Polecam do czytania tego
rozdziału posłuchać piosenki
"Atlantis"- by Seafret~~~
Minęły kolejne trzy miesiące. Junei, Sora oraz Nikutai zostali wysłani w teren aby zlikwidować wrogich shinobi, którzy posiadali ważne informacje. Była to ich trzecia tego typu misja, jednak tym razem byli tylko we trójkę. Bez osoby wyższej stopniem czy dłuższej stażem.
Dobiegli do miejsca wybuchu, który ich zaalarmował i zostali rzuceni w wir walki. Wrogów jakby nie ubywało. Z każdym zabitym, pojawiał się kolejny. Junei biegła wymijając ciosy i samej pozbawiając życia kolejnych ludzi. Z jej ostrza leciała obficie krew jego ofiar. Zgubiła z zasięgu wzroku swoich towarzyszy. Wtedy też zrozumiała, że zostali złapani w pułapkę. Czekała ich tutaj śmierć.
Wbiła katanę w kolejnego wroga, ciesząc się że nareszcie ich ubywa.
Jednak jej szczęście nie trwało długo. Coś tu nie pasowało. Jej ofiara zaczęła zamieniać się w proch ukazując przed nią osobę, której nigdy nie chciałaby widzieć w takim miejscu. Przed nią stał jej najlepszy przyjaciel. Jej brat. Nikutai. A w jego klatce piersiowej było ostrze JEJ miecza. Przerażenie ją opętało. Nie rozumiała dlaczego.-Hej młoda...- mimo swojego stanu posłał jej uśmiech. Ostatnie czego chciał to jej panika, gdy dalej była otoczona.- Proszę... Nie płacz- kolejne słowa przychodziły mu z coraz większym trudem. Z jego ust toczyła się krew, utrudniająca mu oddychanie.
-Ni-Nik...- zaczęła się jąkać, a jej ciało trząść z szoku. Przecież nie chciała. Przez nią zginie jedna z najbliższych jej osób. Sora nigdy jej tego nie wybaczy. Oh gdyby tylko wiedziała, że nawet się o tym nie dowie..
-Już cichutko- uspokajał ją dalej. Nie wiedząc dlaczego przeciwnicy pozwalali im na tą chwilę.- Pamiętaj aby zawsze przeć przed siebie i dążyć po marzenia.
-Nie chciałam! Proszę nie odchodź! Pomoc zaraz przybędzie, poczekaj tylko chwilę- zapłakała głośno. Z każdą chwilą jego twarz stawała się coraz bledsza i tracił coraz więcej krwi.
-Pamiętaj, że zawsze będę z tobą. Tym bardziej, że chcę teraz coś zrobić- mówił dalej. Przed śmiercią musiał jej coś podarować. Inaczej dostanie się to w nieodpowiednie ręce.- Chcę abyś otrzymała moją klanową umiejętność.
-Nie mogę. Po tym co zrobiłam...- pokręciła przecząco głową wciąż do końca nie przyswajając tej chorej sytuacji. Miała to być prosta misja. Mieli wrócić razem i nękać Ibikiego. Tak jak zawsze po powrocie z misji.- Nie zasługuję na to.
-Zasługujesz na to co najlepsze szczeniaku- poprawił ją. Był teraz w półsiadzie na ziemi. Jego plecy opierały się o Uchihe.- podaj mi rękę- cała drżąca wykonała polecenie. Chłopak szybko naciął ją i to samo zrobił ze swoją. Po tym, póki jeszcze miał siły, nakreślił na ich dłoniach bliźniacze symbole, które zaczęły świecić.- Ja Furushiba Nikutai, powierzam ci moje klanowe umiejętności. Jednocześnie tworząc z ciebie ich obrońcę i dziedzica- powiedział ostatkami sił. Ostatnie co zrobił to złączył ich dłonie, które rozbłysły mocniej. Wraz z zgaszeniem blasku, oddał ostatni wydech i jego serce przestało bić. Jego ciało całkowicie osunęło się na ziemię.
Oddanie przez Furushibę swoich umiejętności zawsze kończyło się śmiercią, jednak Nikutai wiedział najlepiej, że i tak ona go czeka.
Zrozpaczona Uchiha upadła na ziemię płacząc nad ciałem jej przyjaciela. Burza emocji obudziła coś w jej środku. Wraz z głośnym okrzykiem rozpaczy i bólu, przez polane przeszła potężna fala energii, która spowodowała wielki wybuch. Jej oczy widziały lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie obchodziło jej to jednak w tamtej chwili. Wycieńczona pozwoliła otoczyć się ciemności. Nie dbała już co się z nią stanie.
CZYTASZ
Junei Uchiha: Kroniki Uchiha
Fanfiction【ZAWIESZONE】 Junei miała to nieszczęście, że urodziła się w klanie Uchiha. Trenowana od dziecka przez swojego ojca - Fugaku, aby stać się tajną bronią klanu. Nie miała dzieciństwa. Zostając od razu wystawioną do walki, szybko nauczyła się żyć jako...