Rozdział trzeci

202 38 14
                                    

Stałem na przystanku autobusowym i myślałem, że jeszcze chwila, a umrę z zimna. Ubrałem się zdecydowanie za lekko, jak na początek listopada. Umówiłem się z moją przyjaciółką, Kim Dahyun, na lodowisko. Z tym, że ona nigdy wcześniej na nim nie była, a co za tym idzie, nie potrafiła trafić tam samodzielnie. Tak więc marzłem na przystanku, czekając na jej autobus, który oczywiście się spóźniał. Żeby zmniejszyć uczucie zimna postanowiłem się czymś zająć, a mianowicie opróżnianiem kieszeni kurtki z niepotrzebnych rzeczy. Moje kieszenie są bardzo pojemne, dlatego po sezonie jesienno-zimowym oraz w jego trakcie, można tam znaleźć wszystko. Zużyte chusteczki, papierki po batonikach, stare bilety, jakieś okruszki jedzenia, kilka par słuchawek, niezużyte chusteczki, dowód osobisty, klucze, pomadkę ochronną do suchych ust, gumy do żucia (w kilku smakach!!), pieniądze, naprawdę wszystko. Musiałem uważać, żeby przypadkiem nie wyrzucić czegoś ważnego, dlatego szło mi powoli.

- Chusteczka, bilet, chusteczka, klucze - mamrotałem do siebie.

Nagle znalazłem kartkę z notatnika. Był na nim napisany numer telefonu. Zawahałem się. Kiedy moja ręka znalazła się nad koszem na śmieci, zamarłem. A może jednak nie? Co prawda wątpię, bym chciał bliżej poznać niejakiego Byun Baekhyuna po tym, jak nawrzeszczałem na niego na środku ulicy, ale nigdy nic nie wiadomo.

- Może mi się kiedyś przydać - stwierdziłem, chowając karteczkę z powrotem do kieszeni.

W tym momencie nadjechał autobus Dahyun. Pośpiesznie schowałem resztę śmieci do kieszeni i zacząłem szukać przyjaciółki w tłumie ludzi. W końcu znalazłem ją i ruszyłem w jej stronę. Ona także mnie zauważyła i szybko podbiegła.

- Wybacz, że musiałeś tak długo na mnie czekać.

- Nie przepraszaj, to nie twoja wina - odpowiedziałem - Chodźmy już, lodowisko jest niedaleko.

Poszliśmy, a Dahyun przez całą drogę opowiadała mi o przyjęciu urodzinowym swojej koleżanki, Hirai Momo, na którym niedawno była.

- Bo wiesz, to była w końcu jej osiemnastka, nie wierzę w to, że jest już dorosła, no i wiesz co, no nie uwierzysz, pozwoliła mi także się z nimi napić, niedużo, ale zawsze! Dlaczego ty nigdy mi nie pozwalasz? Jestem tylko trochę młodsza od ciebie - paplała Dahyun, ale w sumie lubiłem ją za to. Jest wesołą szesnastolatką, która zawsze poprawia mi humor.

- Wybacz, słońce, ale chyba nie jestem jeszcze gotowy psychicznie na picie z tobą. Boję się, że skutkiem ubocznym będzie jeszcze większe gadulstwo.

- Czy ty właśnie zasugerowałeś, że za dużo gadam? No wiesz co! - obraziła się.

- No, już dobrze, wcale nie gadasz tak dużo. Da się wytrzymać - uśmiechnąłem się. Droczenie się z ludźmi to chyba moja pasja.

Kiedy doszliśmy do budynku lodowiska, moje ręce były całkiem skostniałe z zimna, a policzki zaróżowione. Z Dahyun nie było lepiej, naprawdę nie wiem, co dziewczyny mają nie tak z głowami, że ubierają spódniczki, kiedy jest zimno.

- Co powiesz na coś ciepłego? - zapytałem, wskazując na automat z gorącymi napojami.

- Czy to już niebo? Marzę o czymś do picia - jęknęła, więc podeszliśmy do automatu, żeby zobaczyć, co mają.

- Automat czasowo nieczynny, przepraszamy za awarię - przeczytałem kartkę przyklejoną do maszyny.

- A niech to, dlaczego akurat dziś? - dziewczyna wzniosła oczy do nieba.

- Nie pozostaje nam nic innego jak usiąść i powoli spróbować się ogrzać - westchnąłem - Czuję, że ta zima będzie wyjątkowo mroźna.

- Przynajmniej wiosna przyjdzie szybciej - uśmiechnęła się.

- Uwielbiam twój optymizm.

Siedzieliśmy na krzesełkach jeszcze chwilę, a potem poszliśmy wypożyczyć łyżwy. Niedługo potem byliśmy już na lodzie. Bawiłem się przednio, Dahyun trochę mniej, bo to był jej pierwszy raz na lodowisku, więc dopiero uczyła się jeździć i parę razy przeżyła bliskie spotkanie z lodem. W połowie naszej zabawy zrobiło mi się nawet gorąco, więc zdjąłem kurtkę, aby się ochłodzić. Obiecaliśmy sobie, że jeszcze pójdziemy na łyżwy podczas ferii zimowych, ponieważ zbliżają się testy na koniec semestru i oboje będziemy mieć teraz pełne ręce roboty - ona w liceum, ja na uczelni.

Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano. Spojrzałem na zegarek i wtedy zorientowałem się, że dziwnie się czuję. Było mi zimno i gorąco na przemian, cały się trząsłem i miałem wrażenie, że wszystko mnie boli. Jednocześnie byłem głodny, więc zdecydowałem, że pójdę zrobić sobie coś do jedzenia i może wtedy poczuję się lepiej. W przedpokoju stwierdziłem, że dalej nie pójdę i usiadłem na podłodze. Szumiało mi w głowie i uświadomiłem sobie, że nie poradzę sobie sam. Dokonałem szybkich obliczeń, z których wynikało, że nie ma kto przyjść, aby mi pomóc. Nie mogę prosić Dahyun, żeby zwalniała się ze szkoły, ani nikogo innego. Wtedy przypomniałem sobie o kartce z notatnika. Całe szczęście już byłem w przedpokoju, więc tylko wyciągnąłem rękę, żeby sięgnąć z kieszeni kurtki kartkę i telefon. Oczywiście wypadło z niej całe mnóstwo innych rzeczy, ale byłem w zbyt złym stanie, żeby się tym przejmować. Wybrałem numer.

- Halo? Mówi Byun Baekhyun - całe szczęście odebrał.

Zebrałem się w sobie, żeby coś powiedzieć, ale głos ugrzązł mi w gardle.

- Halo? Proszę się odezwać, bo zaraz się rozłączę - słyszałem, że był zirytowany.

- Tu Sehun - odpowiedziałem charczącym głosem - Proszę, przyjedź. Źle się czuję. Zapasowe klucze są pod wycieraczką - tylko tyle zdołałem z siebie wydusić, zanim straciłem przytomność. 

Don't Tell Anybody || SebaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz