Nie miał ochoty obchodzić hucznie swoich czterdziestych urodzin, ale przypadkiem obiecał to kiedyś bratu, a ten jak widać, wziął sobie to do serca. Ostatnia okrągła rocznica wypadła dziesięć lat wstecz, lecz wtedy był w żałobie po Adriannie i nie musiał niczego świętować. Każdy to rozumiał. A teraz jego rodzina uznała, że okres żałoby ma już dawno za sobą i czas uczcić z bliskimi ten czterdziesty jubileusz urodzin.
Nie chciała żadnej imprezy w lokalu i od razu zaproponował swoje mieszkanie, na co Tymon zgodził się ochoczo. Oczywiście powiadomił sąsiadów i ochronę osiedla dwa tygodnie wcześniej, iż będzie organizował przyjęcie, które dla niektórych może okazać się nico za głośne. Jako że on sam średnio znał się na przygotowywaniu tego typu uroczystości, a żona brata miała na głowie małe dziecko i nijak nie była w stanie pomóc, zamówił poleconą firmę, która w całości zajęła się organizacją imprezy.
Gości namnożyło się sporo, ale tak naprawdę to na obecności tylko jednego z nich zależało mu najbardziej. A raczej jej, Elwiry, kobiety, o której stanowczo za dużo myślał, a która jasno dało mu do zrozumienia, że go nie chce. Że jego osoba w ogóle jej nie interesuje. Kiedy to sobie uświadomił, w pewien sposób zabolało to nie tylko jego ego, co pewny element ciała, który już od dawna nic nie czuł.
Co więc takiego miała w sobie ta kobieta, że nie mógł jej wyrzucić z głowy? A może to jego ciało dość miało tej dekady wstrzemięźliwości? Kiedy to nie mogło być możliwe, po prostu nie mogło! Zawsze panował nad swoim emocjami, więc co? Na starość nie potrafił się opanować? Najgorsze w tym wszystkim było to, że sam sobie był winny zaistniałej sytuacji. I nie chodziło wcale o tamtą kłótnię, ale o fakt, że brat z Mariettą podali mu Elwirę „na tacy", a on w swojej zarozumiałości odrzucił tak cudowny prezent!
Mógł jedynie zgrzytać zębami i wodzić z nią wzrokiem, który robił się coraz bardziej smętny. Katował się bez sensu, ale nic na to nie mógł poradzić. Gdy Elwira była w zasięgu jego wzroku, karmił się jej widokiem, dostając od tego moralnej niestrawności. To tak jakby lekarz mu czegoś nie zalecał, dla jego własnego dobra, a on i tak nie mógł sobie odmówić tej używki. Co więcej, wiedział, że będzie u niego w domu na urodzinach i nie mógł się doczekać, by ją zobaczyć. Tyle okazji do spojrzeń! Jak zadurzony szczeniak, obserwujący swoją sympatię na szkolnym korytarzu w młodości.
Nie wiedział, co ma o sobie samym myśleć. Gdzie podział się ten opanowany i spokojny facet, którym był do niedawna? Teraz odczuwał jedynie wewnętrzny chaos, który nieco łagodniał, gdy jego myśli wędrowały ku Elwirze. A kiedy mógł ją zobaczyć, ponownie czuł się opanowany. To nie miało sensu! A może przy niej ponownie był sobą, ponieważ wiedział, czego chce? Dlaczego więc wszystko wydawało się takie skomplikowane? Dlaczego?! „Bo nigdy nie będzie twoja, arogancki dupku!" - sam wyzywał się w duchu jej słowami.
Nie liczył na bezpośrednią czy nawet prywatną rozmowę w cztery oczy. Oprócz składania życzeń. Boże, a wyglądała tak idealnie, stojąc przed nim w swojej zwiewnej, błękitnej sukience. Skąd ona je brała? Ponownie kreacja, którą miała na sobie, pasowała do jej osoby w stu procentach. Stonowana, subtelna i elegancka, podkreślająca dyskretnie jej atuty. Materiał sięgał przed kolano, a jej niewysokie szpilki perfekcyjnie podkreślały zgrabne nogi. Zdecydowanie było z nim coraz gorzej, skoro widok kobiecych nóg sprawiał, że robiło mu się cieplej. Tylko że to nie były jakieś „postronne" nogi. Zapewne przesadzał, ale co mógł poradzić, że Elwira jawiła mu się obecnie jako kobieta idealna. Nie tylko charakterem, sposobem bycia, tym co sobą prezentowała, ale również urodą.
Nawet jej niechęć do niego była obecnie w pełni usprawiedliwiona. Jak mógł jej powiedzieć coś tak okropnie głupiego? Gdyby teraz ktoś odezwał się do niej w ten sam sposób, dałby palantowi w twarz. Miała rację. Był aroganckim, zarozumiałym i zadufanym w sobie dupkiem, który nie zasłużył sobie na kogoś takiego jak ona. Teraz, tak bardzo chciał się zmienić, właśnie dla niej i przez nią. Nie wiedział tylko jak tego dokonać. Co miał z sobą zrobić? Jak jej to pokazać, udowodnić? Miał wrażenie, że jest już dla niego za późno. I na naukę. I na zdobycie Elwiry. Czuł się bezradny, ale postanowił nie odmawiać sobie jej widoku, nawet jeśli to tylko pogorszy jego i tak nieciekawą sytuację.
CZYTASZ
Nowe widoki
Short StoryBo na miłość nigdy nie jest za późno. Dwoje dojrzałych ludzi: kobieta i mężczyzna. Żyją sami, lecz niesamotnie. Być może to los zdecydował o tym za nich, a być może częściowo sami świadomie podjęli taką decyzję. Co, jeśli jednak ten sam los zechce o...