#FZfanfiction
Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, dopóki dłoń chłopaka nie utknęła na jej biodrze. Mimowolnie wybił na nim rytm wskazującym i środkowym palcem, wcale nie interesując się zaciekawionym spojrzeniem Meg. Pomimo tego, że jego myśli ciągle krążyły wokół jej osoby, nie zdawał sobie faktu, że w końcu mógłby zadać jej te pytania, na które odpowiedzi nie znał, ale zanim zdążył się w sobie zebrać, usłyszał cichy głos Shorks.
– Calum? – spytała, jakby myślała, że brunet już usnął.
– Hm? – oderwał wzrok od jej biodra i popatrzył na nią. Mimo ciemności idealnie widział niebieskie oczy, a w nich tańczące ogniki niepewności.
– O co ci tak właściwie chodzi?
I wtedy złapał się na tym, że sam nie wiedział. No, bo kim była dla niego Megan Shorks?
Nie można wiązać przyszłości z kimś, kogo się nawet dobrze nie zna. Przecież nie każdy człowiek, który stanie na naszej drodze, musi na niej zostać, prawda? Różowowłosa nie była tym typem człowieka czekającym na kogoś. Z łatwością zastępowała sobie ludzi, bojąc się, że ktoś ją odpuści pierwszy. Grała na uczuciach, wymagała poświęcenia i uwagi, ale nie potrafiła się tym samym odwdzięczyć. Raz złamane serce nie mogło pozwolić sobie na kolejny ból.
Calum znał namiastkę jej historii. Tylko to, o co się wypytał sam June, albo gdy zrobił to za niego Luke. Nie słyszał o tym, że miała kiedyś chłopaka, którego kochała, ani o tym, że ciągle próbuje o nim zapomnieć przez kontakty z facetami w klubach, tłamsząc ich ego. Chciała, żeby cała płeć przeciwna czuła się tak samo jak ona. Wiedział, że jest arogancka, nie da sobie wejść w drogę i zawsze wie co odpowiedzieć. Nie zastanawiał się, a może nawet nie mógł zauważyć, że mimo wszystko, gdzieś tam głęboko, Meg też potrzebowała czułości.
– Co chcesz, żebym ci odpowiedział, Meg? – zawahał się na odpowiedzią, więc próbował ratować sytuację swoją uległością.
Wywróciła tylko oczami, uśmiechając się z tej komicznej sytuacji. Przed chwilą siłą zmusił ją do zostania w jego pokoju, a teraz bał się odpowiedzieć na proste pytanie.
– Jak sobie wyobrażasz to całe „muszę wiedzieć, że jesteś"? – jedną ręką zrobiła w powietrzu cudzysłów. – Nie łatwiej byłoby się kumplować? Wiesz, wyjść na piwo raz w miesiącu, popsioczyć na płeć przeciwną przy dobrym meczu Serie A? Albo nawet Premiera Division? – pokręcił przecząco głową.
– Meggie, – zaczął, a ona zjeżyła się na zdrobnienie, – czemu nie możesz się przyznać, że też ci zależy, co? Myślisz, że nie wiem od June, że gdybyś miała na mnie wyjebane, to byś nawet nie podniosła tyłka i nie przyleciała tu? – uśmiechnął się cwanie.
– Nie przyjechałam tu dla ciebie! – wykrzyknęła, odsuwając się od niego na prawie sam koniec łóżka, że spadłaby, gdyby w ostatniej chwili Calum jej do siebie nie przyciągnął. Leżała teraz w jego uścisku, prychając jak wściekła kotka, gdy ten śmiał się jej w szyję. Wywróciła oczami, ale nie mogła skłamać, że nie podobało się jej, gdy jego gęste włosy łaskotały ją w brodę. – Może trochę – wyszeptała tak cicho, żeby Hood jej nie usłyszał.
Ale usłyszał, bo podniósł się szybko i wsparł się na lewym łokciu. Szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy, jakby nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji, ale przecież Shorks wypiła znacznie więcej niż jednego drinka. Z tego, co pamiętała to oprócz postawionych jej przez Jacksona szotów i kieliszka wódki z Ashtonem, wlała w siebie dwa kufle piwa. Nie było to jej rekord, ale i tak z łatwością mówiła wszystko, co dotychczas w sobie tłamsiła, a Cal nie zdawał sobie jeszcze z tego sprawy.
CZYTASZ
Friend Zone ✖ 5SOS [✔]
Fanfiction"Podobno ze strefy przyjaźni nie ma wyjścia." Luke Hemmings prowadzi światową karierę wraz ze swoimi przyjaciółmi z zespołu. Kiedy na ich drodze pojawia się June Carter, właściwie nic się nie zmienia. Nic oprócz tego, że serce Luke'a bije o wiele s...