Rozdział drugi, czyli o pewnej feralnej imprezie

3K 206 36
                                    

Przybyłam, po ponad tygodniu...wybaczcie, ale natłok obowiązków nie pozwolił mi na wcześniejsze naskrobanie tekstu!
Miłego czytania!
Zapraszam do wyraźania opinii i gwiazdkowania, bo to dla mnie ważne.
***
Pocałunek z Lokim zostawił Starka samego, stojącego na środku swojego salonu i wpatrującego się w miejsce, z którego przed chwilą zniknął as. Zszokowany mężczyzna dalej myślał o cudownym smaku ust bożka, ale też zastanawiał się, dlaczegóż to do jasnej cholery oddał ten pocałunek. Może dlatego, że gry z nordyckim bogiem kłamstw są bardzo niebezpieczne, a Tony niesamowicie lubi ryzyko? A może dlatego, że Loki po prostu umiał całować? W każdym bądź razie zdawał sobie sprawę, że to nie o tym powinien teraz myśleć.
***
  Od schwytania jelonka i oddania go w ręce jego przybranego brata minął tydzień, a życie w Nowym Yorku zdawało się powoli wracać do normy. Cała drużyna Avengers powoli dochodziła do siebie po spotkaniu dwóch przybyszów z innego świata i całej armii dziwnych, alienopodobnych wojowników. Wszyscy powoli układali sobie życie na nowo oprócz jego. Stark wciąż nie mógł się pozbierać po tym co wydarzyło się w jego salonie kilkaset metrów nad ziemią. Cały czas oczami wyobraźni widział ten figlarny uśmiech Lokiego i  jego magnetyczne, zielone oczy. Co chwila przyłapywał siebie na tym, jak myśli o tym co by było, gdyby nordycki bożek powrócił. Z jednej strony bał się go, jego wielkość go przytłaczała. Z drugiej jednak pragnął ujrzeć go jeszcze raz i ponownie zagrać w tą niebezpieczną grę.
  Zblirzała się data kolejnej nudnej imprezy charytatywnej, na której Stark,  jako ikona Nowego Yorku miał obowiązek się pojawić. Jedyną rzeczą, która wciąż nie doprowadziła go do upicia się na myśl o tym wydarzeniu, był fakt, że na imprezie na pewno będą kobiety. A rzeczy, której playboy potrzebował w tej chwili najbardziej, był pożądny seks z jakąś prześliczną damą. Był w stanie sobie zagwarantować, że po czymś takim na pewno zapomni o tym głupim rogasiu. Właśnie ze znużeniem czytał cotygodniową gazetę siedząc na kanapię w Avengers (A dawniej Stark) Tower, gdy nagle do jego uszu dobiegł głos Jarvisa.
-Panie Stark, impreza charytatywna odbędzie się za godzinę, proszę zacząć się do niej przygotowywać, aby uniknąć spóźnienia.
Zdziwiony Tony podskoczył odrzucając gazetę pare metrów dalej.
-Co!? Jakim cudem, ta impreza jest już dzisiaj?-wykrzyknął w stronę sufitu, ponieważ tam przywykł krzyczeć, kiedy wściekał się na swoją sztuczną inteligencję-Poczekaj...Jarvis, czy mógłbyś mi powiedzieć, który dzisiaj jest dzień?
-Dziesiąty Września, Panie Stark-Odparł metaliczny głos, wyświetlając wielki hologramowy kalendarz z zaznaczoną dzisiejszą datą i dopiskiem o imprezie.
Geniusz tyko westchnął głośno.
-Czyli jednak się upiłem...
Zrezygnowany wstał z kanapy i flegmatycznym krokiem ruszył w stronę garderoby. Powoli przypominał sobie wydarzenia z przed ostatnich kilku dni. Coś koło trzy dni temu postanowił, że napije się szklankę szkockiej i wnioskując z tego jak się teraz czuł, wypił jej odrobinkę za dużo.
Szybko nałożył odświętny garnitur i poprawił swoje wiecznie roztrzepane włosy. Jeszcze tylko popsika się perfumami, ogoli się odrobinę i może wyruszać.
  Ze wszystkimi czynnościami uwinął się dość szybko, a już po chwili siedział w swojej sportowej bryce i pędził wprost na imprezę. Gdy znalazł się na miejscu oślepił go błysk fleszy, a do jego uszu dobiegły krzyki ludzi, proszących go o autografy, wywiady, czy inne, nic nie znaczące sprawy. Szybkim krokiem, przepychając się przez napierające tłumy, ruszył w stronę wejścia do wieżowca, w którym miała odbyć się zabawa. Nieznacznym skinieniem głowy powitał swoją asystenkę-Pannę Potts i podszedł do windy, która już sekundę później mknęła jak strzała wprost na ostatnie piętro budynku.
Tony Stark nie lubił wysokości. Nie zawsze tak było, ale po niezbyt przyjemnym spotkaniu z pewnym nordyckim bóstwem chyba każdemu zbrzydłoby mieszkanie na jakimkolwiek piętrze powyżej parteru. W zaistniałej sytuacji musiał jednak wystrzymać te kilka godzin kursując pomiędzy barkiem, a kolejną piękną niewiastą. Od razu po wejściu w oczy rzuciła mu się wysoka i smukła czarnowłosa kobieta. Miała szczupłą, idealną sylwetkę, którą podkreślała opięta zielona suknia,  przyzdabiana złotymi naszyciami. Kreacja miała odkryte plecy oraz duży dekolt, na który Stark od razu skierował swój wzrok, ponieważ rzeczywiście było na czym zawiesić oko. Rozochocony miliarder podszedł do prześlicznej pani i natychmiast przybliżył się, muskając opuszkami palców jej odkryte plecy. Poczuł, jak po jego dotyku jej całe ciało spina się, a potem delikwentka odwraca się w jego stronę i patrzy na niego lekko z góry uśmiechając się z lekką złośliwością. Tony spojrzał na kobietę wybierając swój promienny uśmiech numer pięćdziesiąt siedem i spojrzał na jej wąskie usta umalowane czarną szmikną. Potem przeniósł swój wzrok odrobinkę wyżej, gdzie napodkał spojrzenie zaciekawionych zielonych oczy, w których błyskały wesołe iskierki. Miliarderowy wydawało się, że już gdzieś je widział. Niestety, za żadne skarby świata nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Dokładnie ten sam wzrok lustrujący go od góry do dołu i prześwietlający go na wylot. Starał się jednak na to nie zwracać uwagi. Przyjął taką samą taktykę jak zawsze, w której pierwszym krokiem było zaproponowanie wybrance drinka, potem wszstko szło jak z górki.
-Droga Pani...-zaczął uśmiechając się delikatnie-Czy zechciałabyś napić się ze mną odrobinkę? Z relacji świadków słyszałem, że serwują dzisiaj wyjątkowo dobre "Sex on the beatch"
-Cóż za wspaniały pomysł, Anthony-odparła dziewczyna kładąc szczególny nacisk na jego imię. Wypowiedziała je z lekkim rozbawieniem i elementem pogardy, a Tony mimo tego, że  wychwycił te nieprzyjemne  nie zwrócił na to uwagi. Teraz głównym celem było pozbycie się z głowy sytuacji, która wydarzyła się podczas ataku na Nowy York.
Złapał czarnowłosą pod rękę i powolnym, tanecznym krokiem ruszył w stronę barku.
-Jak Ci na imię, piękna damo?-spytał się jej swoim uwodzicielskim głosem.
-Jestem Ann, Panie Stark-odpowiedziała płynnie, jakby nauczyła się tego na pamięć.
Filantrop dotarł do barku i oparł się o niego jedną ręką szczerząc się do barmana.
-Dwa razy "Sex on the beatch" dla mnie i dla tej przepięknej niewiasty.
Barman uśmiechnął się lekko i zlustrował wzrokiem dekolt kobiety, a po chwili zajął się przygotowywaniem drinków. Parę minut później Tony odebrał napoje i skierował się z zielonooką na balkon.
  Nawet nie poczuł jak jeden drink przerodził się w pięć następnych. On sam był już wystawiony, natomiast jego partnerka, mimo że wypiła tyle samo co on zachowywała się jakby dopiero się rozkręcała.
-Droga Ann, zechciałabyś może pojechać ze mną do mojej rezydencji i zostać tam na noc?-zaproponował mrucząc jej w usta. Stali tuż na przeciwko siebie. Ona-Wysoka i smukła pochylała się nad niziutkim playboyem i uśmiehała się złośliwie. On-Już nie do końca trzeźwy szukał jej ust swoimi. Kobieta jednak nie dawała się, bo za każdym razem, gdy Tony próbował ją ucałować,  stawała na palcach i zręcznie uciekała miliarderowi.
-Oczywiście, Anthony. Z chęcią dołączę do ciebie tej nocy.-widać było, że wychwyciła aluzję z prędkością świata i zamierza skorzystać z okazji.
Stark spodziewał się takiej odpowedzi, więc złapał swoją towarzyszkę pod rękę i ruszył w stronę windy. Jego limuzyna już czekała na podjeździe i obydwoje zajęli miejsca na tylnich siedzeniach, aby już piętnaście minut potem wjeżdżać superszybką windą wynalazcy wprost na reprezentacyjne piętro Stark Tower. Upitemu Tonemu zupełnie nie przeszkadzało, że nigdzie nie usłyszał swojej sztucznej inteligencji, która zazwyczaj witała go, gdy tylko wszedł do wieży. Od razu udali się do sypialni i stanęli na przeciwko siebie. Stark objął w pasie swoją patnerkę i wpił się w jej usta, jednocześnie zaczynając rozpinać jej sukienkę. Powoli, aczkolwiek zachłannie całował kogoś, kto w istocie, jak już się chyba domyśliliście był jego śmiertelnym wrogiem. Mężczyzna całując się z Ann był święcie przekonany, że zna te usta. Jakby całował się już kiedyś z tą uwodzicielską niewiastą, a było to niemożliwe, bo nigdy nie spędzał dwóch nocy z tą samą kobietą. Gdy sukienka powoli zsunęła się ze smukłego ciała kobiety, miliarder popchnął ją delikatnie na materac. Partnerka nie opierała się, ale na jej ustach dało się ujrzeć uśmieszek Pełen satysfakcji. Tony zaczął całować szyję, a potem obojczyki kobiety i zupełnie oddał się przyjemności. Zapowiadała się wspaniała noc. 
***
  Tonego obudził głos Jarvisa, który mówił coś o włamaniu. Podobno miało miejsce wczoraj, a na dodatek włamywaczowi udało się zdezaktywować niezawodne A.I. Stark mruknął coś o tym, że wczoraj był tu przecież, a w końcu żaden złodziej nie umknie jego żelaznej pięści Iron Mana, gdy zauważył, że wciąż leży zupełnie nagi na łóżku. Co dziwne, nigdzie dookoła  nie było towarzyszki jego wczorajszego wieczoru, a przecież zawsze to on wstawał pierwszy i to panie musiały sobie same znaleźć ubrania i wyjście z domu. Jak przez mgłę dojrzał, że w jego reaktor łukowy jest wetknęta zgięta karteczka o niewielkich wymiarach. Zdziwiony, a jednocześnie przerażony otworzył ją i przeczytał wiadomość. "Było bosko ~Loki "
Krzyknał w panice i spróbował odtworzyć sobie w myślach wygląd Ann. Zesztywniał, gdy przypomniał sobie jej roześmiane, zielone oczy. W tym momencie połączył to z karteczką, którą znalazł dziś obok swojego serca i z przerażeniem zrozumiał, że przespał się z nordyckim bogiem. Co z tego, że pod postacią kuszącej kobiety?! To cały czas był ten mężczyzna, (albo kobieta, po wczorajszym incydencie Tony zaczął mieć wątpliwości co do płci Lokiego) który pocałował go niespełna dwa tygodnie temu.
Cały czas dochodząc do siebie zaczął powoli narzucać na siebie świeżą koszulkę i ukochane dresy. Teraz to na pewno ma powód, aby porządnie się upić. Nie ma zamiaru słuchać modłów Pepper, aby wreszcie zabrał się do roboty. Chce porządnie się uchlać, bo na imprezie, na której chciał zapomnieć o Lokim przypomniał sobie o nim w dość bolesny sposób. Dlaczego wybrał akurat tą kobietę? Co go w niej tak przyciągnęło?! Przecież to jego wróg!
Filozoficzne rozmyślania Tonego przerwał sms od Natashy. Rzucił wzrokiem na wyświetlacz i po raz kolejny tego krótkiego poranka zbladł. "Schwytaliśmy Lokiego, przyjedź szybko." Głosiła wiadomość, a Tony nawet nie zamierzał dyskutować z Wdową, dlaczego wyjątkowo nie chce mu się przyjść na spotkanie z Lokim. Blady i wciąż roztrzęsiony poszedł po strój Iron Mana. Zupełnie nie wyobrażał sobie swojego spotkania z bożkiem po tym, co wydarzyło się dzisiejszej nocy. Przełknął ślinę i pełen obaw wystartował w powietrze.
***
Ha! Dzisiaj trochę dłużej! Mój osobisty sukces.
~Ciri

A może by tak pocałunek? || Frostiron [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz