4. Wszystko jasne

816 75 17
                                    

- Chyba wiesz, jaka jestem ci wdzięczna za to, że zostaniesz dzisiaj po południu z bączkiem?

- Już mówiłam, że nie ma sprawy. Jeśli tylko odpowiednio wcześnie mnie uprzedzisz, to żaden problem.

Elwira miała jeszcze ochotę zapytać, czy ich „zapasowa" niańka w postaci brata Tymka, nie miała dzisiaj czasu, ale zrezygnowała. Po tym, jak niecały tydzień temu Marek wyprowadził ją z równowagi, starała się nie wracać do tego myślami. Z jednej strony nadal gdzieś pod skórą, gotowała się w niej krew na myśl o treści jego słów, a z drugiej strony, ona sama dała się ponieść emocjom i wykrzyczeć na niego wszystko to, co leżało jej na „wątrobie". Nie było to ani ładne, ani eleganckie z jej strony, ale sam się o to prosił. W każdym razie takie miała wrażenie.

Jedno było pewne, mogła się już czuć bezpiecznie, jeśli chodziło o jakiekolwiek swatanie czy zaloty z jego strony. Co do tego drugiego była raczej pewna, że Marek nie podejmie się już kolejnej próby. Doskonale pamiętała jego wyraz twarzy, gdy rzuciła w niego „aroganckim dupkiem". I tak jakoś na samo wspomnienie tej sceny, chciało jej się śmiać. Musiała to przyznać, że chyba żaden facet jak dotąd, nie usłyszał od niej tylu gorzkich słów.

„Ale sam się o to prosił" – powtarzała w myślach jak mantrę.

Obiektywnie rzecz biorąc, nie powiedział niczego, co nie byłoby prawdą. Jedynie forma przekazu pozostawiała wiele do życzenia.

„Owszem, mam czas i możliwość, by o siebie zadbać" – mruczała pod nosem, wcierając wieczorem, po kąpieli, kremy i balsamy w swoje ciało. Regularnie chodziła do fryzjera i kosmetyczki. Starała się dbać o swoją linię i raz w tygodniu uczęszczała na basen. Zresztą jak wszystkie kobiety w jej rodzinie, była szczupła i wysoka.

- Tylko błagam – dodała, wyrywając się z zamyślenia. – Nie chcę od was żadnych dowodów wdzięczności. Jesteśmy rodziną i dlatego pomagamy sobie nawzajem.

Marietta wychyliła się zza ściany kuchni i przyjrzała jej przez moment, po czym cofnęła i wróciła z aromatyczną kawą.

- Proszę – powiedziała, kładąc przed nią filiżankę. – Ja na razie mogę jedynie upajać się zapachem tego cudownego napoju. Dlatego lubię gości w domu, bo jest też okazja do parzenia kawy.

Następne zajęła wolny fotel i rozsiadła się w nim wygodnie.

- A byłaś w końcu w tym teatrze? – zagadnęła ją siostra.

- Tak. Sztuka była wyśmienita – odparła z entuzjazmem. – Naprawdę szkoda, że z Tymonem nie mogliście skorzystać z biletów. No ale może innym razem. W każdym razie, gorąco wam polecam.

- Marek też się pojawił? – dopytała niby od niechcenia.

- Tak, był.

- I?

- I co? Jak chcesz znać jego opinię o sztuce, to sama zapytaj.

- Aha – siostra spojrzała, gdzieś w bok, ale zaraz też uśmiechnęła się do niej, rozpoczynając rozmowę na inny temat.

Mimo to, w głowie Elwiry zaczęła kiełkować pewna myśl. „A co jeśli cała ta sytuacja z odparzoną pupą, opieką nad dzieckiem i teatrem była czymś zaplanowanym? Nie, niemożliwe".

Przyglądała się z zaciekawieniem rozgadanej Marietcie. Nie sądziła, by Marek został wtajemniczony w taki plan lub miał z nim coś wspólnego, ale jeśli chodziło o jej najmłodszą siostrę to ...

„Przestań, przecież nie odparzyłaby specjalnie pupy dziecku, byś mogła spotkać się z jakimś gościem ... Jednak czy na pewno?"

Sama już nie wiedziała. Ewidentnie to Marietta z Tymonem byli owymi „niektórymi bliskimi z rodziny", o czym wspomniał Marek w czasie ich kłótni, którzy widzieli ich razem. Może odparzenie się pupy bączka było jedynie nieszczęśliwym-szczęśliwym zbiegiem okoliczności, a w razie jego braku, Marietta wymyśliłaby coś innego? Mogła jej także specjalnie wspomnieć o tym, że tamtego popołudnia Marek zostanie z dzieckiem, a znając dobrze swoją najstarszą siostrę, była pewna, że ta przyjedzie do ich mieszkania, sprawdzić, czy z dzieckiem wszystko w porządku. Jednak ponownie pozostawała sprawa zostawienia dziecka z osobą, która nie zna się na opiece nad bobasami. Lekkomyślność czy brawura? Czy bezpieczeństwo i zdrowie synka, byłoby dla Marietty czymś mniej ważnym od prywatnego szczęścia jej siostry? Za dużo niewidomych i domysłów.

Nowe widokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz