[5] Współpraca

570 42 1
                                    

Usiadła tuż naprzeciwko Deana na kolanach, prosząc o podanie ręki. Z początku nie chciał, lecz po chwili zgodził się, bo mimo wszystko chciał być już zdrowy. Ze skupieniem patrzyła na ich dłonie i z całych sił pragnęła, aby się udało. Niestety na marne.

- To może ja sama tam...

- Nie. Uleczysz mnie i pojedziemy razem albo nici z tego. To jest nasza wspólna sprawa i zakończymy ją razem.

- Jak to ma pomóc w rozwoju zdolności to okej... tylko nie wiem jak mam to zrobić.

Po 10 minutach bezczynnego wpatrywania się w swoją opatrzoną dłoń, Dean wpadł na pomysł, dzięki któremu Gwen powinna rozwinąć swoje umiejętności.

- Twoje życie było zagrożone, tak? Pomyśl o tym, że ze mną jest identycznie i przy okazji wyleczysz mnie z przeziębienia i może zniknie rana po cięciu - zaproponował entuzjastycznie, na co dziewczyna się zgodziła.

Próbując uzdrowić Deana, zamknęła oczy, wyobrażając sobie chwilę, w której prawie pożegnała się z tym światem. O momencie kompletnego zaćmienia umysłu i pragnienia załapania tego upragnionego oddechu. Zagłębiając się w to wspomnienie, wyglądała spokojnie, a Dean obserwował jej oddech, do czasu, gdy spod palców Gwen zaczęło wydobywać się delikatne jasnoniebieskie światło, zaś on poczuł jak temperatura jego ciała wraca do normy.

- Gwen, Gwen! Udało Ci się! Zrobiłaś to! - wykrzyczał, ściągając bandaż z rany. - Nawet po rozcięciu nie ma śladu. Spójrz - Wright otworzyła niemrawo oczy i zerkała na zmianę na Winchestera i na swoje dłonie.

- Zrobiłam to... Ja to zrobiłam! Ale...
- dziewczyna wstała, lecz upadłaby na podłogę, gdyby nie ramię kanapy. - Chyba przeliczyłam swoje możliwości.

Gwen spojrzała słabo na Deana, siadając na skraju stojącego niedaleko łóżka. Głowa wydawała się być wyjątkowo ciężka, jak i każdy najmniejszy ruch. Cały otaczający ją świat jakby zwolnił. Nagle przez jej umysł przeszła myśl związana z ich polowaniem na ducha. Uleczyła go, żeby mogli iść na nie razem, ale teraz nie potrafiła wykonać nawet najprostszego ruchu. Po szczegółowym namyśle stwierdziła, że najlepiej będzie, gdy załatwią tę sprawę jak najszybciej.

- Jedź tam sam. Musisz przeszukać jego piwnicę.

- Ale Ty...

- Zadzwoń... zadzwoń jak będziesz na miejscu. Ja postaram się pomóc przez słuchawkę - odparła cicho.

***

- Halo, Gwen. Słyszysz mnie?

- Tak, tak. Postaraj się dotrzeć do piwnicy.

Winchester schował telefon do górnej kieszeni, aby wciąż słyszeć dziewczynę. Trzymając małą latarkę w jednej dłoni, drugą próbował otworzyć drzwi wejściowe, po czym podążył w stronę zakurzonej i zagraconej piwnicy.

- Nie widzę żadnej rzeczy, która mogłaby zawierać jego DNA.

- Może używał swojej krwi jako farby? - zapytała Gwen stukając w laptop, który leżał na łóżku. - Albo... może miał pamiętnik?

- Tu jest blisko setka obrazów, a ja mam znaleźć jego dziennik? - odpowiedział, podnosząc kolejny obraz, pod którym stał mały stoliczek i znajdujący się pod nim notatnik. - Już nic, trzymam to. Skąd wiedziałaś, że on pisał?

- Zgadywałam. Sprawdź czy nie jest poplamiony krwią, jeśli nie to wychodź stamtąd jak najszybciej, a jeżeli jest na nim krew - spal.

Dean przewertował wszystkie zakurzone kartki, ale nie odnalazł żadnych elementów, które by go usatysfakcjonowały. Poczuł jak czubki jego palców zaczynają powoli marznąć, więc czym prędzej wybiegł z domu, aby duch nie zdążył go zamrozić jak poprzednim razem, bo gdyby Gwen musiałaby go ponownie leczyć, byłoby gorzej z jej organizmem.

- Dlaczego wybiegłeś?

- Zamarzałem, a nie chciałem doprowadzić do sytuacji sprzed kilku dni - wyjaśnił, wchodząc do Impali. - Lepiej się czujesz?

- Tak - odpowiedziała lekko zmieszana pytaniem Deana. - Jak siedzę jest dobrze, ale jeśli mam wstać to od razu upadam. Mam nadzieję, że jutro będę mogła swobodnie funkcjonować.

***

Zapukał w drzwi, za którymi znajdował się pokój Gwen, a gdy usłyszał "wejdź" tak zaś postąpił ukazując dziewczynie skórzany pamiętnik James'a. Gdy chciała po niego wstać, od razu upadła na kolana, przypominając sobie, że nie jest jeszcze do końca sprawna fizycznie. Dean szybko do niej pobiegł, lecz ona pokiwała przecząco głową na znak, że nie potrzebuje pomocy. W końcu przyjrzała się zakurzonym stronom i zaczęła czytać.

- Idź spać, Dean. Ja poszukam co trzeba.

- Okej... ale dopiero po tym jak zrobię Ci herbatę - zdjął kurtkę i podszedł do czajnika, przez co Gwen spojrzała na niego spode łba.

- Nie musisz tego robić. Za kilka godzin powinnam się lepiej poczuć - odpowiedziała przesuwając palcem po literach.

- Chcę w jakimś stopniu podziękować Ci za wyzdrowienie.

- Nie ma za co. Po prostu zrobiłam to co musiałam.

- Już nie zgrywaj niewiniątka. Nie lubię być dłużnikiem.

***

Po kilkunastu minutach od przygotowania przez Winchestera herbaty i tuż po jego wyjściu, Gwen dostrzegła, że dwie strony dziennika są sklejone. Paznokciem starała się je rozerwać, ale gdy udało się jej ujrzeć zapiski, w miarę możliwości starała się rozczytać koślawe pismo Jamesa.

W międzyczasie szatyn położył się na plecach na wąskim łóżku. Nie orientując się kiedy jego oddech stał się na tyle miarowy, że zdrzemnął się ponad dwie godziny, lecz jego sen został przerwany przez trzepot skrzydeł, przez co szybko podniósł się do pozycji siedzącej.

- Gwen wydaje się być silniejsza niż jej przodkowie - zaczął Castiel.

- Chwila, chwila. Dlaczego mówisz to mi, a nie jej?

- Nie mogę jej mówisz tych rzeczy. Również nie mamy pewności, dlaczego jej moce są potężniejsze.

- Nie macie pewności, czyli jednak coś podejrzewacie - stwierdził Dean, biorąc piwo z niedużej lodówki. - Mów.

- Jest to prawdopodobnie spowodowane waszą relacją ukierunkowaną przez "Boży Plan".

- "Boży Plan"? Tak, to faktycznie wszystko tłumaczy - powiedział sarkastycznie, ale Anioł nie zrozumiał i zniknął. - Co za skur... - usłyszał jak dzwoni jego telefon, dlatego czym prędzej odebrał. - Gwen? - zapytał doniośle.

- Hmm. Myślałam, że spałeś. Wiem jak możemy pozbyć się ducha. Chodź, a wszystko Ci wytłumaczę.

- Zaraz będę.

***

- Czyli jeden z jego obrazów został podpisany za pomocą jego krwi? - zapytał Dean.

- Tak, tylko musimy jak najszybciej go spalić. Może jeszcze zdążymy przed wschodem słońca.

- Ja zdążę, ale Ty jesteś wciąż osłabiona.

- Już nie tak bardzo jak kilka godzin temu. Jadę z Tobą.

- Nie. Jesteś zbyt...

- Spójrz! Umiem zrobić jaskółkę, więc jest ze mną wystarczająco dobrze.

- Nie, zostajesz.

- Dean, jadę z Tobą - powiedziała, zakładając parę butów. - Skucie mnie kajdankami nic nie pomoże. A i jeśli chcesz wiedzieć, który obraz trzeba spalić, musiałbyś rozczytać się z koślawego pisma Jamesa.

- Dobra, dobra. Jedziemy, ale masz na siebie uważać.

- Ty też. W najbliższym czasie nie mam zamiaru Cię uzdrawiać - Winchester nie odpowiedział, tylko prychnął cicho pod nosem.

"Jest to najbarwniejsze arcydzieło w mojej nikłej karierze malarskiej. Elizabeth wygląda na nim tak samo pięknie, jak w dniu naszego ślubu. Z jednej strony obrazu znajdują się czerwone róże, symbolizujące piękną, choć bolesną miłość. Zaś naprzeciwko są białe. Oznaczające niewinność."

The ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz