JUNGKOOK
Trening to praktycznie jedyna chwila, w trakcie której mogę wyżyć się emocjonalnie. Moja spokojna, senna kraina już nie była tak spokojna, jak dotychczas. Wszystko przez tą głupią Wronę, której powoli miałem dość.
Moja katana przecinała powietrze w każdym kierunku, jakim tylko mogła. Nie czułem zmęczenia. W końcu robiłem to, co kochałem. Walka mieczem, którym choć na chwilę obroniłem rodzinę sprawiała mi niebywałą przyjemność. Wykonując szybkie i precyzyjne cięcia, posuwałem się powoli do przodu w kierunku bambusowej tyczki wbitej w ziemię, którą miałem pociąć na drobne kawałki.
Gdy w końcu dotarłem do mojego „wroga", nie miałem pojęcia dlaczego, ale przez chwilę zamiast tyczki, widziałem tam Jimin'a, którego szybko pociąłem na drobne kawałeczki. Poczułem dziwny strach. Przecież nie mógłbym go pociąć, prawda?
Odetchnąłem cicho pod nosem, kiedy Wrona pojawiła się znikąd. Park zmierzał w moją stronę klaszcząc i ochoczo pogwizdując. Podrapałem się po karku i teatralnie wywróciłem oczami.
– Bardzo ładnie – powiedział z szerokim uśmiechem.
– Miałeś nie przychodzić na moje treningi, głupia Wrono. Mam się pobawić twoimi wnętrznościami? – zapytałem obracając w dłoni długim ostrzem.
– Nie. Co najwyżej możesz pomóc mi ze strzałami, bo dyrektor stwierdził, że muszą być cięższe.
– Sam to zrób. Dziś idę tresować Yuga.
– Pomogę ci, jak ty pomożesz mi w odważeniu strzał. Przecież nie wiesz, jak go tresować, a wczoraj twój wilk gryzł moje łóżko.
Faktycznie. Ten zwierzak stawał się coraz większym problemem, szczególnie że nie chciał się słuchać, mimo że każdego wieczoru siedziałem z nim na polanie i starałem się wpoić komendy, czy też po prostu pobawić. W dzień był w laboratorium, gdzie Seokjin hyung prowadził badania. Kihyun hyung też podobno nad czymś pracował. Powiedzieli mi, że muszę dobrze go wyszkolić, inaczej nie wpiszą go do karty drużyny na zawodach, a ja bardzo chciałem, żeby Yug wziął udział jako mój pomocnik, który będzie potężnym wilkiem, będącym w stanie nas obronić.
– No dobrze. Później musimy zanieść go Kihyunowi, bo powiedział, że coś sprawdzić, ale pamiętaj, głupia Wrono, że masz trzymać się na dystans ode mnie, zrozumiano?
– Mówisz tak, jakbym pocałował cię wczoraj, a nie kilka tygodni temu – pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Jestem pamiętliwy. I żebyś nie zapomniał o tym, że jak wejdziemy do laboratorium, masz się do mnie nie zbliżać, bo inaczej rozpłatam ci gardełko.
– Możesz chociaż jeden dzień być dla mnie miły?
– Po co, skoro nawet cię nie lubię?
– Tak, a kto ochoczo oddawał pocałunek tamtej nocy? – trafnie zauważył.
– Jak ja cię nienawidzę – rzuciłem.
Schowałem katanę do pochwy i przypiąłem ją do swojego paska
– Jak zawsze ucinasz typowym dla ciebie zdaniem o nienawiści do mnie, gdy coś jest dla ciebie niewygodne.
– Zamknij się – warknąłem, odwracając się do niego przodem. – Nie twój interes, jaki jestem. Chciałem wtedy coś sprawdzić. Nie moja wina, że się obudziłeś.
W końcu to powiedziałem po kilku tygodniach. Taka prawda. Chciałem się przekonać, czy to uczucie w brzuchu powiązane jest z Jiminem. Okazało się, że tak i co z tego? Czy to moja wina? Unikam bliskości z nim jak tylko się da, ale wrona przyzwyczaiła się do środowiska i zaczyna się panoszyć oraz pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Już nie jest zagubionym pisklakiem.
Nienawidzę go z całego serca. Dlaczego więc to serce przyspiesza swoją pracę na myśl o jego osobie? To pewnie hormony. Tak. Na pewno. Ten człowiek wkurzał mnie tak bardzo, że skakało mi ciśnienie. Innego wytłumaczenia nie ma.
***
– Jungkookie, jak tam twój wilczek? – dopytywała Katara, pielęgnując swoje paznokcie, które swoją drogą przypominały szpony.
– Właśnie oddałem go hyungom.
– A co z Wroną? – spojrzała na mnie ukradkiem.
– Tylko ja mogę go tak nazywać – mruknąłem, wychodząc z laboratorium, pozostawiając Katarę samą sobie.
Jimin nie raczył przyjść tu ze mną. Przygotowywał swoje strzały, na kolejne zajęcia z dyrektorem, bo wcześniej nie zdążył. Może nie powinienem był go wyciągać na tresurę wilka. Skończyło się na tym, że Yug ugryzł go w przedramię podczas zabawy. Wtedy Jimin zrobił coś, czego naprawdę się nie spodziewałem, a mianowicie ugryzł zwierzę w ucho, a te jak na zawołanie go puściło. Wrona nie krzyczała. Po prostu zagroził mu palcem i rzucił zwykłe „nie wolno". Mimo że polała się krew, on nie zareagował.
Szybko pobiegłem do akademika do Hoseok hyunga i poprosiłem go o apteczkę, by szybko opatrzyć starszego. W trakcie mojego pobytu tutaj nigdy nie przejąłem się aż tak bardzo czyimś skaleczeniem.
Teraz Park siedział przy swoim biurku i dosypywał do promienia strzały piasek. Czy to było dozwolone, nie miałem pojęcia. W końcu cały swój tok nauczania poświęciłem broni białej i palnej. W tych czasach nikt nie posługuje się takimi łukami, choć zdarzają się wyjątki, jak widać zresztą.
– Wróciłeś już – powiedział cicho starszy, skupiając się na wykonywanej czynności.
– Ta, ale zaraz wychodzę na polowanie, żeby Pani Heo przygotowała Yugowi świeże mięso.
– Idę z tobą.
– Idę sam. Dziś zapoluję na guźca – uśmiechnąłem się do siebie.
Podszedłem do swojej szafy i wyciągnąłem kilka niewielkich noży, które miały pomóc mi w zranieniu zwierzęcia nim pozbawię je życia.
– W porządku – dał za wygraną, choć za szybko. To nie było do niego podobne, ale co mi tam.
Skorzystam z tego, póki można. W drodze do wyjścia zabrałem katanę z wieszaka, po czym opuściłem nasz pokój.
***
Siedziałem oparty o wysoki dąb, wsłuchując się w szum lasu, który miał mi zdradzić położenie zwierzyny. Ściskałem w dłoni jeden z nożyków, żeby w razie czego od razu zaatakować. Sądziłem, a wręcz miałem pewność, że co noc przechadza się tutaj grupka guźców, więc cierpliwie czekałem.
I się doczekałem.
Jakieś dziesięć metrów za mną przechadzała się rodzinka rosłych zwierząt. Miałem zamiar zaatakować ostatniego z nich, dlatego wychyliłem się nieco. Oczy przyzwyczajone do leśnego mroku z łatwością dostrzegły pięć sztuk dorodnego, wciąż żywego mięsa. Cóż, niebawem zostaną tylko cztery.
Gdy stadko znalazło się bardzo blisko mnie, uniosłem rękę ku górze i zamachnąłem się, by po chwili wypuścić nóż, który trafił w kark młodego guźca. Spłoszone zwierze zaczęło chrumkać, czy inny dźwięk wydawać. Pozostała czwórka oczywiście została spłoszona, więc spokojnie mogłem ruszyć w pogoń za obiadem dla Yuga. Niebawem będzie ze mną polował, więc to pewnie ostatni raz, kiedy wychodzę sam. Kiedy wyszedłem z ukrycia, podążyłem za opadającym z sił zwierzęciem. Nim zdążyłem ponownie się zamachnąć kolejnym nożykiem, kark guźca przebiły dwie strzały. Jedna po drugiej trafiając obok siebie.
Nie musiałem długo czekać, by spostrzec głupią Wronę, wyłaniającą się spomiędzy drzew.
– Wiedziałem, że mi się uda – powiedział zadowolony z siebie.
Musiałem coś zrobić, żeby nie krzyczeć, bo mogłem ściągnąć na siebie uwagę wilków.
– Skoro już tu jesteś, możesz zanieść guźca do kuchni – uśmiechnąłem się krzywo. – Wiedziałem, że taka głupia Wrona jak ty się do czegoś przyda.
Minąłem zadowolony z tego, że nie będę musiał taszczyć ze sobą zwierzęcia. Park będzie miał trening, a ja chwilę rozrywki. Czy życie nie jest piękne?
Oczywiście, że jest. W końcu wrona będzie moim tragarzem.
CZYTASZ
Elite Killers: jjk + pjm
FanfictionKorea Południowa nigdy nie była sądzona o brutalność tak, jak Korea Północna. Ukryta w jej cieniu pod maską wspaniałej kultury i tradycji, ciesząca się sławą, a jednak skrywa brudne i niewygodne tajemnice. W szkole, na południu kraju została założon...