5 Tylko do tego sie nadajesz

1.7K 75 16
                                    

Rano wszyscy oprócz mnie i Wojtka obudzili się z wielkim kacem. Więc na  śniadaniu prawie nikt się nie odzywał. Chociaż ja miałam dzisiaj ochotę na rozmowę, tak samo jak Wojtek byłam pełna energii i nastawiona pozytywnie do dzisiejszego dnia. Oczywiście nie aż tak bardzo żeby się do niego odezwać mimo to że był jedyną osobą która była wstanie rozmawiać.

-Kac morderca nie ma serca co? - zaśmiałam się w stronę Lewandowskiego.

-Nawet nie wiesz jak. Nie wypiłem więcej niż zwykle, a czuję, że głowa zaraz mi wybuchnie.

-To karma. - popatrzyłam na niego, a potem na Kubę, który z równie wielkim bólem głowy siedział przy stoliku obok.

-Jaka karma?  - zdziwił się Robert.

-Za to, że zostawiliście mnie z tym waszym durnym bramkarzem i wywieźlizcie nas nie wiadomo gdzie.

-To była tylko pomyłka.

-Aha i przez pomyłkę nie zadzwoniliście do nas tylko stwierdziliście, że dobrze się bawimy?

-Oj no już się nie obrażaj kwiatuszku no - podszedł do naszego stolika Kuba. - Jakoś ci to wynagrodzimy.

-To raczej mi powinniście. Wytrzymajcie z nią dłużej niż dwie godziny to wam chyba zapłacę - wtrącił się do rozmowy Wojtek.

-Napewno łatwiej ze mną wytrzymać niż z tobą - odgryzłam się mu.

-Ale proszę was zlitujcie się nad biednym Sławkiem i mówcie ciszej - powiedział błagalnym tonem Peszko.

-Dobra już się nie odzywam pijaki - zaśmiałam się i po skończonym posiłku ruszyłam w stronę pokoju.

Gdy szłam korytarzem poczułam jak ktoś się na mnie przewraca, a pod wpływem jego ciężaru również upadłam.

-Tak bardzo cię przepraszam. Zagapiłem się i no wiesz. -Powiedział chłopak lekko się uśmiechając i pomagając mi wstać. Muszę przyznać, że był naprawdę przystojny i zgodzi się ze mną napewno wiele dziewczyn. Oczywiście odrazu go rozpoznałam. Mimo, że mój największy wróg jest piłkarzem to bardzo lubiłam ten sport i wiedziałam o nim wszystko. No dobra prawie. Naprawdę dalej nie potrafię ogarnąć spalonego, mimo że przez próbowało mi go wytłumaczyć już wiele osób.

-Nic się nie stało naprawdę. -uśmiechnęłam się.

-Może dasz się zaprosić na kawę w ramach przeprosin? Mario jestem - wyciągnął do mnie rękę.

-Z miłą chęcią, Kinga - odpowiedziałam. - To może jeszcze się zgadamy? Bo teraz muszę już iść - pożegnałam się z niemieckim piłkarzem. I ruszyłam w stronę pokoju. Chociaż bardzo mi się spodobał i chętnie bym z nim jeszcze porozmawiała to niestety niedługo piłkarze mają trening, a ja muszę zobaczyć ich sprawność. W końcu przyjechałam tu pracować.

Weszłam do pokoju w którym siedział wyraźnie wkurzony Wojtek. Nie zastanawiając się co takiego mu się stało usiadłam na łóżku i sięgnęłam po telefon.

-O czym gadalaś z Mario? - burknął nagle Wojtek.

-A co cię to obchodzi? - z trudem powstrzymywałam się od śmiechu. On naprawdę myślał, że będę mu opowiadać o moich rozmowach? Tak poprostu?

-Pewnie znowu na niego wpadłaś albo coś. Poprostu nie chcę żebyś robiła nam wstyd jak to ty potrafisz.

-A żebyś wiedział, że to on na mnie wpadł. I raczej nie zrobiłam wam wstydu skoro zaproponował mi spotkanie. - uśmiechnęłam się arogancko

-Zgodziłaś się? - zapytał szybko pomijając resztę mojej wypowiedzi.

-No tak... -zdziwiło mnie trochę to pytanie.

-Pewnie chcę cię tylko przelecieć. Chociaż w sumie to tylko do tego się nadajesz - powiedział szybko zdenerwowany nawet nie wiem dlaczego Wojtek.

-Słucham? - Nie mogłam uwierzyć, że to powiedział. Mimo, że powiedział to Szczęsny to i tak bardzo mnie zabolało. Oczy mi się zeszkliły, ale naszczęscie udało mi się powstrzymać płacz. - Przesadziłeś. Nawet po tobie się tego niespodziewałam. - powiedziałam zachrypniętym głosem i zostawiłam Wojtka samego w pokoju.

WOJTEK

-Słucham? - widać było, że ledwo powstrzymywała się od płaczu. - Przesadziłeś. Nawet po tobie się tego niespodziewałam - powiedziała i wyszła z pokoju.

Fakt przesadziłem i to nawet bardzo. Nie wiem dlaczego to powiedziałem. Przecież nic mi teraz nie zrobiła.
Gdy zobaczyłem ją na korytarzu z Mario odrazu pogorszył mi się humor.  Nawet nie wiem dlaczego. Powinienem się cieszyć, że mam od niej spokój. A ja zamiast tego gotowałem się w środku.
Później gdy usłyszałem, że się z nim umówiła to coś we mnie pękło. Nie panowałem nad tym co mówię. Może nie mam o Kindze dobrego zdania, ale nie uważam jej za dziwke.
Tylko dlaczego ja tak wybuchłem? Jestem zazdrosny o to, że znajdzie sobie kogoś szybciej niż ja? Że tym razem ona będzie lepsza? Bo chyba tylko o to mogę być zazdrosny. Bo chyba nie o nią, aż tak mocno na głowę nie upadłem.
Mimo wszystko muszę ją przeprosić. To będzie trudne, ale muszę dać radę.

Hej 💖

Kolejny rozdział
Mam nadzieję że się podoba.

Nie wiem czy jest sens pisania tego dalej bo nikt tego nie czyta i nie głosuje ani komentuje, ale cały czas wierzę że to się zmieni.

Dziękuję za głosy pod ostatnim rozdziałem oraz komentarz od
Buntowniczka89

mam nadzieję się podobał pamiętajcie żeby zostawić gwiazdę i komentarz

Never say Never / Wojciech Szczęsny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz