Pov. Kageyama
To mógł być każdy. Każdy mógł nas zobaczyć. Każdy, więc dlaczego akurat on?
Tak naprawdę nie znam Nishinoyi. Hinata się z nim kumpluje, ale nie ja. Nie mam cholernego pojęcia, co on teraz zrobi, czy komuś powie.
Dlaczego nie Sugawara? On by na pewno zareagował rozsądnie...
Chociaż zawsze mogło być gorzej. Równie dobrze przyłapać nas mógł Tsukishima.- ...To nie tak, jak myślisz - wydusiłem z siebie najbardziej bezsensowną rzecz, jaką mogłem wymyślić.
- To jak? - Nishinoya uniósł brew.
Nie wiedziałem, jak się tłumaczyć. Kompletna pustka.
- I co z tym zrobisz? Powiesz komuś? Przecież i tak nie masz dowodów - zauważyłem, starając się za bardzo nie okazywać zmieszania.
Noya uśmiechnął się podejrzanie, a następnie jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło opuścił szatnie.
Wtedy ogarnął mnie spory niepokój, na chwiejnych nogach podszedłem do drzwi, w progu minąłem się jeszcze z Tsukishimą i Yamaguchim, po czym wyszedłem.
Dołączyłem do trenujących na sali chłopaków, za wszelką cenę starałem się zająć głowę czymś innym, niż sprawą z Nishinoyą.
- Kageyama! Powystawiasz mi? - usłyszałem z mojej lewej. Nadawcą pytania był Asahi Azumane.
- J-Jasne! - po czym podbiegłem do chłopaka. Starałem się być skupionym na wystawie, co niezbyt mi wychodziło, ponieważ cały czas myślałem o sprawie z Nishinoyą. Co on dokładnie widział? Zrobił nam zdjęcie? Przecież nie zdążyłby! Chociaż... on się kumpluje z Tanaką... a Tanaka coś o nas podejrzewał... czyżby ten idiota wygadał się Yu? I Nishinoya śledziłby nas celowo?! Cholera jasna...
- Kageyama, dobrze się czujesz?... - spojrzałem na Asahi'ego. Wyglądał na zaniepokojonego.
- Tak! Przepraszam! Zamyśliłem się!
- Ah, rozumiem. Myślałem, że to ja zrobiłem coś nie tak...
- Skądże!!! Świetnie ci idzie!
- Dobrze, to może wróćmy do gry - zaproponował as drużyny z uśmiechem.
- Dobry pomysł.
____________________________________
pov. Hinata
Zgarnąłen z domu strój treningowy, po czym zacząłem biec w stronę hali.
Po chwili jednak myśli o sytuacji Kenmy wzięły nade mną górę
i się zatrzymałem.
Wziąłem głęboki oddech
I zmieniłem kierunek swego biegu.Nie mam pojęcia, ile trwała podróż. Byłem tak rozemocjonowany, że straciłem poczucie czasu. Wysiadłem z pociągu i wpisałem w komórkę lokalizacje szkoły Nekoma, następnie ruszyłem w nadanym mi przez nawigację kierunku.
Droga zajęła mi jakieś 10 minut. Akurat w tej chwili zza drzwi liceum wychodziła dobrze mi znana drużyna. W końcu w tłumie dostrzegłem Kenmę. Miałem ochotę zerwać się do biegu w stronę przyjaciela, jednak coś mi przeszkodziło, a raczej ktoś. Obok Kenmy dumnie kroczył Kuroo Tetsurou, czyli gość, który planował stłuc mnie na kwaśne jabłko. Schowałem się za rosnącymi obok mnie krzakami. W końcu Kuroo przytulił mocno Kozume i rozeszli się w dwóch różnych kierunkach. Kiedy tylko wysoki przestał być widoczny na horyzoncie, wyskoczyłem zza krzaków i pobiegłem za przyjacielem.
- Kenmaaa! - zawołałem. Chłopak odwrócił się, po czym mocno zdziwił na mój widok.
- Shouyou? Co ty robisz w Kanto?
- Równie dobrze mógłbym się zapytać, co ty robiłeś wczoraj w Tohoku?
- Wiesz, Kuroo ma tam jakąś rodzinę i chciał, żebym z nim do nich pojechał na weekend... a ty?
- Przyjechałem, bo nie dokończyliśmy tamtej rozmowy - jak tylko wspomniałem o naszej rozmowie, Kenma mocno się zestresował. Nie wiem, czy poznałem to po jego oczach, czy może po tym, że niesamowicie mu się trzęsły ręce.
- Eee... jak długo jechałeś do Kanto? - chłopak całkowicie olał moją wypowiedź.
- Nie zmieniaj tematu.
- Powinieneś chyba już wracać, jutro masz szkołę...
- To najwyżej do niej nie pójdę. Mówię jeszcze raz, nie zmieniaj tematu.
Kenma wziął głęboki wdech:
- A więc, chodźmy może do mnie.
- Dobra - zgodziłem się, po czym zostałem złapany za nadgarstek. Kenma wyruszył przed siebie ciągnąc mnie za sobą, a ja się nie opierałem.
Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Dom Kenmy nie wyróżniał się z tłumu, był niewielkich rozmiarów, pomalowany beżową farbą. W środku był raczej prosto urządzony, ale przytulnie.
- Wróciłem - rzucił w powietrze, następnie ruszył po schodach na piętro. Poszedłem w jego ślady.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju, w którym w oczy rzucały się ściany obklejone różnorakimi plakatami. Na jego biurku leżał komputer, obok niego konsole do gry i inne tego typu rzeczy. Na szafkach miał poustawiane komiksy i jakieś figurki. W kącie zauważyłem średnich rozmiarów telewizor, do którego był podłączony xbox, a przed nim stały dwie pufy. Kenma usiadł na łóżku, więc zająłem miejse obok niego. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Pokażesz mi swoje ręce? - spytałem delikatnie.
Kenma spuścił wzrok. Zobaczyłem, że się waha. Po jakimś czasie jednak podwinął rękawy swojej bluzy do łokci. Poczułem ukłucie w sercu. Kenma miał mnóstwo blizn, od nadgarstków aż po same łokcie. Niektóre zdawały się być świeże, krew na nich dopiero zastygła, inne nie. Wszystkie jednak były głębokie.
- Dlaczego się krzywdzisz? - odezwałem się ściszonym głosem. Kozume zacisnął pięści. Nie miał ochoty o tym rozmawiać, możliwe też, że po prostu zbierał myśli do kupy.
- Zakochałem się w Kuroo. Do szaleństwa. Bardzo chciałem mu o tym powiedzieć, jednak zawsze się bałem, że mnie odrzuci. W końcu zebrałem się na odwagę, wyznałem mu miłość. Moje uczucia zostały odwzajemnione, można by pomyśleć, że jestem farciarzem. Jednak związek z Kuroo nie był usłany różami. Wymyślił sobie, że zostanie moim ochroniarzem, będzie mnie bronił przed wszelkim złem, ale zdecydowanie z tym przesadził. Zaczął mnie izolować od wszystkich, wykłócał się z każdym, który chociaż zamienił ze mną słowo, a co dopiero mnie dotknął. Kiedy byliśmy dziećmi, zawsze bronił mnie przed chłopcami, którzy mnie bili, ale ogółem raczej starał się mnie otworzyć na innych. Teraz robi coś zupełnie innego. Gdyby tego było mało, lubi mnie zwyzywać. Nie wiem, co się z nim dzieje... nie panuje nad agresją. Ja nie wiem, gdzie się podział Kuroo, którego tak kochałem...
- Och... Kenma... próbowałeś z nim o tym porozmawiać?...
- Nawet nie wiesz, ile razy. Do niego nic nie dociera, nie wie, że się go boję.
- A z kimś innym? Porozmawiać z kimś o zachowaniu Kuroo?
- Nie mam nikogo. Żadnych zaufanych przyjaciół, Kuroo ,,broni" mnie przed każdym... z rodzicami praktycznie w ogóle nie rozmawiam... - dopiero teraz zauważyłem, z jakim trudem Kenma powstrzymuje się od płaczu. Bez zastanowienia mocno go przytuliłem. Chłopak zaniósł się łzami.
- Czy on... ci coś zrobił?
- T-tak... on... on mnie d-dotykał... ja tego nie chciałem... to było okropne... ale... kochałem go... - Kozume rozpłakał się jeszcze bardziej. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie.
- Spokojnie... - zupełnie nie wiedziałem, co powiedzieć.
- J-Ja nie wiem, g-gdzie się podział Kuroo, k-którego tak kochałem...
______________________________________________________
Piszę ten rozdział drugi raz, więc cieszcie się, że nie postanowiłam pierniczyć wszystkiego i przestać pisać tej książki ze złości, hahah. Tak czy siak, jestem zadowolona z tego rozdziału, myślę, że wam też przypadł do gustu.
CZYTASZ
To Tylko Przyjaźń || KageHina
FanfictionCzasami głupia sytuacja może doprowadzić do tego, że inaczej spojrzymy na świat. Tak już jest. Teraz podążam za mapą, która prowadzi do ciebie...