Rozdział ósmy

117 19 6
                                    

Obudziłem się i przeciągnąłem. Spojrzałem w bok. Obok mnie nikogo nie było. Dureń znów gdzieś zwiał. Wstałem z łóżka i powlokłem się do łazienki. W przedpokoju zderzyłem się z Baekiem.

- O, hej. Już myślałem, że uciekłeś - uśmiechnąłem się i ziewnąłem - Po co wstałeś tak wcześnie?

- Praca sama się nie znajdzie - odparł - Masz jakiś zapasowy garnitur?

- Coś się znajdzie, poszukaj w szafie - odpowiedziałem i wszedłem do toalety.

Szybko dokonałem porannej toalety, a potem udałem się do kuchni. Wyjąłem sobie jakieś płatki i zacząłem przygotowywać też porcję dla Baekhyuna, kiedy ten wszedł do kuchni. Był już ubrany w garnitur i muszę przyznać, że mu pasował. Wyglądał w nim bardzo przystojnie.

- Świetnie wyglądasz - pochwaliłem go - Na pewno uda ci się znaleźć pracę.

- Dzięki. Za śniadanie także, nie będę jadł.

- Musisz coś zjeść rano, żeby mieć siły.

- Już się ubrałem, nie mogę - potrząsnął głową - Poza tym rano zazwyczaj nie jestem głodny.

- Jak wolisz - wzruszyłem ramionami i zająłem się swoim śniadaniem.

- Wyjdę już - powiedział Baek.

- Czekaj jeszcze chwilę - rzekłem i podszedłem do niego.

Odwiązałem mu krawat i na nowo mu go założyłem.

- Dużo lepiej - podsumowałem.

Mężczyzna nie zdążył mi odpowiedzieć, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.

- Cholera. Zapomniałem, że Hyojong przychodzi zawsze rano, byśmy razem poszli na metro - złapałem się za głowę.

- Otwórz mu. Schowam się w łazience. Na przyszłość bądź gotowy, kiedy przyjdzie - na chłopaku nie zrobiło to chyba wielkiego wrażenia. Pewnie nie raz chował się przed kimś w łazience.

Pełen obaw wpuściłem przyjaciela do mieszkania.

- Hejo, Sehun! Dlaczego nie zostawiłeś klucza pod wycieraczką, jak zawsze? - przywitał mnie Hyo.

- Cześć, wiesz co, nie wiem jak to się stało, ale go zgubiłem - zaśmiałem się nerwowo.

- W takim razie musisz sobie dorobić nowy. Albo może w ogóle zmienić zamki?

- Taak, pewnie tak, masz rację - odpowiedziałem, chcąc jak najszybciej zakończyć ten temat. 

Oczywiście prawda była taka, że mój zapasowy klucz, którego zawsze używali moi znajomi, otrzymał teraz Baekhyun. Nie byłem pewien, czy Hyo powinien się o nim dowiedzieć, ale myślę, że mój nowy współlokator byłby na mnie zły, gdybym powiedział prawdę. Na razie zachowam milczenie, później się zobaczy.

- Już jestem prawie gotowy, możemy iść - powiedziałem, ubierając buty - Jeszcze tylko trzeba wyjść z Vivi i oddać go sąsiadce.

- Nie chce mi się krążyć, poczekam tu na ciebie - Hyojong oparł się o drzwi do łazienki.

- Nie ma mowy, idziesz ze mną - pociągnąłem go za ramię i dosłownie wywaliłem za drzwi.

Chłopak dziwnie się na mnie spojrzał, ale nic nie odpowiedział. Było blisko. Kiedy dochodziliśmy już do stacji metra, dostałem sms. Dyskretnie go odczytałem.

"Pod żadnym pozorem nie mów nikomu, że u ciebie mieszkam. Nie wiemy, gdzie Chanyeol zdążył już rozpuścić plotki o mnie". To oczywiście od Baeka.

"Nie jestem aż taki głupi. Nie zrobię tego. Ale przyznaj, że dzisiaj rano było blisko. To będzie dziwne, jak z dnia na dzień spławię wszystkich znajomych.", odpisałem.

"Musisz się z tym pogodzić. Nie możesz już zapraszać do domu nikogo. Jeśli to dla ciebie zbyt trudne, po prostu wywal mnie. Jakoś sobie poradzę."

"Nie wywalę cię, nawet nie mów w ten sposób. Damy sobie radę.", wysłałem ostatniego smsa.

Wtedy zobaczyłem, że Hyojong wnikliwie mi się przygląda.

- Co? - zapytałem.

- Z kim pisałeś?

- Z Dahyun - wymyśliłem na poczekaniu.

- Nie wydaje mi się - zmarszczył brwi.

- Pisałem z Dahyun - powtórzyłem uparcie.

Nie odzywaliśmy się do siebie aż do dojścia na uczelnię.

Wracałem z pracy. Było już późno. No cóż, jakoś trzeba zarabiać. Mam nadzieję, że mały pasożyt Baek znalazł dzisiaj jakieś miejsce zarobku dla siebie. Jak zwykle przechodziłem koło domków jednorodzinnych w bogatej części miasta. Nigdy nie byłoby mnie na nie stać, pomyślałem i uśmiechnąłem się lekko. Nagle usłyszałem jakiś hałas trochę dalej, z przodu osiedla. Wiedziony wrodzoną ciekawością, ostrożnie się tam zakradłem. Kogo zobaczyłem? Nikogo innego jak Baekhyuna i Chanyeola.

- Jak śmiałeś je wyrzucić?! - darł się Baek.

- Śmieci się wyrzuca, kochanie - mężczyzna uśmiechnął się złośliwie.

- Tak jak mnie?!

- Dokładnie.

- Dobrze wiesz, że to nie były śmieci.

- Mogłeś wcześniej zabrać te swoje śmieci, jeśli ci na nich zależało.

- Chan, co z tobą?! Rozumiem, że już mnie nie kochasz, ale dlaczego posuwasz się do tego?! Wiedziałeś, że to było dla mnie ważne. Nic nikomu nie powiem. To dla mnie tak samo trudna kwestia, jak dla ciebie.

- Nie mogę ci ufać. To byłoby nierozsądne, zostawić ci szerokie pole manewru.

- Proszę. Daj mi szansę.

- Nie.

- Okej! Chcesz wojny? Będziesz ją miał! - Baekhyun popchnął Chanyeola, a ten upadł na chodnik.

- Ty gnoju... - syknął, wściekły chyba do granic możliwości.

Nie zdążył jednak powiedzieć nic więcej, bo w drzwiach pojawiła się kobieta. Była bardzo ładna, nawet ja musiałem to przyznać. To pewnie jego nowa dziewczyna, Jisoo.

- Co tu się dzieje? - zapytała, wyraźnie zaniepokojona.

- Nic ważnego, kochanie - odparł Chan - Byun, idź już. Masz wszystko, co zostawiłeś?

Baekhyun nic nie odpowiedział, wziął jedynie sztalugę na jedno ramię, a ogromną torbę na drugie. Poczekałem aż nasz wróg oraz jego laska wejdą z powrotem do domu i pobiegłem za Bakiem. Nie szedł zbyt szybko, w końcu był dość obładowany.

- Co się stało? - spytałem, kiedy go dogoniłem.

- Sehun! - aż podskoczył, przerażony - Czy ty... Byłeś tam? - wskazał palcem za siebie.

- Tak. Nie wyszedłem z ukrycia, ponieważ zdaje mi się, że nie chciałbyś tego. Ale co się właściwie stało? Co on wyrzucił? Twoje ubrania?

- Gorzej. Wyrzucił część mnie.

- Co masz na myśli?

- Wszystkie moje obrazy. Rysunki. Portrety. Teksty piosenek i nuty, zapisane na kartkach. Po prostu wszystko. Zniknęło. Już nie odtworzę tego - pociągnął nosem.

Byłem zszokowany. I to z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że mimo iż raz chłopak wspominał mi coś o tworzeniu, to nie myślałem, że jego zainteresowania sięgają aż tak daleko. Po drugie dlatego, że nie mogłem pojąć, jak Chanyeol mógł zrobić coś takiego. Przecież wiedział, że dla Baeka było to bardzo ważne.

- Przykro mi - odpowiedziałem w końcu - Ale wiesz co? Może to i dobrze.

- Co ty mówisz? - Baekhyun spojrzał na mnie jak na debila.

- Zaczynasz nowy rozdział w swoim życiu. Poprzedni zostaw za sobą. Wraz z wszystkim innym. Teraz będzie lepiej - uśmiechnąłem się.

- Chciałbym, żeby to tak działało - westchnął, lecz gdy na niego spojrzałem, on także się uśmiechał.

Don't Tell Anybody || SebaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz