Rozdział pierwszy, czyli o pewnym bogu w gościach u pewnego miliardera

3.9K 255 31
                                    

Witajcie w pierwszym dłuższym opowiadaniu na tym koncie. Mam nadzieję, że perypetie Lokiego i Tonego opisane przeze mnie przypadną Wam do gustu.
Później mogą wystąpić sceny 18+, ale nie jestem jeszcze pewna, bo to bardzo spontaniczny projekt, który narodził się z one shota...
Zapraszam do czytania i komentowania tych wypocin.
***
-Czy masz ochotę na drinka?-Takie słowa padły właśnie z ust uśmiechniętego zadziornie Anthonego Edwarda Starka. Skierowane były one do osławionego nordyckiego boga, który dumnie stał na środku salonu naukowca prawdopodobnie z zamiarem zabicia go. Gdy Loki usłyszał co właśnie zaproponował mu midgardczyk, zrozumiał, że ów człowiek nie jest zwyczajny. Być może jest do tego stopnia niesamowity, że zasłużył na chodź odrobinę jego uwagi. Bożek już wcześniej zdążył zobaczyć jak bardzo pyskatym i odważnym człowiekiem jest Stark, ale teraz powoli zaczął rozumieć, że chciałby go posiąść na własność i wykorzystać do zawładnięcia Midardem. Jego wynalazki niewątpliwie byłyby pomocne przy zajmowaniu tego żałosnego miejsca.
Tony niezauważenie nałożył na nadgarstek bransoletkę i zajął się nalewaniem alkocholu do swojego kieliszka. Potem lekkim i pewnym krokiem ruszył w stronę Loksa jednocześnie popijając trunek.
-Jesteś pewien? Zawsze mogę nalać drugi.-Uśmiechnął się figlarnie i stanął na przeciwko swojego śmiertelnego wroga
-Oh, Anthony, Anthony, mój drogi Anthony. Dlaczego zawsze pchasz się w największe niebezpieczeństwo?-Mag zaczął przemawiać swoim słodkim głosikiem ważąć każde słowo, jakby wiedział, że osoba z, którą się mierzy równeż zna się na rzeczy.
-A może ja po prostu lubię ustne utarczki z tobą, Jelonku? Nie pomyślałeś o tym chyba, sądząc po twojej bezcennej minie.
Loki lekko się skwasił, a Stark wyszczerzył szeroko puszczając oczko do bożka chaosu, który właśnie zrozumiał, że żarty się skończyły i pora na wytoczenie ostatecznej broni.
-Czy to dlatego, że nie masz już nic do stracenia i lubisz igrać z ogniem?-W jego słowach dało się wyczuć mściwą satysfakcję i odrobinę pogardy.-Czyżby twoje życie nie miało dla ciebie żadnej wartości? A może brak poczucia bezpieczeństwa wypełnia pustkę po przyjaciołach i rodzinie, której nie masz?
Psotnik doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że trafił w sedno sprawy. Rozzłoszczony i wyraźnie przygaszony Stark popchnął go lekko i krzyknął:
- Nie rzucaj słów na wiatr, Rogasiu, bo jeszcze wywołasz apokalipsę!
Loki zaśmiał się złośliwie i pochylił się nad Tonym tak, że prawie stykali się nosami. Naukowiec poczuł ciepły oddech boga na twarzy i poczuł jak nogi się pod nim uginają.
-Anthony, ty nie grzeczny chłopczyku. Co może zrobić mi taki midgardzki karzełek? - Po tych słowach na twarz Tonego wpełzł leciutki rumieniec, a ten starał się wyrzucić z głowy tego, jak bardzo boi się swojego przeciwnika. - Zaraz to ty, bezradnie poddany mojej woli będziesz walczył przeciwko swoim przyjaciołom!
Po tych słowach, Bóg uniósł dzidę, którą do tego czasu trzymał grzecznie opuszczoną i dotknął nią klatki piersiowej Starka. Gdy broń zetknęła się z reaktorem łukowym bogacza rozległ się cichy klik, ale o dziwo Tony dalej miał przytomny umysł i bynajmniej nie czuł się zahipnotyzowany. Rumieńce powoli schodziły z jego twarzy, a Tony uśmiechnął się złośliwie i z nie małą satysfakcją oparł o Lokiego. Komentarz sam cisnął mu się na usta i ten nie zamierzał się powstrzymywać.
-No chyba coś ci nie wyszło, rogata księżniczko- powiedział natychmiast i zaśmiał się cicho.
Na odpowiedź Lokiego nie trzeba było długo czekać. Pełen furii ścisnął policzki naukowca i uniósł rękę w górę tak, że niski Stark musiał stać na palcach.
-Nie wiem za kogo ty się uważasz, śmiertelniku, ani dlaczego nie zadziałała na ciebie moja magia, ale nie licz na ulgowe traktowanie!-syknął jednocześnie przysuwając swoją twarz do twarzy midgarczyka.
-Jestem gotowy na śmierć, Jelonku, więc nie wiem czemu miałbym się bać. Należy mi się za te wszystkie istnienia, które zgasiłem.-Odparł pewny siebie Tony i z wesołą iskierką wpatrywał się w Lokiego.
Zmęczony życiem miliarder bardzo lubił pogrywać z asgardczykiem. Był on na prawdę ładny, a jak się wkurzał wyglądał przesłodko co tym bardziej napędzało Starka do ciągłego droczenia się z nim. Ponadto to wzajemne przekomażanie się było dla zaprawionego playboya niczym subtelny flirt, a on w końcu bardzo lubił podrywać zarówno facetów jak i kobiety.
Lokes zmarszczył brwi i spojrzał Tonemu w oczy. Były przepiękne w kolorze czekolady z nigdy nie gasnącymi iskierkami. Geniusz zawsze był gotowy na zabawę i ryzyko, ale teraz nie przewidział jednak co zrobi jego przeciwnik. Bóg kłamstw szczycił się tym, że był nieprzewidywalny i działał spontanicznie, więc i teraz zrobił coś o czym Tony nawet nie śnił. Bogacz przymknął oczy z uśmiechem i czekał na śmierć, ale gdy ta nie nadeszła powoli otworzył jedno oko. Praktycznie stykał się z Lokim nosami, a jego intensywnie zielone tęczówko były jedynym co Stark dostrzegał.
Na decyzję kłamcy wpłynęły trzy rzeczy. Jedną z nich była chęć pójścia na przekór Starkowi i pokazanie mu, że pomylił się, a jego czas wciąż nie nadszedł. Drugą był fakt, że tylko tak mógł ostatecznie wygrać ten pojedynek i zdominować nieugiętego naukowca. Natomiast trzeciego powodu Loki wytłumaczyć nie umiał. Śmiertelnik cholernie go pociągał i kłamca aż chciał zasmakować jego ust i oddać się tej chwilowej przyjemności. Po prostu był inni niż wszyscy, których do tej pory spotkał na tej nędznej planecie, a to oznaczało, że może być trochę bardziej wytrzymałą zabawką.
Nagle, ni stąd ni z owąd wąskie usta kłamcy zetknęły się z ciepłymi wargami miliardera. Gdy zszokowany brunet nie regował trickster pogłębił pocałunek wsuwając swoje długie palce w krótke, brązowe włosy ofiary. Pocałunek był zachłanny i namiętny. Broń boże nie było w nim żadnych uczuć, a jedynie pożądanie. Loki całował dobrze, a Tony nawet nie zauważył, gdy zaczął oddawać pocałunek i spróbował przejąć inicjatywę. Język playboya kontra język nordyckiego boga kłamstw. Midgarczyk chciał zdominować jelonka, ale ten nawet na chwilę nie dał mu tego przywileju. Cały czas trzymał go za włosy i wpatrywał mu się w oczy złośliwie. Wreszcie, gdy mężczyznom zabrakło powietrza odkleili się od siebie, a Tony zszokowany cofnął się krok do tyłu.
-Tego się nie spodziewałeś, co nie? Midgardczyku.-Kłamca parsknął śmiechem widząc minę wynalazcy -Wyglądasz jakbyś właśnie przegrał pojedynek na pocałunki z nordyckim bogiem. A nie. To już się stało.
Stark tylko bezgłośnie poruszał ustami i stał w miejscu. Zupełnie nie wiedział jak zareagować na to co się właśnie zdarzyło. Nie potrafił się opanować słodkim ustom asa i oddał pocałunek tym samym zagłębiając się w niebezpieczną grę. Wiedział, że zabawy z bogami mogą być fatalne w skutkach, a on właśnie wpadł jak śliwka w kompot.
Gdy poczuł jak długie palce wplatają mu się we włosy i rozwalają je w twórczym nieładzie otrząsnął się z szoku wywołanego pocałunkiem i podskoczył nerwowo. Nie umknęło to Lokiemu, który zaśmiał się tylko lekko szaleńczo.
-No, no. Nasz gadatliwy midgardczyk zaniemówił. To chyba oznacza, że wygrałem!-Z tymi słowami Loki zniknął z salonu Starka zostawiając go samego z jego skotłowanymi myślami.
***
Ufff pierwszy rozdział za mną. Nie liczcie na systematyczność moi drodzy.
~Ciri

A może by tak pocałunek? || Frostiron [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz