Rozdział ósmy, czyli o głównej (i jedynej) bitwie w tej książce

1.5K 122 17
                                    

Przepraszam, że zniknęłam na tak długo! Jejku, poprawianie ocem pochłonęło mnie bez reszty. W zamian za to juź dziś udało mi się wypluć to, co znajduje się poniżej. Mam nadzieję, że poczujecie jakąkolwiel frajdę czytając to...
***
Allys spojrzała na Lokiego wzrokiem pełnym pogardy i powoli podniosła się do pozycji stojącej.
-No no, kogo my tu mamy? Czyżby nasz bóg kłamstw postanowił wreszcie przybyć aby ocalić swojego chłopaka? - uśmiechnęła się złośliwie i kontynuowała swoją przemowę. - Wiesz, że ty, jego odwieczny wróg nie masz ze mną najmniejszych szans w walce o jego względy? W normalnej zresztą też niespecjalnie. Szczególnie jak rzucę na niego jedno z moich zaklęć. Szykuj się więc na podwójną porażkę. Nie wiesz, że od czasu mojego wygnania ćwiczyłam dużo, a teraz jestem o wiele bardziej potężna!
Ostatnue zdanie kobieta prawie wykrzyczała, a potem wyciągnęła swój krótki miecz i ustawiła się w pozycji bojowej. Loki zareagował na to tak samo, a z rękawów wyjął swoje osławione sztylety.
-Ty chyba też nie zdajesz sobie sprawy, że ja również intesywnie ćwiczyłem - Warknął z wrogością i zmierzył wzrokiem leżącego na podłodze Tony'ego, który w niemałym szoku przyglądał się ich utarczce. Wreszcie zdziwioby miliarder postanowił się odezwać.
-Wybacz Allys, ale jednak w moim rankingu osób, którymi jestem zainteresowany Tony znajduje się na pierwszym miejscu, a ku twojemu smutkowi muszę obwieścić, że ty na ostatnim. - miliarder puścił oczko do psotnika i już sekundę później leżał z raną na nodze i ramieniu, którą zrobiła mu roześcieczona czarodziejka.
Słysząc te słowa, Loki zdziwiony spojrzał na Stark'a z otwartymi ustami. Nie spodziewał się, że ktokolwiek mógłby być zainteresowany jego osobą. A już na pewno nie w romantycznym tego słowa zmaczeniu. Na dodatek była to osoba, do której bóg prawdopodobnie również coś czuł
Zdał sobie sprawę z tego, gdy Tony zniknął, a sam psotnik poczuł dziwne ukłucie w sercu. Jakby stracił kogoś bardzo bliskiego. Potem, gdy Allys ucałowała playboya również coś poczuł. Tym razem była to chorobliwa zazdrość i chęć jaknajszybszego zamordowania podstępnej wiedźmy. Jeszcze raz spojrzał na zakrwawionego Stark'a i podjął decyzję. Musi wygrać i uratować osobę, na której mu zależy. Nie chciał po raz kolejny stracić kogoś tak ważnego. Miał nadzieję, że wygrana bitwa pozwoli mu wieść normalne, szczęśliwe życie z osobą, w której jest zakochany. Był wściekły, że ta podła jędza odbiera mu to, co najważniejsze. A jak wiadomo zły Loki to niebezpieczny Loki.
Z takimi właśnie myślami rozjuszony bóg ruszył na spotkanie ze swoim odwiecznym wrogiem. Spróbował ranić ją swoim sztyletem w ramię, ale niestety ta sprawnie odbiła jego cios i sama skontrowała celując w brzuch. Trickster odskoczył w bok. Szybko rzucił sztyletem prosto w głowę przeciwniczki, jednak ta była szybsza i uniknęła pędzącej w jej stronę broni.
W tym samym czasie, gdy dwójka magów toczyła ze sobą pojedynek, ranny Tony spróbował wstać i chociażby uciec z pomieszczenia, a tym samym ułatwić Lokiemu walkę. Udało mu się przejść kilka kroków, gdy poczuł chłodne ostrze miecza przy swoim gardle i syczący szept Allys.
-A więc, radzę Ci się poddać, Loki, jak jeszcze chcesz kiedyś zobaczyć swojegi ziemskiego kochanka. Bo jeżeli nie rzucisz broni to osobiście utnę mu łeb, a potem będziesz patrzył jak masakruję jego ciało.
Na dźwięk tej groźby Tony zadrżał. Spojrzał na przestraszonego boga i jego coraz bledszą cerę. W tym momencie ich spojrzenia się spotkały, a psotnik uśmiechnął się do miliardera. I po raz pierwszy nie był to złośliwy uśmiech, a raczej taki inny, pełen emocji, współczucia i lekko zestresowany.
-Dobrze, poddam się, ale masz mi go oddać. Nie rób mu krzywdy, bo w tym momencie to ty wystawiasz się na niekorzystną pozycję. - powiedział swoim najgroźniejszym głosem po czym, gdy chciał rzucić broń zobaczył, jak Allys zwija się z bólu i puszcza geniusza. Loki szybko znalazł się obok niego i zobaczył w jego dłoniach niewielki zakrwawiony nożyk. Z delikatnym uśmiechem schwycił mocniej swój sztylet i posadził Tony'ego na zimnej posadzce za nim. Tam przynajmniej był bezpieczniejszy. Teraz czas aby powrócić do walki i już na zawsze rozgromić tą wiedźmę. Nie czekając na moment, w którym Allys będzie gotowa do dalszej walki trickster skoczył na kobietę ze sztyletem w dłoni.  Prawie dotarł do celu, gdy nagle poczuł jak zastyga w jednym miejscu i nie może się ruszyć. Czarodziejka uśmiechnęła się triumfalnie po czym szybko wbiła swój miecz w brzuch Lokiego. Bóg gdyby mógł to na pewno krzyknąłby teraz z bólu, ale w dalszym ciągu nie mógł się ruszyć. Widział jak Allys zbliża się do niego coraz bardziej, aż wreszcie staje z nim twarzą w twarz.
-Czy czujesz teraz smak porażki? - po tym pytaniu wbiła Lokiemu miecz tym razem w ramię. - Zobacz, teraz to mi udało się wygrać, a stąd jeszcze tylko kilka kroków do rządzenia całą ziemią. Pokonam Avengersów skoro zabicie ciebie zajęłomi ledwie kilka krótkich minut. A potem, będę rządzić całą tą nędzną planetą! - Allys zaczęła się śmiać z lekka psychopatycznie, gdy nagle usłyszała metaliczny klik i zobaczyła jak zbroja Iron Man'a przylatuje przyczepiając się do Tony'ego.
-Przykro mi, dziwko, ale on jeszcze nie umarł. I nie zamierzam do tego dopuścić, bo jak mówiłem wcześniej, kocham go. Chcę aby przeżył walkę z tobą, a wtedy mógłbym go gdzieś porwać na jakieś wakacje. - zaśmiał się Stark i strzelił z repulsatorów w czarodziejkę. Ta jdnak uniknęła strzału i tym razsm skupiła się na atakowaniu żelaznego człowieka. Przeoczyła jednak fakt, że zaklęcie Lokiego przestało działać, a psotnik wbije jej miecz od tyłu przeszywając ją nim na wylot. Kobieta zakrztusiła się swoją krwią i upadła na ziemię. Jednak ku zdziwieniu miliardera jej rana zaczęła zasklepiać się w zatrważającym tępie. Jednak zielonooki bóg psot nie dał jej uzdrowić się do końca, bo uniósł miecz do góry i mocnym ciosem uciął czarodziejce głowę.  Przyjrzał się całemu temu bałaganowi i bezskutecznie próbował oczyścić się z krwi.
-A już myślałem, że stałaś się dla mnie jakimś wyzwaniem. Szkoda, że znowu się zawiodłem. - mruknął, a potem upadł na kolana kaszląc krwią. Mimo wszystko Allys dość mocno zraniła trickstera prawie doprowadzając do jego śmierci.
Spanikowany Tony szybko wyszedł ze swojej zbroi i złapał Lokiego w ramiona.
-Szybko, musimy iść i wezwać karetkę. Zaraz się wykrwawisz! - przestraszony miliarder próbował zatamować krwawienie robiąc opatrunki ze swojej bluzy. Spojrzał lekko załzawionym wzrokiem na półprzytomnego boga i ukrył twarz w dłoniach.
-Nie odchodź. Proszę! - zapłakał cicho i zaczął się trząść. - Myliłem się co do ciebie, nie jesteś tylko okrutnym mordercą, ale i też bardzo dobrą osobą! Nie zasłużyłem na to aby być uratowany przez ciebie twoim własnym kosztem!
Gdy Stark rozpaczał poniesiony wszystkimi emocjami, które nim targały nie zobaczył jak czarnowłosy mag otworzył jedno zielone ślepię. Za nim drugie, a potem na jego twarz wpłynął lekko złośliwy, ale też i pobłażliwy uśmiech.
-Na prawdę mnie kochasz? - spytał się probując aby jego ton brzmiał ial najmniej złośliwie. Bóg użył swojego zaklęcia leczącego i dzięki temu wstępnie zatamował krwawienie. To dało mu chwilkę czasu aby wreszcie wydusić z miliardera prawdę.
Zszokowany mężczyzna otworzył swoje czekoladowe oczy i spojrzał na Lokiego z ulgą. Uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową.
-Tak, Loki Laufeysonie, kocham Cię i gdy już wyzdrowiejemy mam ochotę spędzić z tobą upojną noc w mojej sypialni, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Zaintrygowałeś mnie swoją osobą już od naszego pierwszego spotkania, a tym samym od naszego pierwszego pocałunku.
Bóg psot lekko się uśmiechnął po czym złapał Tony'ego za policzki i przyciągnął jego twarz do swojej.
-Zatem to chyba nadszedł czas na drugi. - powiedział cicho i złączył ich usta. Tym razem jego pocałunek był pełen uczuć. Delikatny, ale z drugiej strony lekko władczy. Jakby zielonooki bóg chciał przez niego powiedzieć "Jak się wykurujemy to tu jeszcze klękniesz przedemną nie raz". Jednak mimo tego Anthony Edward Stark zakochał się w tym pocałunku. W końcu właśnie udałou się rozkochać w sobie nordyckiego boga. A to w końcu nie lada wyzwanie. Chyba nadszedł czas na jakąś imprezę z gratulacjami.
Gdy wreszcie mężczyźni się od siebie oderwali, Loki wysapał cichę "Kocham Cię, jak nikogo nigdy dotąd." Po tych słowach poczuł jak opuszczają go siły i po prostu najzwyczajniej w  Świecie zemdlał. Dopiero wtedy geniusz zdał sobie sprawę jak poraniony był Loki. Szybko wybrał numer na karetkę i pokrótce opisał sytuację. Potem opatrzył prowizorycznje wszystkie swoje rany i podniósł zemdlałego boga z ziemi. Szybko, na ile mu pozwalała jego rana, ruszył w stronę wyjścia z opuszczonej fabryki. Z jednej strony przepełniony stresem wywołanym niedawną walką z Allys, ale jednak dominowało tam szczęście. Od tak dawna nie miał kogo otaczać opieką. Wszystkie jego przygody były jednonocne i Stark jakoś nie spieszył się do znalezienia sobie stałego partnera lub partnerki. Jednak to uczcie nadeszło niespodziwanie. I zdecydowanie było najlepszym co spotkało go w życiu.
***
Tak właśnie prezentuje się przedostatni rozdział tej krótkiej wypociny. Oczywiśnie maznę jeszcze jakiś prolog spinający historię...dziękuję Wam bardzo za tyle głosów i pozytywnych komemtarzy. To bardzo zachęca do pisania nowych rozdziałów.
~Ciri

A może by tak pocałunek? || Frostiron [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz