Obudziło Cię pragnienie. Czułaś suchość warg, no i ten dziwny smak w ustach, jakbyś zjadła wycioranego mopa. W sumie, sama czułaś się jak zużyty po miesiącu wycierania korytarza więziennego mop. Choć nie. Czułaś się jeszcze gorzej. Obolała, z jakichś powodów bolało Cię całe ciało. Do tego przemęczona, choć jesteś pewna, że spałaś długo. No i ten kurewski ból głowy. Wiedziałaś, że jeżeli czegoś z tym nie zrobisz, to będziesz leżeć i cierpieć. Choć z drugiej strony nie masz siły się ruszyć. Co począć?
Dobra. Liczymy do pięciu i wstajemy. Gotowa? Tak. To genialny pomysł.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Trzy i pół.
Cztery.
Cztery i jedna czwarta.
Cztery i dwie czwarte.
Cztery i ... Kurwa.
Nie. Nie będziesz się tak zachowywać. Pora otworzyć oczy, wstać i ... i się umyć. Śmierdzisz. Bardzo. Właściwie co się działo wczoraj? Poszłaś z Judą do baru, a potem... Sama próba przypomnienia sobie sprawiła, że całe Twoje ciało przeszył paraliżujący ból. Dobra. Kac. Typowy kac. Nie ma co deliberować nad powodami Twojego samopoczucia. Kac. Jeszcze nigdy w życiu otwarcie oczu nie kosztowało Cię tyle wysiłku i zaraz jak Ci się to udało, natychmiast pożałowałaś.
-....urwa - warknęłaś pod nosem opuszczając natychmiast powieki. Dobra. To na czym skończyłaś liczyć? Na dwóch? Dobra. Na pięć wstajemy.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Pięć...
...
...
Wstajesz?
...
...
Jeszcze pięć minut.
...
...
I wstałaś, po dwóch godzinach. Nie do końca widziałaś co masz przed oczami. Otulona kołdrą wpełzłaś do łazienki i odkręciłaś wodę. Przemyłaś twarz i niechętnie spojrzałaś na własne odbicie. Każdy włos w inną stronę. Na policzkach miałaś ślady wczorajszego makijażu. Kołdra opadła. Byłaś w białej koszuli i bieliźnie. Kiedy się przebrałaś? Próbując rozwiązać tę tajemnicę, odkryłaś coś zupełnie innego. Coś, co zmroziło Ci krew w żyłach i przez co niemal natychmiast oprzytomniałaś.
To nie jest Twoja koszula.
Piotrka też nie.
To nie jest Twoja kołdra.
Ani tym bardziej, Twoja łazienka.
Rozejrzałaś się. Prysznic, przez zasłonę przewieszony czarny ręcznik. Jedna szczoteczka do zębów i czarny kubek. Dobra. Gdzie jesteś? Podnosząc z ziemi kołdrę poczułaś kolejny impuls bólu. Wracając do sypialni, w której się obudziłaś zauważyłaś, że w sumie rozmieszczenie wszystkich pomieszczeń jest jak u Ciebie. Sypialnia natomiast tonęła w przyjemnych barwach fioletu, bieli i czerni. Otwarta szafa, a przed nią na ziemi kila koszul. Do tego wielkie, wygodne łóżko. Nie miałaś w mieście aż tak dobrego przyjaciela, kto wziąłby Cię do siebie, a Juda mieszkała u Ciebie. Więc kto?
Powoli zeszłaś schodami w dół, poczułaś zapach śniadania. Tosty, pieczona szynka i kawa. Nie wiesz, czy bardziej zrobiłaś się głodna, czy zachciało Ci się wymiotować. Bez wątpienia jednak ktoś krząta się po kuchni. Słyszysz rozmowy i stukania naczyń o siebie. A także, lejącą się wodę. I dopiero kiedy stanęłaś w przejściu mgła niewiedzy całkowicie się rozwiała. To dom Grillbiego, on siedział przy stoliku i popijał kawę, zaś przy zlewie Twoja przyjaciółka zmywała naczynia.
-O, ktoś się w końcu obudził - mruknął potwór nie podnosząc na Ciebie wzroku.
Kurwa.
-G-Grillby? - Twój głos był niski, zachrypnięty i zaraz jak tylko otworzyłaś usta poczułaś kłujący ból w gardle.
-Napij się i zjedz coś - Juda w chwilę położyła porcję na stół. Tosty z serem i szynką. Do tego kubek wody i tabletka. - Poszalałaś wiesz? - Wiesz. Bo nie pamiętasz. Podpełzłaś do szklanki i jednym haustem opróżniłaś całą, nie miałaś czym popić tabletki, więc dolałaś sobie więcej wody z kranu i dopiero potem połknęłaś procha.
-Słyszałem, że dla ludzi na kacu woda nie jest aż tak zbawienna - potwór podniósł na Ciebie wzrok.
-Lepsze to niż nic - Juda zaśmiała się, odrobinę zbyt głośno. - Lepiej ci? - przytaknęłaś - Pamiętasz cokolwiek? - zaprzeczyłaś.
-Dlaczego ja...
-Zjedz, a potem gadaj - poprowadziła Cię na siedzenie. Przed sobą miałaś żywiołaka, który po prostu patrzył się na Ciebie. - Poszalałyśmy ostro - zachichotała - O Boże, tego mi było trzeba - dosiadła się do was do stołu - Ale wiesz co? - pochyliła się w Twoją stronę - ...nie dał się. Rany. Zostałam odrzucona. Co ja teraz zrobię? - Zaraz... o czym ona? Zmarszczyłaś brwi. A tak. Chciała go zaliczyć. Bo jej mąż pozwala na zdrady. Nie dał się. Grillby się nie dał. To dobrze.
Chyba.
Dlaczego czujesz ulgę?
Wzięłaś tosta w ręce i po chwili obracania go w palcach, zaczęłaś jeść. Podczas śniadania posłuchałaś o waszych wyczynach. W większości opowiadał Grillby. Co Cię jakoś specjalnie nie zdziwiło. Ponoć, trochę potańczyłyście. Napiłyście się więcej. Zaczęłyście rozmawiać z nim. Z kilkoma innymi osobami. Znowu wypiłyście. A kiedy obie poszłyście do łazienki i nie wracałyście przez pół godziny, potwór posłał swoją przyjaciółkę, tego niebieskiego żywiołaka, Fuku, aby sprawdziła co się z wami dzieje. Ty zezgonowałaś, zaś Juda rzygała jak kot.
-Naprawdę przepraszam - szepnęłaś zdartym głosem, chciałaś zapaść się pod ziemię, głęboko, i nigdy nie wyjść. Potwór machnął ręką
-Nic nie zniszczyłyście, nie obraziłyście żadnego klienta, nie poniosłem żadnych strat, więc uważam, że nic się nie dzieje. Nie wy pierwsze i nie ostatnie, które wypiły za dużo w moim barze. Wy ludzie macie naprawdę słabe głowy. - wywrócił oczami. Nie mogłaś na niego spojrzeć.
-Dlaczego...
-Bo gdzieś zgubiłaś klucze od domu - powiedziała Juda natychmiast. Co kurwa? O nie.
-Mam zapasowe - wtrącił się potwór - Kolega od zamków pojawi się jutro. To wymienimy te jakie są. Na wszelki wypadek. Koszt dorzucę do opłaty za czynsz w przyszłym miesiącu. - A więc Piotrek się dowie. Kurwa.
-Grillby pożyczył nam też swoje koszule - powiedziała. Faktycznie. Juda też była w jednej. - Ja cię przebrałam - dodała szybko puszczając do Ciebie oko - Choć to chyba nie jest dobra wiadomość, co nie?
-Ich koszt też dorzucę do czynszu.
-Sknera z ciebie, wiesz? - bąknęła.
-To nie są tanie rzeczy - spojrzał na nią. Płomienie na jego ciele delikatnie tańczyły na delikatnym wietrze, jaki wpadał przez uchylone okno. - Dosłownie, jestem ogniem. Znalezienie jakiegoś łacha, który będzie jakoś wyglądał i nie palił się od razu, graniczy z cudem
-To ma sens, choć nadal jednego nie rozumiem.
-Czego? - zapytał unosząc ognistą brew do góry.
-Miałeś dwie upite seks bomby przy sobie i w ogóle z tego nie skorzystałeś - puściła Ci oczko, nie wiedziałaś co odpowiedzieć. Spojrzałaś na Grillbiego, który w pierwszej chwili chciał coś powiedzieć, lecz zerknął na Ciebie i natychmiast się powstrzymał. Jego białe ślepia utkwiły w kawie, jakby przez ułamki sekund próbował wymyślić szybką odpowiedź.
-Naprawdę, aż tak nisko mnie cenisz? - wycharczał w końcu
-Nie wiem, nie znam cię - wzruszyła ramionami
-A więc, dla twojej informacji - podniósł głowę, płomienie na jego ciele mocniej zatańczyły i czułaś, że to zły znak. - Nie imponują mi pijane suki w łóżku. - Serce zabiło Ci mocniej. Mówił tez o Tobie? Juda spojrzała na niego, zupełnie tak jak saper na bombę z którą pierwszy raz ma do czynienia. Była to kobieta prosta, zawsze pozwalała sobie na dużo i nie hamowała się w słowach, teraz jednak poczuła, że cecha powściągliwości słownej, powinna zostać przez nią wykorzystana.
-Jasne. Dobrze wiedzieć - upiła łyk kawy. - Skarbie, jak się czujesz? - Szybko zmieniła temat.
-Jakbym umarła i ożyła.
-To samo tutaj - nie wydaje Ci się. W przeciwieństwie do Ciebie, Juda jest o wiele bardziej żywiołowa i energiczna, nawet teraz, choć ma czerwone oczy i słyszysz po jej głosie, że równie mocno zdarła gardło co Ty. No i przede wszystkim wszystko wskazuje na to, że ona się umyła. Właśnie. Cuchniesz. Otworzyłaś szeroko oczy.
-Ja... ja dziękuję i ... przepraszam, ale muszę iść się umyć bo...
-Tak, powinnaś - bąknął cicho. Cham. W sumie. Nie dziwisz mu się. Skompromitowana i zawstydzona skierowałaś się do sypialni zaraz po tym, jak tylko po sobie posprzątałaś.
Wzięłaś ubrania z podłogi zastanawiając się co dalej zrobić. No tak, przebrać się, iść do siebie, umyć i ... i przecierpieć kaca. To dobry pomysł. Spojrzałaś za okno. Zima. Zimno. Tak strasznie nie chce Ci się wychodzić. Choć mieszkasz zaledwie kilka kroków dalej, to jednak, wizja wyjścia na zimny śnieg nie wydaje Ci się przyjemna. Westchnęłaś przeciągle. Czułaś się tak, jakbyś nie była sobą. Znaczy się, jak nie Ty, choć, wiedziałaś, że to Ty. Przeczytałaś kiedyś w internecie, że fachowo to uczucie nazywa się depersonalizacją. Czułaś całe swoje ciało, aż za dobrze. Wiedziałaś, że Ty to Ty. Po prostu miałaś wrażenie wewnętrznej pustki. To przez kaca? Chyba też moralnego. Kolejne ciężkie westchnięcie. I chrząknięcie. Lecz... to nie Ty chrząknęłaś. Odwróciłaś się przez ramię. Potwór stał oparty o framugę.
-Nie lubię jej - rzucił krótko na chwilę zerkając na bok, dając Ci do zrozumienia, że mówi o Judzie.
-Ona... jest... - dziwna? Szalona? Trzeba do niej przywyknąć? Ma swoje humorki, i to jedyna przyjaciółka jaka się z Tobą zadaje i niczego nie chce? - ... miła. - Można to tak nazwać - Trzeba dać jej tylko szansę.
-Nie wątpię w to, że jest miła - wywrócił oczami i skrzyżował ręce na piersi - Po prostu jej nie lubię. - Nonszalancko wzruszył ramionami i spojrzał na Ciebie - Idziesz już?
-Myhym... - spuściłaś głowę - Dziękuję za wszystko co zrobiłeś ... i czego nie zrobiłeś - uniósł brew. Rany, dlaczego tak strasznie lubisz, gdy unosi brew. - Znaczy się, że nie wyrzuciłeś nas tylko zająłeś się nami i w ogóle... - zaśmiałaś się nerwowo. Lek trochę działał, bo w głowie mniej łupało - Znaczy się, doceniam to. Naprawdę. I dziękuję.
-Co zazwyczaj w takich chwilach mówią ludzie? - byłaś zaskoczona tym pytaniem.
-Um... nie ma za co? Do usług? Polecam się na przyszłość? Proszę bardzo?
-To głupie.
-Huh?
-Jest za co dziękować. Nie służę niczym. Wolałbym w przyszłości tego nie przeżywać ponownie. No i o nic nie proszę. - Aaaaha... Cóż, teraz to Ty nie wiesz co odpowiedzieć, tak, aby brzmiało to dobrze.
-Przepraszam.
-Za co?
-Za to, że się schlałam.
-Mnie za to przepraszasz? To ty masz kaca, nie ja.
-W sensie, za to, że musiałeś się mną zająć i w ogóle.
-Nie musiałem. - podniosłaś na niego wzrok zaskoczona.
-Znaczy się...
-Mogłem cię zostawić. Mogłem skołować transport i zaprowadzić was do twojego domu i tam zostawić. Mogłem zrobić wiele rzeczy. niczego nie musiałem. - przełożył ciężar ciała na drugą nogę.
-Teraz... to ja nie wiem co odpowiedzieć. - bąknęłaś cicho.
-Chciałem. _____. Chciałem to zrobić, więc to zrobiłem - wzruszył ramionami - Nie masz za co dziękować, ani za co przepraszać.
-Przepraszam.
-Skończ - warknął - Jeszcze raz przeprosisz, a zrobi Ci się za gorąco.
-Prze... - jego płomienie mocniej zawirowały i jakby zrobiły jaśniejsze. Przez ułamek sekundy czułaś ciepło jego ciała, choć dzieliło Was kilka kroków - ...
-Grzeczna dziewczynka - Serce mocniej Ci zabiło. Uśmiechnęłaś się niemrawo. - Więc jak powiedziałem, nie musisz nigdzie iść, możesz wziąć prysznic tutaj.
-To też dodasz do kosztów czynszu za przyszły miesiąc? - zapytałaś z uśmiechem, czując się nieco lepiej. Atmosfera między wami zrobiła się od razu lepsza, jakby w jednej chwili, kiedy oboje porzuciliście temat, jaki was krępował.
-Nie, tę wodę dostaniesz w gratisie, za to, że cię lubię - W Twoim brzuchu zamieszkały motyle. - Szampon i mydło też.
CZYTASZ
Diabelska karuzela [opowiadanie interaktywne]
FanfictionAutor okładki: https://the-chaos-factory.deviantart.com/ Jest to opowiadanie interaktywne. Główne poczynania bohaterki i kluczowe decyzje będą podejmować czytelnicy w komentarzach. Notki będą pojawiać się w miarę regularnie, zaś pomysły umieszczone...