Tylko

1.8K 156 95
                                    

pov. Kageyama

Szedłem pospiesznym krokiem w stronę swojego domu. Nie obchodziło mnie to, czy Hinata pójdzie za mną, nawet nie raczyłem na niego spojrzeć, byłem na niego wściekły. On mnie okłamywał. Mam mu uwierzyć w to, że uciekł z treningu tylko po to, żeby zobaczyć się z tym gościem z Nekomy? To wszystko nie trzymało się kupy. Próbowałem się skupić, pomyśleć, co Shouyou mogłby przede mną ukryć. Jesteśmy razem jeden dzień. Jeden dzień! A on już wystawia to wszystko na cholerną próbę.

Wpadłem do domu zdecydowanie za głośno. Stwierdziłem to zaraz po tym, kiedy spojrzałem na zegarek, dochodziła godzina 23. Nawet nie zauważyłem, kiedy zrobiło się tak późno. W kuchni zastałem szykującą się do pracy mamę, mocno zdziwił ją mój widok.

- Tobio! Byłam pewna, że jesteś w domu! Gdzieś ty był?

- Wybacz, zasiedziałem się na treningu. Wiesz jak to jest, nie patrzyłem na zegarek - podeszłem do lodówki i wyjąłem z niej zimną butelkę wody. Czułem, że strasznie zachrypłem, więc wziąłem jej łyk.

- Nie wiem, jak to jest. No, ale dobrze, tylko nie strasz mnie więcej... - mama spakowała coś do swojej torebki, po czym zarzuciła ją sobie na ramię.

- Przepraszam.

- W porządku, Tobio. Ja idę do pracy - podeszła do mnie, aby pocałować mój polik, następnie skierowała się do wyjścia - dobranoc.

- Pa - włożyłem butelkę z powrotem do lodówki, po czym zamknąłem drzwiczki.

Stwierdziłem, że pójdę się umyć, także wyszedłem z kuchni i zaraz potem znalazłem się w łazience. Rozebrałem się i zamknąłem w kabinie. Włączyłem wodę i ustawiłem temperaturę oraz ciśnienie na największe. Syknąłem, kiedy zrobiła się wrząca i znowu przy niej pomajstrowałem. Teraz nie była już aż tak gorąca, jednak jej ciepło wystarczało, aby pod jej wpływem zaparowały ścianki prysznicowe oraz lustro. Nalałem sobie płynu kąpielowego na gąbkę i zacząłem tak mocno szorować swoją skórę, jakbym chciał zmyć z niej conajmniej wszystkie swoje grzechy. Umyłem włosy szamponem i mrużąc oczy pozwoliłem, aby woda spłukała całą pianę. W końcu wyszłem ze swojego ,,piekła" i spojrzałem na lustro. Dłonią przesunąłem po nim, aby wśród oparów zobaczyć siebie. Moja skóra była zaczerwieniona w niektórych miejscach. Wytarłem się ręcznikiem, umyłem zęby, następnie założyłem parę bokserek.

W pewnym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie, prawdopodobnie z powodu gorąca, jakie mnie otaczało. Marszcząc czoło opuściłem łazienkę i skierowałem się do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko. Chciałem jak najszybciej zasnąć, zapomnieć o wszystkim, co mi za cholerę nie wychodziło przez jakieś pół godziny.

Ostatecznie osiągnąłem swój cel, z którego wyciągnął mnie mój budzik oznajmujący, że waćpan Kageyama musi zaszczycić parę tysięcy uczniów i nauczycieli swoją obecnością w szkole, których tak naprawdę nie obchodzi, czy się w niej zjawię. Tak, czy siak podniosłem się z łożka i ubrałem. Na śniadanie zrobiłem sobie jajecznicę oraz przyszykowałem kanapki na lunch. Zaliczając wszystkie poranne czynności opuściłem mieszkanie.

Idąc chodnikiem odruchowo chciałem skręcić na podwórko Hinaty, jednak przypomniawszy sobie sytuację z wczoraj - ominąłem dom Shouyou. Kierując się w stronę szkoły zastanawiałem się, czy Hinata postanowi poczekać, aż się zjawię. Z taką myślą dotarłem do budynku. Ledwo co się w nim znalazłem, wpadł na mnie niezwykle podekscytowany Tanaka.

- H-hej?! Co z toba?! - warknąłem odpychając kolegę.

- Kaageyamuś!!! W piąteczek chlejemy!!! - wykrzyknął z radością i zaczął mnie czochrać po włosach.

- Co? Czemu? Gdzie? I ,,Kageyamuś"?! Co to w ogóle za przezwisko?!

- A tak się składa, że moi rodzice robią sobie weekendowy wypadzik i mam wolną chatę! - oświadczył z dumą.

- I to powód do picia? Masz jakieś urodziny?

- Przecież urodziny miałem 2 miesiące temu! Co z ciebie za przyjaciel?! Dawno się mocno nie napierdoliliśmy, więc pomyślałem, że to, że nie będzie moich rodziców to dobra okazja!

- Kogo zapraszasz? - w przeciwieństwie do mojego rozmówcy, do mnie specjalnie ta propozycja nie przemawiała. Może i to przez sprzeczkę z Hinatą, chociaż na ogół takie imprezy mnie nie rajcowały. Kończyły się zawsze zanikiem pamięci na następny dzień, który zaraz naprawiały moje żenujące, pijane zdjęcia zrobione przez znajomych.

- Najlepszych przyjaciół i najlepsze laski!

- Mam się nie zdziwić, jak w twoim domu znajdzie się połowa szkoły?

- Mam rozumieć, że będziesz, taaak?

Westchnąłem.

- Tego nie powie... no w sumie, zasugerowałem. Nie wiem, czy będę.

- Nie ma takiej odpowiedzi jak ,,nie wiem"! Nie uznaję jej! O 20 w piątek widzę cię pod moim domem, Kags! - nie czekając na moją odpowiedź, popędził przed siebie zaczepiając kolejną osobę.

Dziś jest wtorek. Trzy dni do imprezy Tanaki. Zaciekawiło mnie to, czy moja relacja z Hinatą się do tego czasu poprawi oraz czy Shouyou się w ogóle zjawi na tej domówce.

- Nie czekałeś?... - powiedział głos zza moich pleców. Zrobiłem szybki obrót w tył i ujrzałem chłopaka, o którym dosłownie pół sekundy wcześniej myślałem.

- Na ciebie? Owszem, wczoraj. Dobrą godzinę.

- Nadal mi to wypominasz? - powiedział Hinata takim tonem, jakby miał do mnie o to pretensje.

- Nadal mi nie powiedziałeś prawdy. Gdzie byłeś?

- Chodźmy gdzieś indziej, tu jest strasznie głośno.

Zgodziłem się, po czym postanowiliśmy udać się do toalety. Zamknąłem drzwi i ponownie zadałem pytanie:

- Gdzie byłeś?

- Już ci mówiłem. W Kanto.

- Łżesz - stwierdziłem marszcząc czoło. Rudzielec cały czas utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy - po co tam byłeś?

- Kenma miał poważny problem, więc do niego pojechałem.

- Jakbyś nie mógł mi dać znać, gdzie jesteś, cokolwiek... miałeś telefon.

Tym razem chłopak spuścił wzrok.

- Przepraszam - szepnął.

- Martwiłem się.

- Nie wątpię w to. Głupio się zachowałem.

Przez chwilę między nami wisiała cisza.

- W porządku.

Hinata zrobił krok w moją stronę, stanął na palcach i mnie pocałował. Objąłem go w talii i odwzajemniłem gest mrużąc oczy. Kiedy się od siebie oddaliliśmy, przypomniała mi się domówka Tanaki.

- Zaczepił cię już Tanaka?

- Chodzi o tą imprezę, tak?

- Dokładnie. Wybierasz się?

- Zapraszasz mnie? - rudzielec się wyszczerzył. Uniosłem brew i szturchnąłem go żartobliwie w ramię.

- Tak tylko pytam.

- Jak ty się wybierasz, to ja też. Nie żeby twoja obecność dla mnie jakoś wiele znaczyła, tak tylko mówię - powiedział, po czym pokazał mi język. Przewróciłem oczami, po czym nieznacznie się uśmiechnąłem.

- Chyba jednak musimy iść razem. Żebyś trafił na tę imprezę, a nie czasem do Kanto.

- Pff, bardzo śmieszne! - Hinata zrobił niby to obrażoną minę.

- Nie śmieszne. Tak tylko się o ciebie martwię.

- Wiem. A ja tak tylko cię kocham.

- Ja ciebie też tak tylko kocham.

To Tylko Przyjaźń || KageHinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz