Rozdział czwarty, czyli o cholernym prysznicu i całkiem znośnej kolacji

2.2K 178 39
                                    

Szok! Udało mi się napisać nowy rozdział w mniej niż dwa tygodnie. Na dodatek jest dłuższy od poprzedniego i zawiera więcej akcji i dialogów. No i kolejne ciekawe momenty. Zapraszam!
P. S. Tak, jeszcze troche się zejdzie zanim się zakochają. Tak tylko uprzedzam.
***
-Nawet mi się nie waż wchodzić chodź jedną stopą na teren mojego warsztatu, Jelonku. - te oto miłe słowa powitały asgardzkiego boga od razu po przekroczeniu progu Stark Tower. Wypowiedział je oczywiście nie kto inny, jak wciąż zdenerowowany tą całą sprawą miliarder.
-Załapałem za pierwszym razem, Anthony. - odezwał się Loki, który nawet na czas współpracy z Tonym nie wyzbył się swojego ironicznego stylu mówienia. - Czy masz mi jeszcze jakieś inne zasady do przekazania? Bo mogę naszykować notatnik, aby mieć gdzieś zapisany twój niekończący się monolog.
-Oczywiście, na tym nie kończy się lista twoich zakazów. - Odparł Stark i ruszył do kuchni, aby przygotować im jakąś kolację. Mimo tego, że nie uśmiechało mu się robić czegokolwiek dla Lokiego, to jednak z grzeczności postanowił ugościć tymczasowego sojusznika posiłkiem.
-W takim razie czekam zniecierpliwiony. - Odparł mag przesłodzonym głosem i podszedł do mężczyzny stojącego tyłem do niego i grzebiącego w lodówce w poszukiwaniu czegokolwiek zdatnego do spożycia i nie będącego zimną pizzą sprzed tygodnia.
-Żadnego nachodzenia mnie w łazience, gdy będę się kąpał. Nie dotykaj się jakiejkolwiek elektroniki, bo możesz niechcący coś popsuć. Dostaniesz ode mnie krótki instruktarz robienia kawy i tyle powinno ci wystarczyć z naszych ziemnskich dóbr mechaniki. Ponadto nie używaj magii w celu zdobycia czegokolwiek. Czuje się niepewnie, gdy obok mnie przelatuje solniczka...- Tony zamyślił się jeszcze na chwilę i dodał spokojnie. - To chyba tyle, Rogasiu.
-Rozumiem, Anthony. Ciekawi mnie tylko dlaczego wspomniałeś o nachodzeniu ciebie podczas kąpieli na samym początku, czyżbyś coś sugerował? - Playboy odwrócił się lekko speszony i napotkał wzrok stojącego na przecieko boga. Był bardzo blisko. Zdecydowanie za blisko.
-Ej, Ej. Daj mi proszę odrobinkę przestrzeni osobistej, bo nie uda mi się niczego ugotować! - prychnął cicho i wreszcie z triumfem złapał za kilka jajek, które leżały za grubym murem ze słoików pełnych dżemu wiśniowego. - Co powiesz na omlet z dżemem?
-Co to omlet? Jakieś wasze midgardzkie placki? I co to dżem? - Lokiemi nasuwało się jeszcze więcej pytań, ale wpierw chciał się upewnić, że Tony nie szykuje dla niego jakiejś trucizny. W nie swoim świecie czuł się wyjątkowo niepewnie.
-Omlet to taki placek z jajek, jelonku. Natomiast dżem to słodka papka z owoców. Tak w skrócie. - Wynalazca zaśmiał się cicho i zciągnął patelnie z wieszaka. - Może skocz do toalety i się przebierz? Wyglądasz jak siedem nieszczęść po tej waszej bijatyce w podmiejskim lesie.
Rzeczywiście, ubranie Lokiego było całe pobrudzone, a zbroja tu i ówdzie miała odpryski i była powyginana. Ponadto twarz maga była cała umorusana, a na dłoniach i policzku miał kilka zadrapań.
-Nie założę tych waszych midgardzkich ubrań! Nie ma mowy. - parsknął obruszony książe i obrócił się tyłem do Tonego.
-Nie to nie, ale zapamiętaj, że nie wpuszczę ciebie do sypialni w tym czymś. - po tych słowach wskazał na brudne ubranie Lokiego i spojrzał na niego krytycznym wzrokiem.
-No dobrze, daj mi coś odpowiednio dostojnego jak dla mojej pozycji. - Spojrzał na Tonego z góry i uśmiechnął się lekko.
-Nie ma sprawy, panienko.
Stark złapał trickstera za nadgarstek i ruszył szybkim krokiem do swojej garderoby. Otworzył kilka szafek i po chwili grzebania w nich wyciągnął pomiętą koszulkę z logo AC/DC  i smukłe, czarne dresy.
-Oto królewskie dresy mocy i koszulka godna prawdziwych wojowników! Idealna dla twojej pozycji społecznej. - po chwili namysłu dorzucił mu jeszcze tęczowe skarpetki. - Masz jeszcze skarpetki odpowiadające twojej orientacji seksualnej. - dodał ciszej licząc, że bóg nie usłyszy. Płonne nadzieje.
Loki tylko uśmiechnął się złośliwie słysząc komentarz Tonego i objął go ramieniem.
-To gdzie mam założyć te dostojne ciuchy? Czy może preferujesz żebym przebierał się przy tobie? - dodał Loki uwodzicielskim tonem.
-Chyba jednak podziękuję za ofertę. Łazienka jest tam. - miliarder wskazał na drzwi na końcu korytarza. - Będę czekał w salonie! - dodał i ruszył w stronę kuchni.
Loki zamknął się w łazience i powoli położył kupkę z ubraniami na półeczce obok prysznica. Zaczął rozpinać swoją zbroję w zamyśleniu i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Wszystkie meble i urządzenia były w kolorze bieli i czerni. Zdecydowanie brakowało tutaj intensywnego zielonego, czy złotego jak w dawnym pokoju maga.
  Jeżeli Loki miał być szczery to odrobinę tęsknił za domem. Jeszcze jak przez mgłę pamiętał dzieciństwo z Thorem i ich dziecięce figle i zakłady. Mimo jawnego poczucia niespawiedliwości ze strony Odyna bóg nie wspominał swojego dzieciństwa aż tak źle. Wieczne psikusy i przygody, gdy to dopiero odkrywał czym jest życie i jego możliwości. Pamiętał jak poznawał magię i uczył się swoich pierwszych zaklęć. Jeżeli chodziło o iluzję to nie miał sobie równych. Był w stanie stworzyć coś z niczego, co było niespotykane u magów w tak młodym wieku. Ah, jak chciałby powrócić do tamtych czasów, gdy nie ciążyła na nim groźba śmierci, gdy połowa wszechświata nie prześcigała się w zdobyciu jego głowy.
Loki zamszystym ruchem  zrzucił z siebie ostatni element zbroi i odłożył ją razem z ubraniami do kosza na brudne pranie. Ktoś kto będzie się tym zajmował zapewne będzie miał niezła zagwozdkę co z tym zrobić. No ale to już nie jego problem. Kłamca rozciągnął swoje chude ramiona i wszedł pod prysznic. Niestety tu pojawił się problem. Otóż Tony nie wytłumaczył Lokiemu jak używać tego dziwnego ustrojstwa, które wisiało na haku. Bóg poczuł, że musi pokonać tą nędzną maszynę. Powoli odkręcił kurek z kolorem niebieskim. Chyba jednak nie poruszył nim dostatecznie bardzo, bo ze słuchawki nic nie pociekło. Lekko zirytowany przekręcił kurek intensywniej i nagle z góry chlusnęła na niego cała masa zimnej wody, zalewając go od stóp do głów i sprawiając, że zaczął stawać się niebieski. Zszokowany Loki krzyknął, bo woda była lodowata, a on nie przepadał za zimnem.  Spanikowany swoim zmieniającym kolor ciałem szybko odkręcił też drugi kurek i lekko skręcił ten pierwszy. Niestety to był błąd. Ze słuchawki poleciały na niego całe strumienie wrzątku, a przerażony psotnik krzyknął cztery razy bardziej niż poprzednio i z krzykiem wybiegł z pod prysznica.
Jak na zawołanie do łazienki wbiegł lekko zdezorientowany Tony i gdy zobaczył nagiego Lokiego stojącego na środku łazienki i wskazującego oskarżycielsko w stronę kabiny prysznicowej z jednej strony miał ochotę zanieść się śmiechem. Jego organizm miał co do tego nieco inne plany. Tak więc Anthony Edward Stark, słynny playboy stał tuż przy wejściu do łazienki i wpatrywał się zaczerwieniony w nagiego boga nordyckiego stojącego tuż przed nim.
Obruszony Loki pomachał mu ręką przed twarzą.
- To twoje głupie urządzenie źle pryska wodą!  - Pokazał na prysznic, z którego wciąż lała się gorąca woda. - Nastaw mi to tak, aby działało.
Tony otrząsnął się z transu i lekko pokiwał głową. Szybko zakręcił obydwa kurki i wyregulował temperaturę wody.
-Proszę, niezdaro. Miłego prysznica! Tylko się pospiesz, bo zaraz zacznę robić jedzenie! - Z tymi słowami szybko wycofał się z łazienki i pobiegł w stronę kuchni dalej lekko zarumieniony. Ten jelonek jeszcze wywróci jego życie do góry nogami.
Tymczasem Loki, zadowolony z efektu wszedł pod prysznic i zajął się wylewaniem na siebie masy żelów do mycia się Tonego. Piana przyjemnie spływała z jego ciała pod naciskiem letnich strumieni wody. Jeszcze tylko namydlić się, spłukać włosy i gotowe. Tymczasem myśli maga zaczęły krążyć wokół właściciela tego brzydkiego budynku. Czemu już od pierwszego spotkania z tym ekscentrycznym miliarderem czuł się inaczej? Czemu czuł się jakby wreszcie, po wielu latach odnalazł bratnią duszę, z którą będzie mógł się przekomarzać ile zechce? I czemu do cholery go wtedy pocałował? To skłoniło go do pójścia z nim potem do łóżka. Co z tego, że w postaci kobiety. Musiał przyznać, że wbrew jego poprzednim słowom Tony znał się na rzeczy. Najbardziej jednak zastanawiało go, czy przybył na ziemię po to aby ostrzec Avengersów przed Allys i nauczyć się ludzkiej technologii, czy dlatego aby spędzić więcej czasu z niskim brunetem. Wydawać by się mogło, że Loki to tylko nieczuły psychopata, ale Trickster tak na prawdę pragnął kogoś bliskiego. Za wszelką cenę nie chciał być samotny, tak jak za młodu, gdy jedynym jego towarzyszem był jego przybrany brat, który i tak często zostawiał go dla jego przyjaciół. Dlatego pokładał ogromne nadzieje w Tonym Starku i planował zrobić wszystko, aby ich drogi nie rozeszły się tak szybko. Wreszcie Loki wyszedł spod prysznica uprzednio zakręcając te szatańskie kurki i założył dane mu przez midgardczyka ciuchy. Spodnie leżały na nim idealnie, ale szeroki T-Shirt zwisał z niego smętnie. Nie był aż tak umięśniony jak Tony, a szeroka koszulka jeszcze bardziej go wychudzała. Jeszcze tylko przeczesał włosy grzebieniem znalezionym gdzieś w szafkach i mógł wyruszać.
Skarpetki przyjemnie grzały w stopy, a bóg wparował do salonu z uczuciem świeżości. Stark też akurat postanowił wyjść z kuchni z dwoma talerzami pełnymi parujacego posiłku. Podczas smażenia omletu Tony doszedł do wniosku, że ze wszystkich superzłoczyńców, z którymi miał przyjemność walczyć to z Lokim mieszkałoby mu się najciekawiej i najprzyjemniej. Uświadomił sobie też, że prawdopodobnie z czasem przyzwyczai się do wkurzającej postaci boga kłamstw przebywajacego na jego włościach. Jedyne co wciąż go zastanawiało to pocałunek na wieży. Wciąż nie mógł uwierzyć, że jednak postanowił go oddać.  Nie zamierzał jednak pokazywać Lokiemu tego, że jego stosunek do niego jakkolwiek się poprawił.
-Mam nadzieję, że nasze midgardzkie placki ci zasmakują, Rogasiu. - powiedział, stawiając przed Lokim talerz.
Ten tylko zmierzył go wzrokiem i odparł ciche:
-To jest jadalne?
W nagrodę dostał gromiący wzrok miliardera i kąśliwą uwagę:
-Rozumiem, że nie jestem mistrzem gotowania, ale wypadałoby docenić starania jeżeli nie chce się spać na tarasie.
-Ależ oczywiście, jestem ci stukrotnie wdzięczny. - odparł bożek przesłodzonym głosikiem i prędko zabrał się do jedzenia.
Tony postanowił wstrzymać się od picia przynajmniej  na ten wieczór. Wiedział, że upijanie się w towarzystwie kogoś, kto zaciągnął się z nim do łóżka nie jest dobrym pomysłem. Zabrał się więc do jedzenia, od czasu do czasu mierząc wzrokiem Lokiego, który z zaciekawieniem wsuwał omleta.
-Nawet znośne, jak na takiego midgardczyka. - powiedział po skończonym posiłku i wytarł kącik ust serwetką.
-Zobaczymy jak będzie wyglądała twoja warta kuchenna, Jelonku. - zaśmiał się Tony i spojrzał mu pewnie w oczy. W zielonych ślepiach Lokiego ujrzał znajomy błysk złośliwośc, którt nigdy nie zwiastował niczego dobrego.  
Bożek natomiast nie odpowiedział nic, a tylko wstał i stanął za nim.
-Ja prznajmniej jestem w stanie dosięgnąć do tych nieszczęsnych patelni, Anthony. - dodał po chwili jakby pokazując, że widział jak niedny playboy staje na palcach, aby ściągnąć po naczynie do ugotowania kolacji.
Na te słowa słowa Stark lekko zarumienił się i odwrócił wzrok. Szybko wstał i podszedł do swojego rozmówcy stając na przeciwko niego.
-Czy to aby już nie pora snu dla małych jelonków? - spytał się lekko złośliwym tonem, sprawnie uciekając od poprzedniego tematu.
Tym razem to Loki lekko zmieszał się, ale nie zamierzał się poddać. Przybliżył się do naukowca i pochylił się nad nim szepcząc mu do ucha:
-W takim razie prowadź. Chciałbym wiedzieć, gdzie mogę udać się na spoczynek.
Mag poczuł, jak ciało Tonego lekko zadrżało i przeszedł przez nie delikatny dreszcz. Postanowił nie odpuszczać tak szybko i złapał miliardera pod ramię.
-No, na co jeszcze czekamy? - zaśmiał się szyderczo.
Playboy, mimo uczucia dyskomfortu postanowił nie puszczać Lokiego, bo wiedział, że to byłoby równe poddaniu się bez walki. A to było do niego nie podobne.  Zaprowadził swojego tymczasowego współlokatora do jego pokoju i wskazał na łóżko.
-Słodkich snów, Lokes!-wywinął się sprawnie z jego uchwytu i zamknął drzwi. Po chwili stania pod pokojem boga i przysłuchiwania się temu, czy jelonek już grzecznie śpi, ruszył do siebie. Mimo, że było już grubo po północy jego wciąż czekała jeszcze robota do wykonania. Szybko doszedł do windy i zjechał do swojego królestwa śrubek i blaszek. 
***
Zapraszam do wyrażania swojej opinii na temat tego rozdziału!

Jezu, właśnie zdałam sobie sprawę, że za pół godziny pierwsza w nocy, a jutro poranna pobudka do szkoły...
~Ciri

A może by tak pocałunek? || Frostiron [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz