7. W końcu od tego są starsze siostry, prawda?

26 1 1
                                    

– No go chyba popierdoliło! – Paulina podała z rozmachem kartkę do Łukasza. – Nie zrobię tego! Na odległość są groźne, a co dopiero, gdy będziemy mieć jednego tak blisko? – piekliła się, zaczynając nerwowo chodzić po holu kinowym.

– Jest nas czwórka, bez problemu poskromimy jednego zgniłego wariata. – Kamil wzruszył ramionami, choć sam po pierwszym przeczytaniu zadania był w niezłym szoku. Jednak po dłuższym zastanowieniu mógł stwierdzić, że nie trafili najgorzej. Zawsze mogło paść na randkę z rozkładającą się panną młodą.

Co jeszcze jakoś by przeszło, gdyby nie liczyć faktu, że znalezienie rozkładającego się ciała było aktualnie niemożliwe. Zombie były w naprawdę dobrym stanie, niczym ludzie, ale z innym kolorem skóry i paroma mniejszymi bądź większymi urazami, których nabawiły się podczas zabawy w spadochroniarzy. Bez spadochronów.

Dziewczyna spojrzała na niego spod grzywki. Wiedziała, że nie powinna się spierać, w końcu i tak nie mają wyboru, ale przystawanie na wszystko co ten wariat sobie wymyśli godziło w jej dumę.

– Ciekawe czy będziesz taki cwany jak będziesz musiał wcisnąć jego głowę przez ciasny otwór sukienki lub walczyć z rękami, które z chęcią by zakleszczyły się wokół twojej szyi – mruknęła ponuro, ale zaraz się rozpogodziła, widząc jak jej brat wyciąga cukierki zza lady, pakując je do plecaka – Weź też trochę żelków! – zawołała, ruszając żwawo w jego stronę.

– Ci już wystarczy. Lepiej się skup na tym skąd wytrzaśniemy sukienkę dla naszego nowego kolegi. – Tomek zapiął plecak i zarzucił go sobie na ramię.

Na jego twarzy gościł uśmiech, choć w oczach brakowało tej radości, do której przywykli. To było niczym przypomnienie o tym, co tak niedawno stracili.

A mimo to żartowali. Kłócili się. Przeżywali rozterki. Jakby tamta noc nie miała miejsca.

– Po drodze mijaliśmy sporo domów. Raczej nie powinno być problemu ze znalezieniem sukienki w którymś z nich. – Dziewczyna wzruszyła ramionami, jakby włamywanie się do czyichś domów było całkowicie normalne i na miejscu.

Choć w sumie w ich przypadku takie wynajmowanie mieszkań nie było czymś, czego chcieli się wstydzić. Domy i tak były puste, a oni potrzebowali gdzieś spać.

Laura westchnęła głośno, wchodząc do kuchni, w której aktualnie znajdowała się jedynie Gosia. W dłoni brązowowłosej dziewczyny tlił się papieros, a ona sama wpatrywała się z zamyśleniem w okno. To była jej szansa na wyjaśnienie całej tej głupiej sytuacji.

–Hej – przywitała się niepewnie, podchodząc do Rudzińskiej i opierając się o parapet tak, aby móc patrzeć jej w oczy.

Spojrzenie młodszej z dziewczyn skierowało się w jej stronę. Na opalonej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, który szybko ukryła pod uśmiechem, jednak Laura nie była głupia. Dostrzegła go i już wiedziała, że nie będzie tak łatwo ponownie przekonać do siebie Gosi.

– Hej – odpowiedziała jej brązowowłosa, zaciągając się dymem.

Na moment rozmowa im się urwała. Laura zastanawiała się co mogłaby powiedzieć, aby choć trochę załagodzić sytuację, a Gosia liczyła w myślach powoli do dziesięciu, aby nie wybuchnąć.

To był jej chłopak, Laura nie miała prawa zmuszać go do pocałunku z Paulą. Zachowała się jak ostatnia świnia i Rudzińska nie miała zamiaru jej tego wybaczyć. Już i tak ciężko im było po śmierci Kamili. Ledwo ze sobą rozmawiali, jakby nagle zaczęli być dla siebie obcy, a przecież łączyła ich tak silna więź, że Gosia była pewna, iż nic nie jest w stanie jej przerwać. A mimo to, coś zaczynało się psuć.

Zombie GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz