2. Game start!

55 8 14
                                    

   Od telefonu Kamila minęło jakieś dwadzieścia minut. W tym czasie grupa dotarła do miasta. Droga przez pustkowie była stresująca, ale dzięki temu, że naokoło były pola to mieli doskonały widok na otoczenie. Zombie byli w stanie wypatrzeć z daleka, jednak nie bardzo mieli gdzie uciec. Na szczęście przez całą drogę żaden się nie pojawił.

Miasto zaś to całkiem inna bajka. Wszędzie stały budynki, za którymi i w których czaić się mogły te drapieżne bestie. Śladowe poczucie bezpieczeństwa całkowicie się ulotniło.

Tomek, cały czas ściskając we wciśniętej do kieszeni ręce znalezioną na pudełku kartkę, zatrzymał się gwałtownie. Wydawało mu się, że takie parcie na przód to słaby pomysł. Gdzie uciekną jak zaatakuje ich zombie? Czy dadzą radę chociaż jednemu? A jak zajdzie ich od tyłu cała grupa?

Pan Karol najwidoczniej myślał tak samo, gdyż od razu zaczął się rozglądać.

- Tomek i Paulina, pójdziecie przodem? – zapytał, patrząc na rodzeństwo, które niepewnie kiwnęło głowami – Ja będę osłaniał tyły. Gosia, prawa strona jest twoja, a ty, kochanie – uśmiechnął się do swojej żony – pilnuj lewej. Do Kamila mamy spory kawałek, musimy być czujni – powiedział, patrząc na każde z nich.

Może i grupa nie była jakaś specjalna, ale wiedział, że sobie poradzą. W innym wypadku i tak nie będzie miało to znaczenia.

Paulina uśmiechnęła się szeroko, widząc zaniepokojone miny dzieciaków. Miała nadzieję, że nie odbije im coś po drodze. Psychika młodych ludzi była bardzo delikatna i nie chciała, aby ta głupia gra ją zniszczyła.

- Chodźmy trochę postrzelać – puściła oczko Pawłowi i odwróciła się na pięcie, ruszając śmiało przed siebie.

Cała pewność, jaką okazywała, ani na chwilę nie zagościła w jej sercu.

W połowie drogi musieli zboczyć z kursu, gdyż trafili na wałęsającego się po ulicy umarlaka. Mimo wcześniejszego spotkania z jednym, nie kusiło ich do zapoznania się z kolejnym. Nadłożyli trochę drogi, przechodząc przez plac jednej z trzech podstawówek w tym mieście. Opuszczona szkoła prezentowała się upiornie – niczym nawiedzone zamczysko, górowała nad pobliskimi budynkami, wbijając szpony strachu w serca przechodniów.

Ola uczepiła się nogi ojca z niebywałą siłą i mimo przyspieszonego tempa, ani na chwilę go nie puściła.

Pod mieszkanie Kamila dotarli już bez większych problemów.

Niestety pod samym blokiem nie było już tak kolorowo. Przy drzwiach stało trzy zombie, warcząc i drapiąc w szybę i plastik. Dźwięk był okropny, ale one najwidoczniej nie zwracały na to uwagi, pochłonięte próbą dotarcia na drugą stronę.

Ola cofnęła się gwałtownie, chowając za panem Karolem.

- Kamil jest w środku? – zapytał cicho Paweł, mając nadzieję, że pozostali zaprzeczą.

Nikt mu nie odpowiedział. Wszyscy wpatrywali się w okno na trzecim piętrze, z którego spoglądał na nich brązowowłosy chłopak.

- Kamil! – Gosia wydała z siebie zduszony okrzyk.

Pamiętali przerażenie jakie wywołał w nich jeden zombie, więc co musiał przeżyć chłopak, gdy zobaczył trzy? Na dodatek miał do pomocy tylko Kamilę Karaj – jedną z najbardziej bezużytecznych dziewczyn na świecie, zdaniem Pauliny.

- Myślisz, że trafisz? – uszu Tomka dobiegł głos pana Karola, więc opuścił broń.

- Mogę spróbować – chłopak wzruszył ramionami i ponownie wycelował – Jak trafię to mamy jednego mniej, a jak nie to cała trójka ruszy w naszą stronę – na jego twarzy widać było skupienie.

Zombie GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz