No i miała swoją drugą pierwszą młodość, w postaci dwóch kresek na teście. I nie mogła uwierzyć w to, co widziała na własne oczy. Była w ciąży. Będzie miała własnego dzidziusia. To znaczy będą go mieli razem. Poczuła jak robi się jej duszno i ciasno w łazience, dlatego przysiadła na brzegu wanny. Potrzebowała powietrza. Tlenu, tak tlenu. Weszła do salonu i stanęła w otwartym na oścież oknie. Zastanawiała się, czy ma się z siebie śmiać czy płakać nad własnym brakiem odpowiedzialności.
„I co ja mam teraz zrobić?"
W głowie miała mętlik. Nie chciała od samego początku myśleć o swoim dziecku, jak o pomyłce, gdyż wiedziała, że testy ciążowe dają niemal stuprocentowy wynik. Jednak chciała być pewna. Jeśli faktycznie była w ciąży, to w bardzo wczesnej i wątpiła, by USG mogło cokolwiek pokazać, ale i tak postanowiła niezwłocznie udać się do ginekologa.
Lekarz jedynie potwierdził jej przypuszczenia, zlecając dodatkowe badania z krwi w laboratorium oraz przepisując kwas foliowy.
- Proszę zrobić to badanie teraz oraz powtórzyć za tydzień. Jeśli poziom hormonu będzie się zwiększał, to znaczy, że ciąża rozwija się prawidłowo. W razie jakichś niepokojących objawów w postaci bólu lub krwawienia z dróg rodnych, proszę niezwłocznie się do mnie zgłosić. W przeciwnym razie zapraszam do mnie ponownie za trzy tygodnie z wynikami badań. Czy wypisać pani zwolnienie?
Chętnie skorzystała z propozycji lekarza, gdyż była teraz w jeszcze większej emocjonalnej rozsypce, niż trzy dni wcześniej.
- Proszę odpoczywać i prowadzić oszczędny tryb życia. Jest pani w grupie większego ryzyka, dlatego musimy być bardziej czujni, co jednak wcale nie oznacza, że będą problemy. Proszę po prostu na siebie uważać. Następnym razem, gdy się pani do mnie zgłosi, zapewne będziemy już mogli zobaczyć coś na USG i wtedy wystawię pani zaświadczenie do pracy, gdyż będziemy w stu procentach pewni ciąży.
- Dziękuję - powiedziała, wstając z miejsca.
- I tak jak mówiłem. Proszę na siebie uważać. Oszczędzać siły i niczym się nie denerwować.
Czy to w ogóle było możliwe?
***
Wiedziała, że musi się spotkać z Markiem i porozmawiać. Nie przez telefon, a w cztery oczy. W Internecie znalazła adres sklepów, którymi kierował, a w jednym z nich dowiedziała się, gdzie znajdowało się jego biuro.
Następnego dnia, bez zbędnego ociągania, od razu się tam udała. Bez zapowiedzi, tak jak sama kiedyś powiedziała, że nie umówiłaby się z nim za nic na świecie. Skoro tak, niech będzie. Raz kozie śmierć i autentycznie czuła się, jakby szła na wykonanie wyroku, z sercem w gardle.
Wolała się nawet nie zastanawiać, jak to wszystko miałoby niby wyglądać, bo przecież byli rodziną. Sam fakt, iż zaszła z nim w ciążę, nie oznaczał, że się z nią ożeni. Nie te lata i nie te czasy. Zresztą, nie chciała, by żenił się z nią... z powodu ciąży, czy jakiekolwiek innego powodu, prawda? To wszystko wydało się nagle aż nadto skomplikowane, ale musiała mu powiedzieć. Był ojcem, a ona nigdy nie usunęłaby ciąży. Prawda, nie chciała dzieci, ale też żadnego nigdy by nie skrzywdziła. Nie ważne czy miało jeden centymetr czy sto wzrostu. Aborcja kłóciła się z jej większością zasad moralnych i nawet tak skomplikowana sytuacja w jakiej się znalazła, nie byłaby w stanie jej do niej skłonić.
Od samego początku wiedziała, że urodzi to dziecko, a prędzej czy później Marek dowiedziałby się, że jest w ciąży i co wtedy? Bladego pojęcia nie miała, co będzie mówić rodzinie i znajomym na temat ojca dziecka. Bynajmniej się go nie wstydziła, ale chciała wpierw właśnie z nim ustalić, czy życzy sobie widnieć w akcie urodzenia. Poza tym oficjalnie mogła trzymać w tajemnicy przed rodziną jego ojcostwo, jeśli tego by chciał. Nie potrzebowała też żadnych alimentów. Była pewna że finansowo sama sobie poradzi. Jednak wpierw musiała mu powiedzieć, zobaczyć reakcję, co sądzi i jak on się na to wszystko zapatruje.
CZYTASZ
Nowe widoki
Short StoryBo na miłość nigdy nie jest za późno. Dwoje dojrzałych ludzi: kobieta i mężczyzna. Żyją sami, lecz niesamotnie. Być może to los zdecydował o tym za nich, a być może częściowo sami świadomie podjęli taką decyzję. Co, jeśli jednak ten sam los zechce o...