pov. Hinata
Nie spodziewałem się czegoś takiego po Kenmie. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek widziałem go śmiejącego się, okazującego jakiekolwiek emocje, a teraz leży mi w ramionach i gorzko płacze.
- Może mógłbym zostać na noc? - zacząłem, kiedy chłopak trochę się uspokoił - zadzwoniłbym do swojej młodszej siostry, żeby poszła do koleżanki, moich rodziców nie ma w domu. Co o tym myślisz?
- Spokojnie, Shouyou... poradzę sobie.
- Na pewno? Ja chciałbym... wiesz, stanowić dla ciebie wsparcie...
- I stanowisz - stwierdził z uśmiechem Kozume, po czym położył swoją dłoń na mojej.
Wpadł mi do głowy pewien pomysł, więc wziąłem rękę przyjaciela i uniołem ją ku górze. Kenma spojrzał na mnie pytająco, a ja drugą dłonią zacząłem szperać w swojej torbie. Po chwili wyciągnąłem przedmiot, którego tak szukałem. Były to plasterki od Natsu. Podwinąłem rękaw Kenmy, następnie zacząłem przyklejać lepce na jego ramię, zasłaniając te najbardziej świeże rany. Wykorzystałem wszystkie plasterki, jednak nie zabezpieczyłem wszystkich blizn. Było ich zbyt wiele. Przerażająco wiele. Plasterki z wzorem w jednorożce wyglądały na poranionych rękach Kozume jak błache ,,przepraszam", które nie potrafi wyleczyć tylu ran, krzywd. Mimo znowu ujrzałem na ustach przyjaciela uśmiech.
- Dziękuję.
- To ja dziękuję - powiedziałem wstając z łóżka - mógłbym tu z tobą siedzieć w nieskończoność, ale jednak pasuje mi wrócić... wiesz, wyjechałem do Kanto jak ostatni wariat nikomu nie mówiąc.
- Dla mnie?
- Martwiłem się - odpowiedziałem z śmiertelną powagą.
- Odprowadzę cię na peron - zaproponował również wstając. Obaj opuściliśmy sypialnię i zeszliśmy po schodach. W domu chłopaka panowała ta sama cisza, jaka nas zastała, kiedy do niego weszliśmy. Opuściliśmy mieszkanie i skierowaliśmy się w stronę peronu, który tak naprawdę nie wiedziałem, gdzie się znajduje. Kenma nie był już tak samo rozgadany, jak w sypialni, jednak i tak starał się podtrzymywać rozmowę. Gdy dotarliśmy na miejsce, akurat miał odjeżdżać stamtąd mój pociąg, więc zacząłem biec w jego stronę. Wpadłem do pociągu jak strzała, zapominając całkiem o pożegnaniu z Kenmą. Kiedy tylko odwróciłem się, żeby do niego pomachać, on znajdował się centralnie naprzeciw mnie. Nie zdążyłem nic powiedzieć, a chłopak złączył nasze usta razem. Minęły może 3 sekundy, a może wieczność i się odsunął.
- Dziękuję - szepnął chwilę przed tym, jak drzwi pociągu się zatrzasnęły i pojazd popędził przed siebie.
Przez krótki czas utrzymywałem z Kozume kontakt wzrokowy, następnie straciłem go z oczu. Próbowałem sobie wyjaśnić sytuację, która właśnie miała miejsce, jednak nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów. Dotknąłem swoich ust, po czym odwróciłem się plecami do drzwi, oparłem się o nie i osunąłem na ziemię. Ktoś mnie upomniał, że nie powinienem tak robić, ale nie byłem w stanie chociażby zaszczycić go swoim spojrzeniem.
Po prostu nie mogłem.___________________________________
Pov. Kageyama
Od ciągłego rozmyślania nad tym, czy Nishinoya posiada jakieś dowody istnienia mojego nietypowego związku powstrzymywał mnie tylko fakt, że Krewetka nie zjawił się na treningu. Nie odbierał nawet telefonu ode mnie, a dzwoniłem co najmniej 300 razy.
Po zakończeniu treningu od razu udałem się do domu Hinaty. Dzwoniłem na dzwonek, jednak nikt mi nie otworzył. Ponawiałem próby, lecz nikt się nade mną nie zlitował. Nacisnąłem na klamkę, ale drzwi nie ruszyły. Nikogo nie było w domu. Wiedziałem, że Natsu mogła udać się do koleżanek, ale martwiło mnie to, gdzie znajdował się Hinata. Nie miałem żadnego pomysłu na zlokalizowanie go, więc pomyślałem, że po prostu na niego poczekam przed drzwiami.Na dworze nie było zimno, mimo to czas niesamowicie mi się dłużył. Zacząłem myśleć o coraz to głupszych rzeczach, aby zabić nieszczęsne minuty. Przypomniało mi się jak przeczytałem coś w stylu ,,uważasz, że czas szybko leci? Zgól sobie brwi, zobaczysz jak wolno płynie". Mój czas akurat się nigdzie nie spieszył, więc zacząłem się zastanawiać, czy mam zacząć zapuszczać brwi. Kiedy uświadomiłem sobie, że to bez sensu, zobaczyłem Hinatę.
- HINATAA!!! - niesamowicie zirytował, a jednocześnie ucieszył mnie jego widok. Podbiegłem do chłopaka i go mocno przytuliłem - gdzie ty byłeś?!
- J-Ja? - spytał jak ostatni idiota.
- A kto? Ksiądz? Do cholery jasnej, Hinata! Tak się martwiłem! - ściskałem go najmocniej i najczulej na świecie.
- Nie chciałem, żebyś się martwił...
- Nie chciałeś też odbierać tego pierońskiego telefonu! Ale nie ważne, gdzie byłeś?! Gadaj, bo cię wrzucę do krzaków.
- Byłem w Kanto...
- A co cię tam wywiało?! Do jasnej ciasnej, teraz sobie z Nekomą będziesz trenował? Znudziło ci się rzucanie się po naszej hali?
- Byłem u Kenmy.
- Który to? Ten mały z puddingiem na głowie?
- Ta... tak.
- Co z nim? Co chciał od ciebie?
- Przecież wiesz, że mam z nim kontakt. Zaproponował mi spotkanie - wyjaśnił. Nie chciało mi się mu wierzyć.
- I dlatego uciekłeś bez żadnego uprzedzenia z treningu?
Hinata wzruszył w odpowiedzi ramionami.
- I za kogo ty mnie masz?
- Kageyama, nic nie rozumiesz...
- I chyba nie zrozumiem. Dla twojej świadomości czekałem na ciebie dobre półtorej godziny. Ale to już nie istotne. Trzymaj się - ominąłem Hinatę i ruszyłem w swoim kierunku. I stało się.
Wystawił nasz związek na próbę.
CZYTASZ
To Tylko Przyjaźń || KageHina
FanfictionCzasami głupia sytuacja może doprowadzić do tego, że inaczej spojrzymy na świat. Tak już jest. Teraz podążam za mapą, która prowadzi do ciebie...