IV

539 38 3
                                    

Z każdym dniem w jej rodzinie jeszcze bardziej się psuło. Sytuacja stała się poważniejsza. Klan stawał się ostrożniejszy i bardziej odizolowany od innych mieszkańców.
Junei uważała to za irracjonalne. Uważali ich winnymi za atak Kyubiego sprzed kilku lat, chociaż podczas jego trwania nie pozwolili im nawet walczyć z nim.

Wizyty człowieka w masce stały się codziennie. Prócz opowiadania jej o historii shinobi, zaczął również mówić o sobie. Jednak dalej nie poznała jego tożsamości, powoli zaczynała mu ufać.
Nauczył ją nawet kilku technik jak i podarował katanę, która od pokoleń należała do ich klanu. Wiedziała że głupio postępuje ufając mu, jednak nic nie mogła na to poradzić. Była tylko dzieckiem. Niezwykle dojrzałym jak na swój wiek, lecz wciąż dzieckiem. A były one łatwe do manipulowania co nie raz ludzie wykorzystywali...

Pewnego dnia podczas treningu Itachi zapytał ją o coś, przyprawiając ją o zawał.
-Junei-chan, powiedz co to za obca chakra pojawia się w twoim pokoju?- ledwo udało jej się ukryć zaskoczenie i nutkę strachu.

-O czym mówisz Aniki?- spojrzała na niego niezrozumiale. Dowiedział się? Ale jak? Sama ledwo wyczuwała chakrę mężczyzny, a była lepszym sensorem od swojego brata. Nie wiedziała też dlaczego, ale nie chciała aby Itachi dowiedział się o zamaskowanym. Ufała bratu ze wszystkim, a jednak bała się że się dowie.

-Hm.. pewnie tylko mi się wydawało- mruknął ciszej i wrócił do ćwiczeń. Junei odetchnęła z ulgą, ciesząc się kupionym kłamstwem. Była jednak rozkojarzona. Od parunastu minut miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Nikogo prócz ich dwójki jednak tam nie było, zostawiła więc tą informacje dla siebie, nawet jeśli było to głupie.

Gdyby jednak tylko wiedziała, że za drzew przygląda jej się przywódca przestępczej organizacji inaczej by się zachowała.
-Intrygujące- szepnął tajemniczy osobnik osuwając się w mrok lasu.

Czarnowłosa odwróciła głowę w tamtym kierunku, jednak dalej nikogo tam nie było. Wyrywając się z zamyślenia spojrzała w górę ku niebu i latającym ptakom.
Z nikąd pojawił się przed nimi członek ANBU ze zwojem w dłoni.

-Wytyczne od Hokage-sama- powiedział podając papiery czarnookiej i znikając tak szybko jak się pojawił.
Itachi spojrzał na siostrę uśmiechając się lekko.

-To może być coś ważnego, idź- polecił samemu kierując się z powrotem do zamieszkanej części wioski. Usłyszał jeszcze ciche "Hai" i został sam. Westchnął wiedząc, że czeka go jeszcze narada klanu dzisiejszego wieczoru. Narada w której bardzo nie chciał uczestniczyć, jednak dla własnego dobra musiał. Inaczej byłoby to podejrzane.

-Gotów?- zapytał opierający się o drzewo Shisui, na co tylko przytaknął. Oboje mieli swoją role do odegrania. Dla większego dobra..

***

-Wzywałeś Hokage-sama?- zapytała Junei stojąc przed głową wioski, gotów do zadania.
Poza nimi w pokoju był jeszcze Danzo Shimura, jednak zaraz szybko wyszedł pozostawiając po dobie tylko nieprzyjemną aurę.

-Tak, mam dla ciebie ważną misje Junei-chan- pokiwał głową zaciągając się dymem ze swojej fajki. Uchiha zawsze zastanawiała się jakie ziółka pali.- Będzie to niebezpieczna misja rangi A, podchodząca pod te rangi S- powiadomił już w pełni przyglądając sie jej reakcji. Ona jednak dalej stała niewzruszona, czekając aż kontynuuje.- Musisz dostarczyć ten zwój Raikage. Zależą od niego stosunki naszych wiosek. Rozumiesz więc chyba powagę sprawy- pokiwała głową. Odebrała zwój i od razu zapieczętowała go na nadgarstku. Zdziwiło to trzeciego, gdyż wcześniej nie widział aby to robiła. Przypomniał jednak sobie, że nie tak dawno temu zezwolił jej na przestudiowanie zwojów między innymi klanu Uzumaki. Widocznie musiała się tego nauczyć. Uśmiechnął się na ten fakt. Wiosce przyda się ktoś z taką wiedzą i to ktoś, który potrafi ją wykorzystać w praktyce. Odchrząknął widząc, że zbyt bardzo pogrążył się w myślach.- Wyrusz jak najszybciej i przygotuj się na to, że będzie to kilkutygodniowa misja. Możesz iść.

Junei Uchiha: Kroniki UchihaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz