Rozdział siódmy, czyli Loki sam w wielkim mieście.

1.7K 151 34
                                    

Czy wy to widzicie?!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czy wy to widzicie?!

I jeszcze to?! No weźcie, jak to zobaczyłam to aż mi oko zbielało

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I jeszcze to?!
No weźcie, jak to zobaczyłam to aż mi oko zbielało. Dziękuję Wam wszystkim bardzo! To dla mnie wiele znaczy, bo nigdy nie spodziewałam się aż tak pozytywnego odezwu!
***
Teraz kilka informacji dotyczących książki. Nie będzie to długa historia. Szczerze, planuję wszystko na około 10 rozdziałów. Może dodam jeszcze jakiś bonusowy one shot, albo coś w tym stylu.
Dlatego wypadałoby się dowiedzieć o czym chcielibyście poczytać w kolejnej książce. Zgłaszajcie tutaj swoje propozycje!

A teraz, bez ociągania. Zapraszam do czytania kolejnej części!
***
Loki wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Allys pojawiła się tu zdecydowanie za szybko, a z treści listu wynikało, że jest w stanie zaatakować już lada chwila.
-Najpierw jednak wypadałoby odbić midgardczyka z rąk tej paskudnej jędzy. - pomyślał wściekły as. Te kilka dni z Tonym utwierdziły go w przekonaniu, że są dwoma bratnimi duszami. Mimo docinków udało im się znaleźć wspólny język, a praca nad nową bronią szybko posuwała się do przodu. Wszystko zapowiadało się tak dobrze, a jego odwieczna rywalka oczywiście musiała zniszczyć to, co Lokiemu wreszcie udało się stworzyć. Pierwsza w miarę normalna relacja międzyludzka. Oczywiście nie wliczał w to Thora, który od zawsze był mu bliski, a jednak...Tony jest midgardczykiem, a tematów do rozmowy było więcej niż z najmądrzejszym nawet asem.
Jednak dopiero teraz Loki przyznał przed samym sobą, że lubi Tony'ego. Dopiero gdy go stracił, zdał sobie sprawę, że to na prawdę ciekawa osoba i dobry towarzysz. To tylko bardziej podjudzało jego chęci okrutnego zamordowania Allys i odbicia midgardczyka.
  Psotnik zupełnie nie przejąwszy się tym, że prawdopodobnie narazi się na poważny gniew Avengers'ów zdecydował, że odbije Tony'ego samotnie. Postanowił tylko za pomocą dziwnego ludzkiego komunikatora dać znak któremuś z mścicieli jakie ma plany, a potem zniknąć stąd jak najszybciej, nim ktoś postanowi go zatrzymać i, o zgrozo, pomóc.  Zdecydował się na powiadomienie Kapitana Ameryki, którego uważał za drugiego lidera tej grupy. Osobiście nie przepadał za przylizanym, dobrym bohaterem, ale ufał, iż ten będzie wiedział jakie kroki podjąć dalej. Szybko wyciągnął telefon z tylniej kieszeni jeansów i z trudem wystukał wiadomość do Steve'a. "Drogi, nędzny midgardczyku. Twój przyjaciel został porwany. Idę go odbić, ale bez Waszej pomocy, bo jesteście za słabi, nędznicy. Proponuję abyśce wrócili do wieży żelaznego człowieka i zabrali swoje wyposarzenie, które jest prawie gotowe.
Nie serdecznie pozdrawiam
Loki"
Po wysłaniu wiadomości usiadł na stole i w skupieniu spróbował wyczuć miejsce, w którym znajduje się jego midgardczyk. Allys nie mogła za bardzo się oddalić, więc jej siedziba musi być dość łatwa do wykrycia. Psotnik przymknął oczy i spróbował znaleźć swój cel. Po kilku minutach medytacji, gdy już był otoczony przez wianuszek ludzi z powodu swojego dziwnego zachowania, udało mu się coś wyczuć. Sygnał był bardzo słaby i niedokładny, ale jeżeli magia Loki'ego nie osłabła to tymczasowa siedziba Allys znajduje się w opuszczonych fabrykach pod miastem. Była to wprost idealna kryjówka dla niebiezpiecznych osobników. Wszyscy bali się tam chodzić, bo budowle groziły zawaleniem. Na dodatek w powietrzu wciąż roztaczały się niebezpieczne opary, przez które ludzie już ostatecznie zaniechali swoich podróży w tamto miejsce. Tak, to zdecydowanie najlepsze miejsce na supertajną kryjówkę. Bóg, jak tylko odkrył położenie Stark'a, szybko zeskoczył ze stołu i nie zaważając na zdziwione spojrzenia ludzi dookoła w skupieniu spróbował przenieść się w docelowe miejsce. Niestety jego moc znacznie osłabła przez wiele czynników zewnętrznych i zdał sobie sprawę, że czeka go przeprawa taksówką albo autobusem. Rozejrzał się dookoła lekko spanikowany zaistniałą sytuacją i na stole dostrzegł ekskluzywną torebkę jego ludzkiego znajomego. Zarzucił ją na ramię i biegiem puścił się w stronę wyjścia z centrum handlowego.
   Największym szokiem było jednak wyjście na ulicę. Dookoła wszędzie jeździły samochody, ludzie nie zważając na innych spacerowali ulicami, prawie tratując siebie nawzajem. Wszystkie ulice były zatłoczone, ale na szczęście dla boga ten dostrzegł stojącą przy krawężniku taksówkę. Szybko przebiegł w tamtą stronę, nietety tuż przed niego wyskoczył jakiś człowiek, który dopadł do drzwi taksówki szybciej niż sam trickster.
-Spadaj pan, byłem pierwszy. - warknął brązowowłosy osobnik i już miał się wpakować do taksówki, gdy poczuł jak mocna dłoń Loki'ego chwyta go za kołnierz i przestawia parę metrów dalej.
-Słuchaj, nędzniku. Nie denerwuj mnie nawet teraz, bo mam na prawdę zły humor. A Jednak nie
wydaje mi się, że chciałbyś doświadczyć mojego gniewu.-wycharczał mu do ucha i przejechał swoimi lodowatymi palcami po jego szyi. Biedaczek tylko odskoczył od psotnika i z przerażeniem odszedł na bezpieczną odległość kilku metrów.
-Psychopata! Kim ty w ogóle jesteś, świrze?! - powiedział wciąż wpatrując się w niego wzrokiem struchlałej owieczki.
-Jestem kimś lepszym od ciebie, midgardczyku! - prychnął, po czym odwrócił się na pięcie i z gracją powędrował w stronę taksówki.
Gdy wreszcie zajął miejsce na tylnim siedzieniu chrząknął na powitanie i rzucił kilka słów do taksówkarza, który widząc już wcześniej wybryki Loki'ego postanowił być cicho.
-Na obrzeża miasta, okolice starej fabryki. - rozkazał mu bożek i rozsiadł się na tylnich fotelach opierając głowę o zagłówek.
Po raz pierwszy podróżował aby uratować kogoś z własnej woli. Było to dziwne, nieznane mu dotąd  uczucie, które przyjemnie rozchodziło się po jego całym ciele.
Taksówkarz ruszył szybko i pojechał we wskazanym kierunku. Było to bardzo daleko, a cena za tyle przejechanych kilometrów będzie duża, a mimo to przerażony kierowca nie myślał o przyszłej zapłacie. Widział jak mężczyzna siedzący właśnie na tylnim siedzeniu jego pojazdu potraktował tego biedaka z ulicy. W takim przypadku chyba lepiej będzie odpuścić mu zapłatę.
***
Kilkadziesiąt minut później taksówka zatrzymała się w okolicy szarej i nieprzyjaznej. Kierowca otworzył tylnie drzwi, a Loki, jak ta Diva wymaszerował z samochodu z podniesioną głową. W dłoń skołowanego mężczyzny wcisnął odliczoną sumę, a potem zostawiając go samego ruszył dumnie w stronę swojego celu.
Aura Tony'ego była wyraźnie wyczuwalna. To oznaczało, że przedtem bóg nie pomyslił się i jest już blisko odnalezienia midgardczyka. Im bardziej zbliżał się w stronę wejścia do ponurego budynku, tym bardziej jego myśli krążyły wokół pewnego midgardczyka. Czy on też go lubił i traktował jak znajomego? A moźe nawet przyjaciela? Czemu aż tak dobrze się z nim dogaduję? Może to jakaś magia? Co chwila zadawał sobie pytania bez odpowiedzi, które wpędzały go w melancholijny nastrój. Aby znaleźć na nie odpowiedź musi czym prędzej odnaleźć Tony'ego.
***
Tymczasem obolały milarder został przeniesiony do niewielkiego, mrocznego pomieszczenia. Wylądował na tyłku na przeciwko wyjątkowo pięknej kobiety. Allys miała złote włosy z brązowymi pasemkami, które pozaplatane były w niewielkie warkoczyki. Miała wyraźnie zaokrąglone kobiece kształty oraz pełne, czerwone usta. Przyodziała bardzo skąpy strój, który służyć miał do uwiedzenia jej więźnia. Jednak najbardziej pociągające były jej oczy. Świeciły w półmroku swoim żóltym światłem i wpatrywały się w midgardczyka, lustrując go uważnie. Gdyby Tony nie znajdował się w tak paskudnej sytuacji, a ta kobieta nie byłaby jego śmiertelnym wrogiem może by się skusił. 
-Witaj, mechaniku. - w pomieszczeniu rozległ się melodyjny głos czarodziejki. - Pewnie zastanawiasz się dlaczego tu jesteś? Czemu tak szybko Cię namierzyłam i porwałam?
-Wiesz co, nie za bardzo. - odparł mężczyzna waląc prosto z mostu. - Bardziej interesuje mnie jak stąd wyjść.
Na te słowa kobieta zmarszczyła brwi i uklęknęla obok Stark'a łapiąc go za dłonie i patrząc mu w oczy. Chwilę później przycinsęła go mocno do ziemi uniemożliwiając mu dalszą ucieczkę.
-Wiesz, nie jesteś taki głupi jak na midgardczyka...-zaczęła cicho
-Tak, wiem, ktoś mi już to mówił. Jestem tak zajebiście przystojny, że przyciągam wszystkich bogów jak magnes. - wyszczerzył się Tony i przez jego myśli przemknął obraz Loki'ego.
Allys nie przejęła się tym, że jej przerwał i kontunowała swoją przemowę.
-Nie jesteś, więc tu tylko po to aby być przynętą na mojego rywala. Wiem, że jestes jego słabością. Nie pokazuje tego, ale ten krótki okres i wydarzenia, tam na wieży bardzo Was do siebie zbliżyły. Pytasz się skąd wiem? No cuż. Jestem potężniejsza niż Loki myśli. - uśmiechnęła się z lekka psychicznie i powróciła do swojego monologu. - Jednak twoim głównym zadaniem będzie pomoc mi przy skonstruowaniu broni, które posłużą mi do zawładnięcia ziemią.
-Nie obraź się, paniusiu,  ale twoja propozycja jest beznadziejna. Nie ważnie ile tortur będę musiał ścierpieć nie dołączę do ciebie i nie pomogę ci w zawładnięciu moją własną rasą.
Po tych słowach, Allys, uśmiechnęła się zmysłowo i zbliżyła do siebie ich twarze.
-Wiesz, Tony, możemy się dogadać. Oprócz swojej inteligencji jesteś też bardzo przystojny. - pochyliła się nad nim, tak, że ten mógł poziwiać jej obfity biust. Miliarder w kilka chwil domyślił się, co ta mu proponuje.
O dziwo, nie miał na to zupełnie ochoty. W głowie wciąż miał obraz swojego boskiego towarzysza pracy, a w tej chwili on wydawał mu się bardziej pociągający od czarodziejki. Ponadto Tony liczył, że Loki przyjdzie mu na ratunek, a nie zostawi to i nie postanowi wrócić do asgardu.
-Bardzo mi przykro, ale muszę odmówić. Twój rywal ma lepszy tyłek. Zarówno w damskiej, jak i męskiej formie.
Playboy wyszczerzył się w stronę kobiety, której twarz zaczęła sinieć z wściekłości.
-Popamiętasz mnie, midgardczyku. Zobaczysz, że Loki to dla mnie żadna konkurencja. - z tymi słowami zaczęła się do niego szybko przybliżać. W kilka sekund zetknęła ich nosy razem i wpiła mu się w usta.
Stark musiał przynać, całowała dobrze. Jednak nic nie było w stranie odpędzić jego myśli od pierwszego pocałunku z Lokim. Dlatego nie ważne jak czarodziejka się starała, nigdy nie uda się jej nakłonić mężczyzny do zmienienia zdania.
Nagle rozległ się huk, a już po chwili drzwi leżały na podłodze wywarzone jakimś potężnym kopniakiem. Allys oderwała się szybko od ust miliarera i spojrzała w tamtą stronę. Na jej twarz wpłynął złośliwy uśmieszek, co poskutkowało tylko cichym warknęciem ze strony przeciwnika.
-Nie waż mi się nawet całować Tony'ego. Podła jędzo. - szepnął Loki swoim zabójczym tonem.
***
Zapraszam do oceniania.
~Ciri

A może by tak pocałunek? || Frostiron [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz