Powoli odchyliłam drzwi zaglądając do środka. Mona nie kulila się i nie wydawała jęków. Całe szczęście. Teraz mogła pogadać z Raphaelem na spokojnie. Miałam tylko nadzieję, że nie dojdzie do rękoczynów. Mikey czekał na mnie dalej stojąc i opierając o drewnianą kolumnę baldachimu.
-Mona- zaczęłam.
Podniosła się powoli kładąc kark na wezgłowiu.
-Ktoś chce z tobą porozmawiać- zakończyłam.
Rozszerzyłam drzwi. Lisa widząc Rapha poprawiła się na łóżku zaciskając mocniej ręce w pięści. Zatrzymała powietrze w płucach.
-Co ty tu robisz?- spytała.
-Przyszedłem do ciebie- odrzekł.- Jakby nie patrzeć to dziecko jest moje i ty też jesteś moja. Prze... przepr... przepraszam cię. To nie jest tak, że nie chce go tylko...
-Tylko co?
-Tylko boję się o ciebie i o nie. Gdyby któremuś z was coś się stało... Nie wybaczyłbym sobie tego, Mona.
-A ja nie mogę wybaczyć sobie, że nie domyśliłam się wcześniej. Miałam nudności, bóle głowy, spóźniał mi się okres i brzuch mi się powiększał.
Nie dostrzegałam zbytnio jej powiększonej talii. Gdy się tu znalazłam wyglądała podobnie.
-Przecież nie musicie usuwać dziecka- wtrąciłam.-Znajdziemy jakieś rozwiązanie.
-Ja je już znalazłam- odezwał się głos trzeci.
Obejrzałam się za siebie zauważając postać w czarnym płaszczu z kapturem skutecznie zasłaniającym twarz.
-Kim jesteś? - spytałam stanowczo odchodząc krok do tyłu.
Tajemnicza osoba powoli ściągnęła zakrywając jej oblicze materiał. Te czarne włosy i wygląd dwudziestolatki nadal mnie zaskakiwały.
-Grace?- wydusiłam.
Lincoln przeszła obok mnie, potem minęła Rapha kucając blisko Mony. Powoli wyciągnęła rękę w kierunku jej brzucha.
-Mogę?
-Proszę- rzuciła szybko.
Grace położyła dłoń na części ciała, a jej czerwone paznokcie połyskiwały w świetle. Zamknęła oczy skupiając się na wyczuciu dziecka.
-Śmieje się- wyjaśnia.- I uwielbia głos swojej mamy.
Lisa spojrzała na swój brzuch z czułością uśmiechając się. Pierwszy raz odkąd dowiedziała się o ciąży. Raph siedział obok niej łapiąc ją za rękę. Grace zabrała dłoń ponownie pytając:
-Chcecie poznać płeć?
-To już?- zdziwiła się Mona.
-To piąty miesiąc- wyjaśniła.-No to jak?
-Mów- poganiał ją Raph.
-Twoja narzeczona urodzi ci ślicznego synka- powiedziała.
Wmurowało mnie w podłogę. Mikey'go i Raphaela zresztą tak samo. Bedzie chłopiec.
-Właśnie wzmocniłam twój organizm- wyjaśniła Grace. -Dziecko jest żółwiem, ale o rozmiarach normalnego noworodka. Byłoby ze trzy razy cięższe, a dzięki temu będziesz odczuwać masę małego człowieka.
-Dzięki- rzuciła Mona.
-A teraz do rzeczy-ciągnęła.- Wiem, że wychowanek dziecka w tak niebezpiecznych warunkach będzie naprawdę trudne, tak więc mam propozycje.
YOU ARE READING
Miasto Cieni
FanfictionApril O'Neil -zwykła dziewczyna, która żyje w normalnym Nowym Jorku i ma normalne życie... a przynajmniej tak jej się wydaje. Bo gdy spotyka dziwnego chłopaka, który nie jest człowiekiem jej świat wywraca się do góry nogami. Okazuje się, że nie jest...