[3] Czas

729 44 7
                                    

Na miejsce dojechali po godzinie 20:00. W recepcji poprosili o dwa pokoje, lecz chcieli, żeby były tuż obok siebie. Jak na tak wczesną porę i obeznanie ze sprawą rozeszli się i zajęli się sobą. Gwen postanowiła, że odświeży się po podróży, zaś Dean poszedł do baru, który należał do zajazdu.

Jednym z jego ulubionych trunków była schłodzona Whisky, którą postanowił zamówić. Uwielbiał, gdy zimny napój drażnił przełyk, wtedy czas zwalniał, dzięki czemu miał wrażenie, że mógł się cieszyć każdym kolejnym łykiem. Mogło się wydawać, że cała sytuacja nie robi na nim wrażenia, ponieważ był on mistrzem ukrywania uczuć. A gdyby to wszystko, co miał w sobie ujrzało światło dzienne, nie ścierpiałby bólu spowodowanego przez poczucie słabości. Nienawidził bezsilności, która mu towarzyszyła.

Kolejna i kolejna objętość szklanki lądowała w jego organizmie, a on nie odczuwał nic. Nawet taka ilość trunku nie zawaliła go z nóg.

Wright po długim i orzeźwiającym prysznicu, wyszła się przejść. Uwielbiała spoglądać na księżyc otoczony milionami gwiazd, które sprawiały, że noc wydawała się być jaśniejsza od dnia. Z początku chciała pójść do pokoju Deana i z nim porozmawiać, ale przemyślała to i uznała, że nie będzie zmuszać go do rozmowy. Powolnym krokiem zaczęła zmierzać w kierunku dróżki rekreacyjnej, gdy usłyszała jak męski głos wykrzykuje jej imię. Niepewnie odwróciła się w stronę dźwięku i zaczekała aż Dean do niej przyjdzie. Od razu, gdy stanął obok niej poczuła zapach whisky wymieszany z dymem tytoniowym.

Podążali w ciszy wzdłuż strzałek, kierujących ich w stronę sztucznego zbiornika wodnego. Gdy zobaczyli jak księżyc odbija się w tafli wody, Gwen nie mogła się powstrzymać od westchnienia.

- Należysz do tego typu kobiet, które uważają taką porę za romantyczną jak w książkach? - Parsknął.

- Czy Ty wszystkim dziewczynom naklejasz łatkę "niespełniona romantyczka"? - Odgryzła się.

- Nie umiem inaczej - usiadł na ławce tuż przed wodą, zaś ona kucnęła na skraju i zaczęła maczać dłoń.

- Wszyscy zapomnieli o tym jak pięknie wygląda niebo, bezchmurną nocą. O tej resztce przyrody, która nam została. To jest jedno z takich miejsc, gdzie czas zwalnia i pozwala na głębsze przemyślenia... te słowa brzmią bardziej filozoficznie, gdy wymawia się je na głos.

Jeszcze kilkanaście minut temu myślał, że tylko alkohol był jedyną opcją na to, żeby poczuć jak cały zewnętrzny świat się zatrzymuje, a niedawno poznana dziewczyna pokazuje mu lepszą część świata, gdzie czas to pojęcie względne. Nie odpowiadał wystarczająco długo, aż Gwen usiadła obok niego. Wtedy zamrugał kilka razy, przecierając dłonią oczy.

- Zanudzam tak bardzo, że aż przysnąłeś w trakcie mojego monologu? - Zapytała, powoli odchylając głowę w tył tak, aby mogła przyglądać się gwiazdom.

- Co? Nie, po prostu... nieważne.

Po chwili nieuwagi, za swoimi plecami usłyszeli dźwięk trzepotu skrzydeł, który spowodował, że dziewczyna od razu wstała z ławki, obracając się w stronę Anioła. Zaś Dean wstał niemrawo, czekając co pierzasty miał do powiedzenia.

- Lucyfer rośnie w siłę z każdym dniem.

Zielone oczy Wright rozszerzyły się gwałtownie na wieść o upadłym. Dwójka otaczających ją mężczyzn, stało niewzruszenie.

- Mogę usłyszeć jakiekolwiek wyjaśnienia?!

- Lucyfer został uwolniony przez Sama Winchestera, który pod namową demonicy Ruby, wypuścił go z klatki, w której tkwił długie lata. Każdy dzień Diabła na ziemi owocuje kataklizmami i zbliżającą się biblijną apokalipsą.

- Sama Winchestera? Czy to twój brat, Dean? - Pokiwał twierdząco, a Gwen dostała olśnienia. - Chwila, chwila. Przecież Archanioły nie mają ciała, prawda?

- Tak, przyjmujemy tak zwane naczynia czyli ludzi, którzy zgodzili się nas przyjąć, lecz jeśli są za słabi, ich ludzka powłoka zaczyna się topić.

- Zgaduje, że Archanioły potrzebują silniejszego naczynia niż anioły? - Zapytała, starając się brzmieć naturalnie.

- Zgadza się. Lucyfer nie wybrał jeszcze najsilniejszego naczynia, którym jest...

- Mój brat - stwierdził szorstko Dean, drapiąc się po jednodniowym zaroście. - A jedyną osobą, właściwie jedynym Archaniołem, który wtrącił Diabła do klatki był jego brat Michał.

- I to właśnie Ty jesteś jego "właściwym" naczyniem? - Ponownie potaknął. - Dopóki Sam nie powie tak, Lucyfer nie osiągnie pełni swojej mocy. A gdzie twój brat jest?

- Nie wiem, wybrał inną drogę, a ja nie zaprzeczyłem.

Castiel ponownie zostawił ich samych, z pytaniami na które nie chciał odpowiedzieć. Winchester usiadł bez słowa, Wright powtórzyła jego czynność i zapytała beznamiętnie, tak gdyby cała sytuacja z przed chwili nie miała miejsca.

- To jutro o 9:00 jedziemy na miejsce zbrodni czy najpierw zobaczyć ciało w kostnicy?

- Najpierw kostnica.

Gwen oddaliła się w stronę pokoju, próbując przemyśleć dlaczego Dean bez walki odszedł od brata i jak im się uda pokonać Lucyfera.

***

Budzik Gwen i Deana zadzwonił równo o godzinie 7:30 prowokując ich do pobudki. Mężczyzna zanim zmotywował się do wstania z łóżka minęło ponad 15 minut, w tym czasie brunetka zdążyła zaparzyć kawę, naszykować fałszywą legitymację agenta FBI i elegancji strój, który składał się z białej koszuli, czarnej marynarki, spodni i botek na obcasie będące tego samego koloru. Zaś szatyn wybrał czarny garnitur, krawat i skórzane wyjściowe buty i również białą koszulę.

Przed wyjściem dziewczyna przypominała sobie o małej, szarej torebce, do której postanowiła wrzucić potrzebne dokumenty i kluczyki do pokoju, którymi zamierzała właśnie zamykać drzwi.

Dean już czekał na nią, oparty o maskę Impali, lecz gdy usłyszał stukot obcasów, obrócił się w stronę dźwięku. Jego oczy zaczęły śledzić każdy jej krok, aż do momentu, kiedy dziewczyna odchrząknęła. Bez słowa wskazał dłonią na Impalę i wszedł do niej, Gwen powtórzyła jego czynność i pojechali w stronę miejscowej kostnicy.

- Agent Page i Agentka...

- Rose. Jesteśmy tu w sprawie niewyjaśnionego morderstwa na Washington St.

- Lester Roberts, lat 35, śmierć przez odmrożenie w zamkniętym domu. - Dean przeczytał kartę, w międzyczasie zakładali gumowe rękawiczki i fartuchy

- Był też palaczem od co najmniej 5 lat. - Spojrzał na Gwen pytająco. - Ma żółte zęby i wybroczyny na tylnej ścianie gardła, spowodowane nadmiernym kaszlem. A żyły na rękach sugerują, że miał problemy z układem krążenia... No co? Mam wiele zainteresowań. A i jeszcze był nieprzytomny, gdy zamarzł.

- Serio? Skąd to wiesz? - Zapytał, zaciekawiony wypowiedzią dziewczyny, która opisała każdy widoczny szczegół.

- Ma siniaka na czole, który powstał tuż przed zamrożeniem. A poza tym... nie ma żadnych znaków szczególnych. No oprócz tego, że wszystkie trupy z tego domu to mężczyźni.

- Skoro znamy całą biografię tego nieboszczyka, to jedźmy zapoznać się z nawiedzonym domem.

The ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz