Nie obudził Cię budzik, ani maż wychodzący z łóżka i szukający ubrań w szafie. Leżałaś nadal w łóżku, lecz nie sama. Obok Ciebie drzemał Grillby, na plecach z jedną ręką założoną za głową, drugą obejmował Ciebie i przyciągał do siebie. Myślałaś, że takie coś doświadczyć mogą jedynie aktorzy w filmach, albo postacie z tanich i ckliwych romansideł. To jest jednak prawda. Oddychał spokojnie, równomiernie. Jego płomienie, nieco przygaszone, kołysały się na boki przypominając o tym, że jest kim jest. Podniosłaś powieki by lepiej na niego spojrzeć, lecz gdy próbowałaś się podnieść na łokciu, potwór natychmiast warknął, przekręcił się na bok i mocno w siebie wtulił. Czułaś, jak serce Ci bije, ostrzej, pełniej... było szczęśliwe. I Ty byłaś szczęśliwa.
Jednak... był zdecydowanie teraz zbyt gorący, a być może to, że długo byłaś w jego towarzystwie sprawiło, że jesteś na jego temperaturę bardziej wyczulona? Ah, mniejsza. Po prostu jest cieplejszy niż mogłabyś wytrzymać. I choć objęcia jego tak miłe, kuszące, wspaniałe... czas się z nich uwolnić. Próbowałaś się wyślizgnąć, bezskutecznie. Próbowałaś się odepchnąć. Jesteś od niego o wiele słabsza, więc nic dziwnego, że ten ani drgnął.
-Pssst Grillby - szepnęłaś gładząc ręką jego fioletową twarz - Muszę wyjść... - zamruczał coś w odpowiedzi i przyciągnął Cię bardziej do siebie, o ile to możliwe. Zrobiło się niebezpiecznie gorąco. Ile można, pod kołdrą z dosłownie facetem z ognia? Wierciłaś się nadal, zdeterminowana, aby od niego odejść - Grillby - stęknęłaś używając z każdą chwilą więcej siły, lecz ten nie myślał o puszczeniu Cię - Ja naprawdę...
-Co...
-O, nie śpisz? - zero odpowiedzi. Wiercu, wiercu. - Zaraz... Puść mnie...
-Hasło. - Co? Oh. Jakie? Zmarszczyłaś brwi.
-Jesteś gorący... - nie puścił - Grillby, jakie jest hasło? - nic - Puść mnie proszę. - Nadal nic. O co mu może chodzić? Zmarszczyłaś brwi patrząc się na jego śpiącą twarz. Znaczy się, zmiał zamknięte oczy, ale wszystkie znaki na ziemi i niebie mówiły Ci, że nie śpi. Droczy się i drażni Cię i wiesz co? Udaje mu się to bardzo dobrze. Nie przywykłaś do takiego zachowania. Zacisnęłaś mocniej usta i postanowiłaś spróbować z innej beczki - Muszę do łazienki.
-Wytrzymasz.
-Siku mi się chce.
-Wytrzymasz.
-Posikam ci się na łóżko.
-To je potem zmienisz. Hasło.
-Było wspaniale, jesteś wspaniałym kochankiem, zrobiłeś mi tak dobrze jak nikt inny. - mówiłaś to co Ci ślina na język przyniesie. Otworzył jedno oko. Białe ślepie wpatrywało się w Ciebie.
-Mów dalej.
-Ale co?
-Mów jak ci było.
-Wspaniale.
-Coś więcej?
-Bosko.
-Wysil się na opis to może cię puszczę.- ... Zamrugałaś kilka razy, chce więcej? Dobrze.
-Twój kutas jest taki duży i taki wspaniały i zrobił mojej cipce tak dobrze jak żaden inny.
-To brzmi jak tandetny scenariusz z pornosa dla niewyżytych prawiczków. - zamknął oko - Mów szczerze.
-Ale to jest szczere...
-Jesteś niewyżytym nastolatkiem?
-... Nie?
-Więc powiedz jak ci było.
-Dobrze. Naprawdę dobrze. Zaskakująco dobrze. Z przyjemnością jeszcze to powtórzę. Ale teraz naprawdę muszę... - puścił. Oh.Po porannej higienie zeszłaś na dół. Powinnaś może zrobić coś do jedzenia? Dla niego i dla siebie. Będzie zły, jeżeli zaczniesz mu grzebać po lodówce? A może właśnie tego oczekuje. Ta niepewność. Czujesz się jak w bajce w której zabrakło stron. Wszystko wydaje się takie nierealne, a jednocześnie prawdziwe. Ciało Cię lekko boli po wczorajszym, ale to przyjemny ból. Zwłaszcza to uczucie między nogami, jakbyś kilka godzin spędziła na jeździe konnej. Heh. Właściwie to było to. Czując jak serce bije Ci w piersi mocno poszłaś do jego kuchni i otworzyłaś lodówkę. Whiskey, cola, jakiś ogórek, pomidor, masło, więcej whiskey i coli. Co on jada przez ten cały czas? Zamknęłaś lodówkę i otworzyłaś najbliższą szafkę. Ku Twojemu zdziwieniu była pusta. W następnej był jeden garnek i patelnia.
-Już się zadomowiłaś? - aż podskoczyłaś na dźwięk jego głosu, zupełnie jakbyś została przyłapana na robieniu czegoś, czego nie powinnaś. Odwróciłaś się. Stał oparty o framugę ze skrzyżowanymi rękami. - Czego szukasz?
-Czegoś... do... jedzenia? - Potwór przez chwilę Ci się przyglądał, a następnie podszedł do Ciebie i zamknął drzwiczki od szafki jakie teraz były otwarte.
-Nie znajdziesz nic. Jadam na mieście. - Oh...
-To... może pójdziemy do mnie? Ja zrobię jakieś śniadanie czy coś... - Chwilę się zastanawiał, ale pokręcił głową
-Dziękuję, ale wolałbym nie.
-Dlaczego?
-Bo wolałbym, zjeść z tobą śniadanie tutaj - wyszczerzył się. - Zamówię coś, nie rób nic do jedzenia, masz wolne od domowych obowiązków prawda? - Wyciągnął z kieszeni telefon i bez słowa odszedł. Czułaś się ... dziwnie. Jakaś część Ciebie chciałaby mu przygotować posiłek. To byłoby... miłe, prawda? Choć inna część Twojej osobowości skakała z radości na myśl, że nie będziesz musiała nic robić. Ale cóż, to jego dom i jego zasady.
CZYTASZ
Diabelska karuzela [opowiadanie interaktywne]
FanficAutor okładki: https://the-chaos-factory.deviantart.com/ Jest to opowiadanie interaktywne. Główne poczynania bohaterki i kluczowe decyzje będą podejmować czytelnicy w komentarzach. Notki będą pojawiać się w miarę regularnie, zaś pomysły umieszczone...