W tamtym czasie Imperium Galry było trochę większe i paskudniejsze niż dzisiaj. A mówiąc ,,paskudniejsze" nie mam na myśli brzydkich ludzi szwędających się po ładnych miejscach. Mam na myśli żołnierzy Galry na każdym kroku i statki ostrzeliwujące nas gdziekolwiek byśmy się nie pojawili. To w tamtym czasie i w jednym z tamtych miejsc miałem zginąć.
Codzienna odprawa, starałem się nie usnąć. Shiro zawsze dużo mówi tym swoim poważnym głosem. Wtedy wskazał na Układ Laluu.
- Laluu jest strategicznie ważnym dla nas miejscem – powiedział i już zaczynał szkicować nowe plany. – Dlatego to naprawdę ważne żeby zdobyć je zanim ruszymy dalej.
- Mogę ruszyć na zwiad – zaproponował Keith. – Zobaczę co i jak. Znajdę słabe punkty...
Shiro zmierzył go takim spojrzeniem, że ten natychmiast się zamknął. A to nowość. Keith jest przecież jego pupilkiem.
- Dopiero co wróciłeś z jednej misji, Keith – powiedział Shiro. – Nie wyślę cię na drugą. Nawet dobrze nie wyleczyłeś tej ręki – wskazał na bandaże a potem na mnie. – Lance poleci na zwiad.
Uwierzcie, że gdybyście byli Lancem Do-Niczego-Się-Nie-Nadaje McClainem to słysząc takie słowa, posikalibyście się z radości. Wolałem jednak nie zachowywać się jakby nadeszła wcześniejsza gwiazdka i tylko wykonałem gest zwycięstwa. Keith popatrzył na mnie z mordem w oczach.
- Polecisz tam nie Lwem a zwykłym statkiem – ciągnął Shiro. – Zeskanujesz tyle terenu ile zdołasz, podłożysz skanery i pluskwy. Może uda ci się wybadać ile stacjonuje tam wojska. Potem wrócisz tutaj. Nic więcej.
- Tak jest – zasalutowałem.
- Ale Shiro! – zaprotestował Keith. – Lance nigdy nie był na tego typu misji. A co jak sobie nie poradzi?
- Poradzę sobie – syknąłem, bo nie miałem zamiaru stracić pierwszej od dawna ważnej misji.
- Poradzi sobie – powiedział twardo Shiro.
To miało najwyraźniej uciąć dyskusję, ale Keith nie wyglądał jakby miał zamiar się poddać.
- Shiro... - próbował coś wtrącić.
Och, ja już dobrze znałem te zagrywki. Tak samo jak to, że Shiro szkolił tego emo gamonia na swojego zastępcę. Spędzali mnóstwo czasu razem a czasem można ich było spotkać stojących gdzieś razem, z kubkiem kawy i rozprawiających o czymś, co nie miało dotrzeć do uszu zwykłych śmiertelników. Wiedziałem, że Keith może w każdej chwili zabrać Shiro w ustronne miejsce i wybić mu z głowy powierzanie mi czegokolwiek. Chciałem mu przerwać, ale tym razem to Shiro zareagował.
- Keith, dosyć – to brzmiało jak rozkaz i w końcu uciszyło gamonia. – A teraz następna sprawa.. Pidge, sprawdzałaś już czy...?
Mimo, że rozmowa ruszyła do przodu Keith nadal gapił się na mnie z tym swoim mordem w oczach. Stanęło na moim. Dlatego zaraz po odprawie zmyłem się, żeby przygotować się do misji.
- A więc... - zerknąłem na listę. – Skanery, pluskwy, znaczniki, gniazdka śledzące, łaziki, tropiciele...
- Serio? – odezwał się głos znikąd. – Zrobiłeś sobie listę?
Opuściłem kartkę. Stał dokładnie naprzeciwko mnie. Próbowałem nie wkurzyć się od samego patrzenia na niego.
- Zrobiłem listę – odparłem. – Chcesz czegoś ode mnie?
- Czy ty w ogóle wiesz w co się pakujesz?
Okej, jednak się wkurzyłem.
- Keith, wiem, że w twoim idealnym świecie tylko ty wiesz jak uratować wszechświat, ale przypominam, że jest pięciu paladynów. Idź zajmij się wkurzaniem kogoś innego.
CZYTASZ
Liczymy się tylko ty i ja
FanfictionPowiedziałeś mi kiedyś, że pośród nieskończoności wszechświata jesteśmy mali i nieistotni. Ale to nie ważne, bo póki jesteśmy razem liczymy się dla siebie tylko ty i ja. Ty i ja. (Ship Klance (Keith i Lance) z Voltron: Legendary Defender)