, Lotte? - Słyszę nad uchem i czuję, że przyciska mnie do ściany. - Dlaczego nie możesz po prostu udawać grzecznej? - Odchylam głowę do tyłu, jego ręka sunie po moim udzie, zahaczając o materiał moich majtek. - Nie tylko ty tutaj się podniecasz, kochanie.
Zaciskam mocniej uda, cholera.
- To dlaczego nie chcesz tego ugasić? - Szepczę, a on spogląda na mnie z góry z zaciekawieniem.
- Jesteś intrygująca.
Przełykam głośno ślinę i staram się uspokoić. Nie mogę o tym myśleć.
Mam przed sobą dojrzałego mężczyznę, a ja zachowuję się jak napalona gówniara.- Hej, co jest? - Pyta, najwyraźniej wyczuwając, że coś wisi w powietrzu.
- Nic. - Odpowiadam i zadzieram wysoko głowę, żeby móc się na niego spojrzeć. - Już nic, tatusiu. - Przygryzam wargę z uwodzicielskim uśmiechem i zarzucam mu swoje ręce na szyję, zmuszając go do przybliżenia się. Jak mogłam o tym zapomnieć?
- Lotte. - Przyciska wargi do mojej szyi, a ja oplatam go nogami w pasie. - Przestań, do jasnej cholery, bo przestanę nad sobą panować. - Warczy i rzuca mnie na łóżko.
- O to mi przez cały czas chodzi. - Odpieram, z miną niewiniątka podwijając materiał koszulki.
- Hej, hej! Jest tu ktoś?
Susan?!
Zamieram w bezruchu. Twan przyciska palec wskazujący to ust u zamyka nas na klucz w pokoju. Dziewczyna po paru minutach opuszcza budynek i odjeżdża.- A więc na czym skończyliśmy? - Kontynuuję moją małą zabawę, ale tym razem bez skutku.
- Chodź, mam na dole białą czekoladę. Ostatnio ci smakowała, więc kupiłem jej więcej. - Bierze mnie na ręce, zupełnie jakbym nic nie ważyła i kładzie na blacie. Macham nogami i przypatruję się mężczyźnie.
Stawia obok mnie dwa duże kubki z wrzącą cieczą i opiera rękę na ścianie za moją głową.
- Dzisiaj twojej matki nie będzie w domu. Prosiła mnie niedawno, żebym się tobą zaopiekował przez ten czas. - Przerywa na chwilę, a ja wręcz piszczę w środku. - Ona stale uważa cię za małe dziecko. Nie chciałem ci mówić przy Rick'u, bo bałem się, że będziesz wolała zostać u siebie.
- Masz jeszcze co do tego wątpliwości? - Zdejmuję mu krawat, mocno nim pociągając.
- Ani trochę. - Przywiera do mnie ustami, a ja wydaję z siebie ciche jęknięcie.
- W takim razie na czym skończyliśmy? - Odzywam się, nie panując nad drżeniem głosu, kiedy już się od siebie odrywamy.
- Na tym, że jesteś bardzo niegrzeczna... - Zaciska palce na moich biodrach. - A niegrzeczne dziewczynki zasługują na karę.
CZYTASZ
Ujarzmić ogień
RomanceCharlotte Sophie Cruise jest szesnastolatką delikatną jak płatek róży. Ma średniej długości, blond włosy, zielone oczy i... Tonę za krótkich spódniczek. Dobrze się uczy, uczęszcza do miejscowego liceum w Leeds, w którym z gramatyki języka ojczystego...