Rozdział I

2.3K 110 29
                                    

„Witamy w miejscu, gdzie czas stanął w miejscu"


Na auli panuje gwar. Profesor od dobrych kilku minut próbuje uciszyć rozhulane towarzystwo, które nie potrafi się zamknąć. Koniecznie muszą pochwalić się swoimi punktami z kolejnego testu z geometrii. Staruszek jest tak czerwony na twarzy, że zaraz eksploduje, a oni dalej swoje. Nie rozumiem co mówi, a dość ciężko czytać z ruchu warg, gdy siedzi się w dziesiątym rzędzie.

Wzdycham ciężko i odblokowuję komórkę, postanawiając przejrzeć swoją tablicę na Facebooku. Polubiłam wystarczającą ilość stron ze zdjęciami kotów, aby móc się czymś zająć. Wyłączam się całkowicie, pochłonięta oglądaniem śmiesznych gifów.

Mocne stukanie w mikrofon szybko przywołuje mnie do rzeczywistości. Wszyscy zamierają i patrzą na wściekłego profesora.

- Wyciągnijcie kartki – mówi szorstko.

Unoszę jedną brew, trochę zaskoczona, ale chowam telefon do torby. Wyciągam zeszyt i wyrywam z niego kartkę, od razu ją podpisując.

Czekam w zniecierpliwieniu na zestaw pytań, chyba jako jedyna. Kilka osób wierci się niespokojnie i próbuje cicho protestować. Staruszek udaje, że nie słyszy. Podchodzi wolno do tablicy i zaczyna pisać. Słyszę westchnienie ulgi, bo przecież każdy głupi zna wzory na pochodne. Mrużę oczy i w trzynastym przykładzie zauważam błąd. Jest na tyle oczywisty, że mam ochotę podnieść rękę i zapytać wykładowcy, czy wszystko się zgadza.

Spoglądam na studentów, którzy piszą z prędkością światła, dociskając tak mocno długopis z ekscytacji, że praktycznie robią dziury w kartkach.

Przenoszę wzrok na tablicę i jeszcze raz czytam te wzory, które mamy uzupełnić.

- Zaliczam jedynie bezbłędne prace. Tak tylko uprzedzam, żeby później nie było.

Chłopak siedzący rząd niżej zaczyna się cicho śmiać.

- Taka łatwizna? Piątka z pewnością podniesie moje szanse na zdanie tego semestru!

Chcę jeszcze raz przeanalizować treść na tablicy, ale zbieram się w sobie i zaczynam wszystko przepisywać, od razu uzupełniając, bo nie mam zbyt dużo czasu.

Jeśli chodzi o ten przeklęty trzynasty przykład, przez chwilę się zastanawiam, aż wreszcie łączę fakty i zapisuję poprawnie wzór, ale na całkę. Przez całe ferie ślęczałam nad książkami, starając się rozwiązać jak najwięcej zadań, aby ułatwić sobie kolejny semestr. Dziękuję Bogu, że to nie była strata czasu.

Oddając kartkę dziewczynie z końca rzędu, nie uśmiecham się. Inni są tak radośni i szczęśliwi, że nie mogą się powstrzymać i patrzą na profesora, w głupi sposób rozciągając usta, jakby byli psychiczni.

Wykładowca układa wszystkie kartki na jednym stosie, po czym zerka na zegarek.

- Zrobimy sobie teraz przerwę. Za pół godziny widzimy się tutaj w pełnym składzie, bo podam wyniki.

Ledwo wychodzi, a na auli znowu robi się głośno. Wywracam oczami i zakładam słuchawki. Bawię się przez chwilę telefonem, szukając piosenki, która w pełni odpowiadałaby mojemu humorowi.

Nigdy z nikim nie rozmawiam i nie odczuwam z tego powodu żadnego żalu. Specjalnie słucham muzyki, aby nikt nie dosiadł się do mnie i nie zaczął gadać. Nie lubię ludzi. Może nie było tak zawsze, ale jest tak teraz i to powinno wystarczyć. Nie bawi mnie udawanie, że się kogoś lubi. Na uczelni ciężko zawrzeć przyjaźnie, bo nie ma tu czegoś takiego jak bezinteresowna relacja między dwojgiem osób jakiejkolwiek płci.

Śnieżka (tom 1) [dostępna w księgarniach]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz