JUNGKOOK
Było po wszystkim. Nasi przeciwnicy leżeli martwi na ziemi. Niektórzy nadal brodzili w swojej własnej krwi, jednak Katara się nad nimi zlitowała i postanowiła skrócić ich męczarnie jednym strzałem w głowie.
– Jeden uciekł – oświadczył Kihyun, wychodząc spomiędzy drzew.
– Jungkook, weź latarkę i go wytrop – nakazał Seokjin. – Jeśli się nie mylę, pobiegnie do obozu. Odbierz chorągiewki za wszelką cenę.
– Czy Jimin – zacząłem, jednak przypomniało mi się, że nie może biegać. – Seokjin hyung, zajmiesz się jego kolanem?
– Oczywiście – powiedział Seokjin.
Zapadła cisza. Ściskałem dłoń Jimina. Nie chciałem go zostawiać. Kto go będzie bronił, jeśli nie ja? Westchnąłem ciężko. Jeszcze raz rozejrzałem się po pobojowisku oświetlonym przez lampy, które Kihyun powiesił na drzewach.
– Dajmy im chwilkę – przerwała ciszę Katara.
– Okej – odpowiedzieli jednogłośnie Kihyun z Seokjinem.
– Cieszę się, że nic ci się nie stało – szepnął, kładąc na policzku młodszego wolną dłoń.
– To dzięki temu, że mnie chroniłeś – odszepnąłem, po czym wspiąłem się na palcach, by zostawić na jego ustach krótki pocałunek.
Jimin jednak przytrzymał mnie i oddał pocałunek tak. Momentalnie przeszyły mnie dreszcze. Dlaczego on taki jest? Nie mógłby być zimnym dupkiem, albo przynajmniej go udawać? Ja potrafiłem się tak zachować i wychodziło mi to całkiem dobrze.
Każde muśnięcie sprawiało, że czułem ścisk żołądka. Coraz bardziej zatracałem się w pocałunku, jednak w pewnej chwili głos rozsądku kazał mi przerwać tę pieszczotę, bo inaczej uciekinier będzie trudny do wytropienia.
Bardzo niechętnie odsunąłem się od Jimina i westchnąłem cicho. Mimowolnie nawilżyłem usta językiem.
– Wybacz Jimin, muszę lecieć – powiedziałem, po czym podszedłem do Kihyuna, żeby odebrać latarkę. – Wrócę najszybciej jak się da.
– Pobiegł na północny wschód. Prawdopodobnie kieruje się do najbliższego obozowiska. Twoim zadaniem jest odnaleźć chorągiewki. Katara, idź z nim.
– Tak jest – zasalutowała.
Rzuciłem ostatnie spojrzenie na Jimina, a następnie na Katarę. Dziewczyna skinęła głową, dając mi znak, że mogę zacząć biec. Czym prędzej schowałem latarkę do kieszeni i puściłem się pędem we wskazanym kierunku. Dobrze, że mam dobrą kondycję. Inaczej nie dogoniłbym Katary, która biegła na złamanie karku prosto przed siebie. Najbliższy obóz żołnierzy mieścił się kilometr od naszego obozowiska. Obóz którejś ze szkół leżał za dwa kilometry. Miejmy nadzieję, że tam znajdę uciekiniera.
Kilka minut później dotarliśmy do pierwszego punktu, który był pusty, jednak musieliśmy go dokładnie przeszukać. Kiedy obeszliśmy cały obiekt, wybiegliśmy z obozowiska i skierowaliśmy się do kolejnego miejsca na naszej liście. Nie sądziłem, by Katara zaglądała do mapy, jednak wiedziała gdzie biec. Może poświęciła swój czas na malowanie paznokci, żeby porozmawiać z Kihyunem na temat topografii tej wyspy. Kto ją tam wie.
Kiedy znaleźliśmy się przy obozie, musieliśmy zacząć się skradać, bo ktoś był w tym obozie. Przyczaiwszy się w krzakach, spostrzegłem ciała na ziemi. Czy tu też doszło do jatki? Jeśli tak, to oznaczało jedno. Tutaj też ktoś na kogoś napadł. Pytanie tylko kto kogo?
CZYTASZ
Elite Killers: jjk + pjm
FanfictionKorea Południowa nigdy nie była sądzona o brutalność tak, jak Korea Północna. Ukryta w jej cieniu pod maską wspaniałej kultury i tradycji, ciesząca się sławą, a jednak skrywa brudne i niewygodne tajemnice. W szkole, na południu kraju została założon...