Szybka (a przynajmniej taka miała być) notka, rozdział jest zaraz po niej!
Chciałabym tylko przestrzec Was, że ten rozdział trochę mi nie wyszedł i nie obrażę się, jeżeli w tym miejscu Wasza większa część odejdzie - starałam się po prostu go dodać i skupiałam się bardziej na tym, żeby coś tutaj napisać, niż na samej treści; w opowiadaniu mam teraz "cięższy" do opisania moment historii bohaterów i niektóre rzeczy jest mi zwyczajnie ciężko ubrać w słowa. Mogło wyjść nieco chaotycznie, bo to zdecydownie moja pięta Achillesowa, więc jak by nie patrzeć, to tej chaotyczności możecie się tu doszukać w niektórych momentach [książki], za co przepraszam!
Starałam się doprowadzić tę część do 'znośnej', ale, jak zwykle, proszę o zwracanie mi uwagi na wszelkie niedociągnięcia (cały czas się uczę).
Nie piszę profesjonalnie, jestem amatorką, mimo tego dziękuję, że tyle Was tu jest (lub było!), no i zapraszam na (trochę) nieudany rozdział.Dotykając jego nagiej klatki piersiowej, mam wrażenie, jakbym dotykała naczarniejszego miejsca w piekle.
Odsuwa jednym ruchem wszystkie papiery z biurka i zawisa nade mną, lustrując mnie uważnie przeszywającym na wylot wzrokiem.
- Nie powinniśmy. - Mruczy mi do ucha. - Ale nie potrafię się powstrzymać. - Opiera się czołem o moją głowę i patrzy mi w oczy jakby z wyrzutem, ale jednocześnie troską.
Dotykam opuszkami palców jego policzka i z czułością ujmuję twarz w dłonie.
- Trochę mi szkoda, że nie mogę o tobie plotkować z Susan. Myślisz, że się domyśliła?
Na to pytanie mięśnie jego twarzy spinają się, a mężczyzna momentalnie poważnieje.
- Susan wyjechała. - Mówi ledwo słyszalnie i posyła mi blady uśmiech.
- Co? - Marszczę brwi. - Niemożliwe. Nie zostawiłaby mnie! - Wykrzykuję i jak oparzona odskakuję od Twan.
- Tak będzie lepiej. - Ucina i zaciska lewą dłoń w pięść. - Dla nas. Dla nas wszystkich. Kiedyś ci wyjaśnię. Albo ona sama to zrobi. - Widzę, że jest już zmęczony. Kładzie głowę w zagłębieniu mojej szyi, a ja wydaję z siebie głośny, niezdawolony jęk.
- Jedziemy do Susan, tak?
Odsuwa się ode mnie i spogląda mi w oczy, jakby nie dowierzał, że to powiedziałam i liczył, że szybko zmienię zdanie.
- Nie, Charlotte. Nie jedziemy. - Na powrót poważnieje i spogląda na mnie wzrokiem w stylu: "Nie wymyślaj, dzieciaku". Domyślam się, że, gdyby mógł, z chęcią by to powiedział.
- Owszem, jedziemy. - Zakładam ręce na klatce piersiowej.
Wykrzywia usta w grymasie i wywraca oczami.
- To sobie poczekasz. - Odpowiada, tym samym zamykając temat, zgarnia klucze z blatu i opuszcza budynek.
Wybiegam za mężczyzną.
- Halo, na co?! - Marszczę brwi, ale nie uzyskuję odpowiedzi, więc wzruszam ramionami i jak gdyby nic wracam do domu.
Mijają godziny. Czas dłuży się w nieskończoność. Jedynym moim towarzyszem jest wskazówka dużego zegara w salonie, która odzywa się równo co sekudnę. Nieco mnie to irytuje, ale z czasem się przyzwyczajam.
Słyszę, że drzwi się otwierają i instynktownie biegnę w tamtym kierunku.
Mężczyzna zdejmuje nakrycie i niespiesznie podąża w moim kierunku, wymachując mi przed nosem kartkami papieru tak długo, że w końcu do mnie dociera - lecimy do Susan!
Piszczę i wskakuję w ramiona bruneta.
- Ale masz być grzeczna. - Rzuca stanowczo, jednocześnie dając mi buziaka w nos. Wyrywam bilet z jego dłoni i dłuższą chwilę mu się przyglądam.
CZYTASZ
Ujarzmić ogień
RomanceCharlotte Sophie Cruise jest szesnastolatką delikatną jak płatek róży. Ma średniej długości, blond włosy, zielone oczy i... Tonę za krótkich spódniczek. Dobrze się uczy, uczęszcza do miejscowego liceum w Leeds, w którym z gramatyki języka ojczystego...