"Love is in the air."

8.3K 429 20
                                    

#FZfanfiction  

Luke nie zdążył nawet zamknąć drzwi do swojego hotelowego pokoju, gdy został zbombardowany swoimi własnymi ubraniami zwiniętymi w kłębki. Nie wiedząc co się dzieje, okrył się rękami i cofnął do holu, na który zdążyły wypaść dwie pary jego skarpetek i koszulka. Zmarszczył czoło i za drugim razem wszedł do pokoju, kierując się wprost do barykady zrobionej z foteli i przewróconego na bok stolika. 

– Koniec ostrzału! – krzyknął i w jego stronę poleciała już tylko ostatnia pognieciona koszulka. – Jesteście debilami – skomentował to, od razu składając koszulkę dwa razy i zanosząc ją do szafki.

– Uuu, ktoś tu dostał kosza. – Ashton podniósł się zza fotela, którego od razu postawił na nogi i rozsiadł się na nim. 

– Jedyne, co dzisiaj dostałem to salwę w twarz moimi własnymi ciuchami, które teraz będziecie składać i prasować własnymi dupskami – wywrócił oczami, cofając się do wyjścia i szybkimi ruchami zbierając ubrania, które znalazły się poza jego pokojem. – Jak się tutaj w ogóle znaleźliście? 

– Powiedzieliśmy recepcjonistce, że zgubiliśmy kartę do pokoju i dała nam nową. – Blondyn westchnął ciężko, słysząc słowa Caluma. 

– Weźcie to posprzątajcie – jęknął, unosząc bezradnie ręce. 

– Powiedziałbyś najpierw jak randka z June. – Irwin poruszył zabawnie brwiami, na co Luke uśmiechnął się pod nosem.

– To nie była randka, ale było bardzo fajnie. Zaprosiłem ją na twitcama jutro. 

– Co? – chóralnie powiedziała cała trójka, a Hemmo zmarszczył czoło.

– Macie coś przeciwko? 

– Nie, tylko... to zawsze były tylko nasze twitcamy. – Luke zahaczył zębami o kolczyk w wardze i machnął ręką. 

– Po prostu posprzątajcie, ja idę do łazienki. – W przeciągu paru sekund trzasnął drzwiami, pozostawiając swoich przyjaciół w jego pokoju.

– Nie podoba mi się to – mruknął Ashton, siadając na brzegu fotela. 

– W sumie to nie wiem o co nam chodzi – powiedział niewyraźnie Mickey, jednak Cal i Ash zrozumieli go doskonale. – Przecież June jest ok. 

– Ale nasze twitcamy to męska rzecz. – Nawet Calum spojrzał na Irwina jak na kompletnego idiotę. 

– Myślę, że June da sobie radę z męskością w naszym wydaniu. - Michael niemalże parsknął śmiechem i w locie złapał rzuconą przez Ashtona w jego stronę koszulkę Luke'a. – Mieliśmy to posprzątać – spojrzał na blondyna, wymownie unosząc brew. 

*

Gdyby nie telefon, który wibrował na stoliku obok leżaka, wydając przy tym odgłosy dorównujące pracującemu młotowi pneumatycznemu, June zapewne nadal prażyłaby się dobrowolnie na kalifornijskim słońcu w stroju kąpielowym. Tak się jednak złożyło, że Luke uparcie próbował się dodzwonić do niej już po raz drugi, więc blondynka westchnęła ciężko i odebrała telefon, chociaż w tej chwili nie miała najmniejszej ochoty przerywać swojego relaksu w ogrodzie. 

– Tak? – spytała, przymykając oczy ukryte za okularami przeciwsłonecznymi. 

– Twitcam będzie dzisiaj o dwudziestej, ale możesz wpaść trochę wcześniej. W sumie nawet byłoby to wskazane – usłyszała podekscytowany głos Luke'a, na co uśmiechnęła się pod nosem. 

– Będę po siódmej – odpowiedziała po chwili zastanowienia. – A co w ogóle zwykle robicie na twitcamach? 

– Wygłupiamy się, gramy na gitarze i śpiewamy. Ale przede wszystkim się wygłupiamy. 

Friend Zone ✖ 5SOS [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz