Tego dnia obudził mnie Baekhyun.
- Sehun, wstawaj, zaraz się spóźnisz - potrząsał mną.
- Juuuż - ociągałem się.
- Zrobiłem ci śniadanie - powiedział.
Spojrzałem na niego pytająco.
- To nie ryba - dodał.
- Okej, to wstaję, daj mi chwilę, zaraz będę w kuchni - wstałem z łóżka.
Pamiętając, co zdarzyło się ostatnio, gdy nie byłem gotowy na czas, szybko dokonałem porannej toalety i skierowałem się do kuchni. Faktycznie, nie było żadnych ryb. Może to i niemożliwe, ale wciąż czułem je w swoim żołądku. Usiadłem do stołu i zjadłem śniadanie.
- Bardzo dobre - pochwaliłem Baeka - Będziesz świetnym kucharzem.
- Dzięki - rozpromienił się.
Akurat gdy skończyłem jeść rozległ się dzwonek do drzwi. Odebrałem.
- Hej, Sehuun! Wpuść mnie - odezwał się Hyojong.
- Cześć, nie ma potrzeby, już schodzę - od razu po wypowiedzeniu tych słów odłożyłem słuchawkę domofonu.
- Idę już - zwróciłem się do Baekhyuna, jednocześnie zakładając buty.
- Do zobaczenia wieczorem - odpowiedział.
Wziąłem ze sobą torbę i wyszedłem.
- Mogłeś mnie chociaż do klatki schodowej wpuścić - dąsał się mój przyjaciel, gdy dotarłem na dół.
- Sorry, nie pomyślałem - szybko się wykręciłem.
Dzień jak co dzień. Po wyjściu z metra dołączył do nas Sungwoon i doszliśmy spokojnie na uczelnię. Zobaczyliśmy tam niecodzienną scenę. Chyba cały uniwersytet zleciał się, by coś zobaczyć. Naokoło było widać jakieś służby bezpieczeństwa, albo coś w tym stylu. Karetka i inne takie. Zaczęliśmy się przepychać, aby zobaczyć, co się stało. Hyojong jak zwykle najszybciej zorientował się w sytuacji, pytając ludzi obok nas.
- Jakiś gościu rzucił się z okna - poinformował nas.
- Co? Dlaczego? - przeszył mnie dreszcz - Kto to był?
- Jakiś Kim Jisung, nie znam gościa, popularne nazwisko - odparł.
- Ej, to ten pedał! - ożywił się Sungwoon, a widząc nasze zdziwione twarze, dodał - No, wszyscy o tym ostatnio mówili. Był pedałem, więc zrobili mu parę niemiłych rzeczy. W sumie nie szkoda mi go - podsumował.
- Nic o tym nie słyszałem - zdziwił się Hyo.
- Jak możesz tak mówić?! - krzyknąłem, aż ludzie stojący blisko nas, odwrócili się w naszą stronę - Przecież to człowiek, jak my wszyscy, nie możesz tak uważać - dodałem ciszej.
- Pedał to pedał, nie człowiek - zaśmiał się Sungwoon - Czemu tak go bronisz, może sam jesteś jednym z nich? - znów się roześmiał, a ja myślałem, że jeszcze chwila, a wybuchnę.
Nie mogłem sobie jednak na to pozwolić, dlatego rzuciłem jedynie, że jest głupkiem i poszedłem pod salę wykładową. Zaledwie wczoraj czytałem historię jakiegoś chłopaka w internecie, którego nękali znajomi, a rodzice nie akceptowali. Przecież to mógł być nawet ten Kim Jisung. To mogłem być ja. Chwila... Ja? Nie, nie jestem gejem. Potrząsnąłem głową. Nie myślałem o tym więcej, ponieważ przyszedł mój wykładowca, więc skupiłem się na jego monologu.
W ciągu dnia Sungwoon kilkakrotnie próbował ze mną porozmawiać, jednak nie dałem mu dojść do słowa. Hyojong obserwował sytuację w milczeniu. Po lekcjach przed uniwersytetem czekała na mnie Dahyun. Nie spodziewałem się jej tutaj.
- Dahyun! - krzyknąłem z radością i przytuliłem ją - Co u ciebie?
- W porządku, dzięki - odparła - A u ciebie? Słyszałam, że coś się tu dzisiaj wydarzyło.
- A, tak - dobry humor znów mnie opuścił - Jakiś chłopak się zabił.
- Ojej, przykro mi - rzekła - Znałeś go?
- Nie - pokręciłem głową - Podobno był gejem - wypaliłem i czekałem na jej reakcję.
- Ach, tak to już bywa.
- Co masz na myśli?
- Zawsze jest jakaś ofiara. Najczęściej ten, kto nie pasuje do innych. Chodźmy do kawiarni - ucięła.
- Okej - zgodziłem się, cały czas zastanawiając się, jakie tak naprawdę jest jej zdanie.
W kawiarni dużo rozmawialiśmy, więc się rozchmurzyłem. Później wróciłem do domu. Baekhyuna jeszcze nie było, więc odebrałem Vivi od sąsiadki. Zrobiłem kolację dla Baeka. Tak jak już wspominałem, nie umiem gotować, ale liczą się chęci, prawda? Kanapka z serem powinna wystarczyć. Zostawiłem ją na talerzu w kuchni i poszedłem się umyć. Gdy wyszedłem z łazienki, Baeka wciąż nie było. Zacząłem się trochę niepokoić. Zadzwoniłem do niego, ale nikt nie odpowiedział. Włączyłem telewizor, żeby nie czuć się tak samotnie. Trafiłem na wiadomości. Nie przepadam za nimi, cały czas mówią tylko o jakichś tragediach. Tym razem było tak samo. Mówili akurat o tym, co zdarzyło się dzisiaj. Ani słowem nie wspomnieli o motywie samobójstwa Kim Jisunga. Straciłem humor jeszcze bardziej i wyłączyłem telewizor. Wziąłem jednak laptopa. Postanowiłem trochę pograć, żeby zabić czas.
Jakiś czas później spojrzałem na zegarek. O kurde. Grałem całe dwie godziny. Odblokowałem telefon. Nic. Gdzie może być Baekhyun? Tak bardzo się martwię. Wziąłem prysznic. Wciąż nie wrócił. Dzwoniłem do niego raz po raz. Na próżno. Trochę się pouczyłem. Nadal go nie było. Gdzie on może być? Zmęczony dzisiejszym dniem, położyłem się do łóżka. Zamierzałem zaczekać na Baeka, ale oczy same mi się zamknęły i zasnąłem.
Obudziłem się. Gorączkowo rozejrzałem się obok siebie. Obok mnie w najlepsze spał nikt inny, jak powód wszystkich moich niedawnych zmartwień - Byun Baekhyun. Wkurzyłem się i ucieszyłem jednocześnie. Poczułem, że jeszcze chwila, a coś mu zrobię i poszedłem do łazienki. Osunąłem się na podłogę. Sam nie wiem już, co czułem w tej chwili. Ulgę, bo jest już tutaj i nic mu nie jest? Złość, bo mnie nie uprzedził, że będzie później? Zmartwienie, bo wciąż nie wiem, dlaczego przyszedł tak późno? Naprawdę nie wiem. Chwilę później zorientowałem się, że płaczę. To pewnie od nadmiaru emocji. Dlaczego aż tak się nim przejmuję? Prawie go nie znam. Gdyby gdzieś zaginął, byłoby mi łatwiej. Nie mogę jednak się zmusić, by pomyśleć o tym przez chociaż chwilę na poważnie. Mimo wszystko, nie chcę, by odszedł. Dlaczego? Moi przyjaciele, Hyojong i Sungwoon wiele razy mieli różne odpały. Wiecznie gdzieś znikali bez słowa albo robili inne głupie rzeczy. Nigdy się o nich tak nie martwiłem jak o Baeka. Dlaczego? Przecież znam ich znacznie dłużej. Kim jest dla mnie Byun, że aż tak się nim przejmuję? Nie. Stop. Niemożliwe. A może... Nie. Okej, inaczej to rozwiążę. Włączyłem internet w telefonie i długo się wahałem, czy wpisać coś w wyszukiwarkę. W końcu wpisałem. Czułem się jak dureń, odpowiadając na kolejne pytania quizu. Długi był. Doczekałem się wyniku po jakichś dwudziestu minutach. Nieśmiało spojrzałem na wynik. "Jesteś gejem!". Zdziwiłem sam siebie tym, że w sumie nie byłem zaskoczony. Czyżbym to przeczuwał? Niemożliwe. Zróbmy jeszcze kilka testów.
Godzinę później miałem zrobione już chyba wszystkie testy "czy jesteś gejem?", jakie tylko istnieją. Byłem tak zmęczony, że marzyłem już tylko o śnie. Resztkami sił dowlokłem się do łóżka. Upadłem na swoją część bez sił. Już prawie zasnąłem, gdy poczułem, że niedaleko mnie coś się rusza. Z początku myślałem, że to Vivi, ale nie. Nade mną pochylał się Baek, który wpatrywał się we mnie uporczywie. Udawałem, że śpię, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Byun odgarnął mi włosy z twarzy, a ja pośpiesznie zamknąłem oczy, żeby tylko się nie zorientował. Chłopak powoli i delikatnie gładził moje włosy. Miałem ochotę otworzyć oczy i spojrzeć na niego, ale nie mogłem się zdemaskować.
- Lubię cię, Sehun - szepnął.
Przysięgam, że gdyby serce faktycznie mogło wypaść z czyjejś piersi, stałoby się to z moim.
CZYTASZ
Don't Tell Anybody || Sebaek
FanficW momencie, gdy po raz pierwszy cię zobaczyłem, już byłem przegrany.