❇️18❇️

139 16 7
                                    

Powoli odchyliłam drzwi zaglądając do środka. Mona nie kulila się i nie wydawała jęków. Całe szczęście. Teraz mogła pogadać z Raphaelem na spokojnie. Miałam tylko nadzieję, że nie dojdzie do rękoczynów. Mikey czekał na mnie dalej stojąc i opierając o drewnianą kolumnę baldachimu.

-Mona- zaczęłam.

Podniosła się powoli kładąc kark na wezgłowiu.

-Ktoś chce z tobą porozmawiać- zakończyłam.

Rozszerzyłam drzwi. Lisa widząc Rapha poprawiła się na łóżku zaciskając mocniej ręce w pięści. Zatrzymała powietrze w płucach.

-Co ty tu robisz?- spytała.

-Przyszedłem do ciebie- odrzekł.- Jakby nie patrzeć to dziecko jest moje i ty też jesteś moja. Prze... przepr... przepraszam cię. To nie jest tak, że nie chce go tylko...

-Tylko co?

-Tylko boję się o ciebie i o nie. Gdyby któremuś z was coś się stało... Nie wybaczyłbym sobie tego, Mona.

-A ja nie mogę wybaczyć sobie, że nie domyśliłam się wcześniej. Miałam nudności, bóle głowy, spóźniał mi się okres i brzuch mi się powiększał.

Nie dostrzegałam zbytnio jej powiększonej talii. Gdy się tu znalazłam wyglądała podobnie.

-Przecież nie musicie usuwać dziecka- wtrąciłam.-Znajdziemy jakieś rozwiązanie.

-Ja je już znalazłam- odezwał się głos trzeci.

Obejrzałam się za siebie zauważając postać w czarnym płaszczu z kapturem skutecznie zasłaniającym twarz.

-Kim jesteś? - spytałam stanowczo odchodząc krok do tyłu.

Tajemnicza osoba powoli ściągnęła zakrywając jej oblicze materiał. Te czarne włosy i wygląd dwudziestolatki nadal mnie zaskakiwały.

-Grace?- wydusiłam.

Lincoln przeszła obok mnie, potem minęła Rapha kucając blisko Mony. Powoli wyciągnęła rękę w kierunku jej brzucha.

-Mogę?

-Proszę- rzuciła szybko.

Grace położyła dłoń na części ciała, a jej czerwone paznokcie połyskiwały w świetle. Zamknęła oczy skupiając się na wyczuciu dziecka.

-Śmieje się- wyjaśnia.- I uwielbia głos swojej mamy.

Lisa spojrzała na swój brzuch z czułością uśmiechając się. Pierwszy raz odkąd dowiedziała się o ciąży. Raph siedział obok niej łapiąc ją za rękę. Grace zabrała dłoń ponownie pytając:

-Chcecie poznać płeć?

-To już?- zdziwiła się Mona.

-To piąty miesiąc- wyjaśniła.-No to jak?

-Mów- poganiał ją Raph.

-Twoja narzeczona urodzi ci ślicznego synka- powiedziała.

Wmurowało mnie w podłogę. Mikey'go i Raphaela zresztą tak samo. Bedzie chłopiec.

-Właśnie wzmocniłam twój organizm- wyjaśniła Grace. -Dziecko jest żółwiem, ale o rozmiarach normalnego noworodka. Byłoby ze trzy razy cięższe, a dzięki temu będziesz odczuwać masę małego człowieka.

-Dzięki- rzuciła Mona.

-A teraz do rzeczy-ciągnęła.- Wiem, że wychowanek dziecka w tak niebezpiecznych warunkach będzie naprawdę trudne, tak więc mam propozycje.

Miasto CieniWhere stories live. Discover now