[17] Demon wśród nas

389 25 0
                                    

Po godzinie czwartej po południu Impala wtoczyła się na ceglany wjazd przed domem w Emporii. Przed wejściem, na wycieraczce łowca zauważył opakowanie czekoladek, więc wyjął zza paska pistolet, aby być przygotowanym na to, co kryje się wewnątrz domu. Delikatnie chwycił za klamkę, a drzwi same się uchyliły. Odbezpieczył broń, gdy nagle usłyszał dobiegające z piwnicy głosy Gwen i Martina. Szczęki zacisnęły się mocniej w momencie, kiedy dziewczyna próbowała wypowiedzieć formułę egzorcyzmu, a przez zakrycie ust zostało to gwałtownie zaprzestane. Nie widział wyboru, więc kątem oka spojrzał czy w wewnętrznej kieszeni kurtki znajduje się sztylet.
Demon wiedział, że mógł zaatakować dzisiaj, ponieważ Gwen nie potrafiła tego dnia zapanować nad swoimi nowymi zdolnościami. Pytał ją o klucz, lecz ona nie miała pojęcia, o co chodzi stworowi. Ostrze przecięło jej skórę na przedramieniu, lecz z jej ust nie wydobył się głośny krzyk, tylko stłumiony, spowodowany taśmą klejącą. Po chwili gwałtownie zerwano ją z jej ust, aby odpowiedziała na pytanie zadane kilka sekund wcześniej. Zamknęła oczy i próbowała się skupić, aby usłyszeć myśli Deana, tak jak wtedy, gdy porwał go Zachariasz. Demon w skórze Martina spoliczkował łowczynię, aby ta otworzyła powieki i pozbyć jej możliwości skupienia się, ale ta nieugięcie próbowała. Powtarzała słowa jak mantrę, aby Dean ją usłyszał.

Jej słowa zostały odebrane przez Winchestera, który stał już na schodach tuż za Martinem, będący skupiony wyłącznie na Gwen. Nie chciała, żeby jej były chłopak umarł w tak okropny sposób i była pewna, że Dean ją usłyszał, więc otworzyła oczy, patrząc na demona z chytrym uśmieszkiem.

- Nie wiem o jaki klucz ci chodzi - wysyczała przez zęby, a mężczyzna ponownie ją spoliczkował, przez, co dziewczyna zaśmiała się. - Co Cię tak bawi?

- Exorcizamus te, omnis immundus spiritus - zaczęła po raz drugi łowczyni.

- Już raz przez to przechodziliśmy, maleńka - stwierdził, uginając nienaturalnie przednie kończyny. Szyderczy uśmiech nie opuszczał twarzy zdesperowanej dziewczyny, która kątem oka przyglądała się Winchesterowi.

- Omnis satanica potestas, omnis incursio infernalis adversarii - dokończył Dean, chwytając za małą piersiówkę z wodą święcona i oblał z ukrycia demona, który pod wpływem świętości, upadł na kolana.

- Omnis legio, omnis congregatio et secta diabolica - Martin patrzył na zmianę, raz to na Gwen, raz na Winchestera, którzy wypowiadali słowa egzorcyzmu.

- Ergo, draco maledicte.

- Ecclesiam tuam securi tibi facias libertate servire.

- Te rogamus, adios, piekielna dziwko - czarny, jak smoła, dym, wydostał się z ust mężczyzny, wtapiając się w podłogę. Zaś były chłopak Gwen upadł na posadzkę.

Dean czym prędzej odwiązał sznur z kostek i nadgarstków dziewczyny, uważając na liczne rany po nożu na jej przedramionach. Nie chciała, aby teraz na niej zwróciła się cała uwaga, ponieważ tuż obok ich stóp leżał nieprzytomny Martin. Winchester z Wright niechętnie wynieśli go z piwnicy, sadzając na salonowej kanapie.

- Castiel... - wyszeptała dziewczyna z nadzieją, że tym razem pomoże im, w sposób jaki chcieli. Firany w pokoju poruszyły się delikatnie przez anioła, który zjawił się tuż za nimi. - Czy on żyje?

Anioł zlustrował Gwen, stając niebezpiecznie blisko dziewczyny, przez co czuł jej oddech na policzku. Dean zdenerwowany zaistniałą sytuacją, ściągnął szybko skórzaną kurtkę, którą zwrócił na siebie uwagę Casa.

- Martin żyje. Nie ma krwotoku wewnętrznego, jeśli o wam chodzi.

- Mógłbyś wymazać mu pamięć? - zapytał Dean.

- Nie, nie! - Gwen chwyciła Winchestera za ramię, marszcząc przy tym czoło, przez ból spowodowany rozcięciami. - On może wiedzieć coś o kluczu, skoro był opętany.

- A co wtedy? Ma się dowiedzieć o tym, co kryje się w ciemnościach? - łowca nie krył poirytowania i niechęci przebywania z mężczyzną w jednym pomieszczeniu. Dziewczyna pokiwała twierdząco. - Zajebiście - odparł z nutką sarkazmu w głosie.

- Jak długo będzie spać? - spojrzała na Casa, potem zaś na leżącego mężczyznę.

- Budzi się - wtrącił od niechcenia Dean, przez co pytanie łowczyni straciło sens.

- Dziękuję, Castielu - anioł potaknął, a po pomieszczeniu ponownie zawiało, powodując, że niesforne kosmyki włosów Gwen, które wypadły z kucyka, musnęły jej policzki i czoło.

Martin potarł oczy zewnętrzną stroną dłoni, a gdy dotarło do niego, że leży w salonie byłej dziewczyny, podskoczył, niemalże przyklejając się do oparcia. Dwójka łowców spojrzała po sobie, chcąc mieć już za sobą rozmowę, której nie chcieli prowadzić z znienawidzonym przez nich mężczyzną. Niechętnie usiedli tuż przed nim na stoliku kawowym. Z początku próbowali go uspokoić, lecz zadawał tyle nieistotnych dla nich pytań, że zaprzestali działań po dobroci i zaczęli z niewielką złością. A właściwie nie oni, tylko Dean, który od powrotu z Lawrence zachowywał się inaczej. Winchester chwycił agresywnie Martina za ramiona, popychając ponownie na oparcie. Z poirytowaniem w głosie Dean zapytał po raz ostatni czy wie, co to za klucz, ale ofiara opętania nie potrafiła ułożyć sensownego zdania, więc do akcji wkroczyła Gwen, odciągając szatyna z dala od kanapy. Zapytała czy pamięta co robiła, gdy nocował u niej, a on odpowiedział, że było to dziwne, gdy przy drzwiach do jej pokoju widział grubą linię soli, ale to nie wystarczyło, aby udowodnić mu, że niektóre stworzenia istnieją. Delikatnym gestem dłoni przywołała Deana, ponieważ tylko przy nim tego dnia potrafiła się szybko skupić. Chwyciła go za przedramię, zwracając uwagę na jego rany i szczelnie zamknęła oczy, aby chwilę później otworzyć je ponownie. Lecz tym razem były one pełne światła, które mogłoby przeszyć duszę na wskroś. Dopiero po tym czynie Martin złożył w miarę sensowne zdanie, które usatysfakcjonowało łowców.

- Klucz do najbezpieczniejszego miejsca na Ziemi, posiadają go dziedzice czegoś tam - wyszeptał, na co Dean nieco uspokoił się. - Kim ty jesteś, Gwen?

- Wys... A wiesz co? Nie muszę Ci mówić. W końcu sam mi nie powiedziałeś, że masz dwie dziewczyny. Wypad - wskazała w stronę drzwi.

- Ale...

- Wypad - stwierdziła szorstko, a Winchester mając dość mamrotania i całej osoby byłego chłopaka Wright, pociągnął go za nadgarstek i dosłownie wypchnął z domu.

Gdy Gwen siadała powoli na kanapie, Dean zdecydował, że odkazi krwawe rany na jej skórze. Zabroniła mu, bo chciała wyleczyć się za pomocą światła, lecz Winchester wciąż nie chciał, aby się przemęczała. Niestety Wright była uparta tak samo jak łowca, więc całując go powoli, zagoiła swoje, jak i jego rany. Niechętnie musiał jej podziękować.

- Jak po rozmowie z Samem? - oparła się o ramię łowcy, zamykając powoli oczy.

- Chciał...mówił, że zaprzestał chlania demonicznej krwi i... nieważne. Gdzie znajdziemy klucz do najbezpieczniejszego miejsca na Ziemi?

- Nie wiem - wymruczała zmęczona, przysuwając się jeszcze bliżej klatki piersiowej mężczyzny. - Może moja mama wie coś na ten temat. Zadzwonię do niej - leniwie pochyliła się po telefon, lecz od razu go odrzuciła, ponieważ była zbyt zmęczona, aby rozmawiać z rodzicielką. - To ja dokończę swoją przerwaną przez Martina drzemkę - położyła głowę na poduszce, wcześniej przesuwając kosmyki włosów z twarzy. Dean zdjął zgrabne stopy łowczyni ze swoich ud, po czym przykrył ją szarym kocem. Powoli, zważając na skrzypiące panele, podążył do kuchni, gdzie zadzwonił do Pani Wright.

🍺🍺🍺

Ale ja was rozpieszczam. Jutro też dostaniecie mały prezent, ale nie do tego pseudo opowiadania. 😁

The ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz