#FZfanfiction
Nadal widziała w lustrze Luke'a i to nie dlatego, że jej umysł podsuwał jego obraz prosto przed oczy. Koncert chłopców po prostu właśnie dobiegł końca i Hemmings nawet nie zdążył oddać gitary komukolwiek z obsługi, bo od razu jak na skrzydłach leciał do swojej przyjaciółki. Chociaż w tym momencie to sformułowanie brzmiało trochę dziwnie.
June zamrugała kilkukrotnie oczami i upewniwszy się, że to nie przewidzenie, odwróciła się powoli na obrotowym krześle. Nie potrafiła podnieść na niego wzroku, chociaż ogromnie o to walczyła. Gdy usłyszała głośne westchnięcie blondyna, zerknęła na niego tylko na chwilę, by potem znowu spojrzeć gdzieś na dębową podłogę. On w tym czasie położył na sofie swoją gitarę, a potem kucnął tuż przed Carter, która siłą rzeczy nie mogła już uciec od jego błękitnych oczu.
– June... – zaczął, zamykając w swoich dłoniach jej dłonie.
– Byłam głupia – powiedziała, na co Luke zmarszczył czoło, ale nie zdążył jej przerwać. – Myślałam, że naprawdę możemy się tylko przyjaźnić. Kiedy ja sama... – zacisnęła usta w wąską linię i po chwili westchnęła ciężko. – Dziękuję za dedykację – nie mogła się powstrzymać przed delikatnym uśmiechem, który rozświetlił jej nieco zmartwioną twarz.
– Nie masz za co dziękować. – Luke ścisnął mocniej jej ręce w przyjaznym geście i posłał jej ciepły uśmiech. – Mogłem to rozegrać lepiej, ale nie jestem dobry w te klocki – przyznał z rozbawieniem pomieszanym z zażenowaniem i ogromnie korciło go, by podrapać się po karku.
– Racja, nie jesteś. – Z ust June wyleciało krótkie parsknięcie śmiechem, które pociągnęło za sobą też jakąś niewidoczną kotwicę, która do tej pory nie pozwalała na rozluźnienie się. – W sumie to, co teraz będzie?
– Będzie tak jak dawniej, tylko inaczej? – zapytał piskliwie Luke, który sam próbował się powstrzymać przed śmiechem, ale gdy tylko usłyszał roześmianą Carter, nie potrafił.
– Czyli nie tak jak dawniej, Lukey – zaśmiała się pod nosem, lekko tarmosząc go za policzek.
– Wiesz czego się dowiedziałem od chłopaków? – June wywróciła oczami, sądząc, że zmienia temat. – Że nie zachowujemy się jak przyjaciele, tylko jak para. I ja naprawdę dużo o nas myślałem... – Blondynka spojrzała na Hemmingsa zaskoczona jego słowami i rozczulona patrzyła na jego palce, które nerwowo biegały po wierzchu jej dłoni. – I czy to w sumie nie jest dobrze, że się przyjaźnimy? W sensie, dla związku? – spojrzał na nią z dołu, a Carter tylko kiwnęła głową, uśmiechając się.
– Oczywiście, że to dobrze – odparła wreszcie po dłuższej chwili.
– I pewnie powinienem cię teraz poprosić oficjalnie o bycie moją dziewczyną, ale chyba nie czułbym się z tym dobrze. W tym miejscu nie ma krzty romantyczności. – June zaczęła śmiać się pod nosem i kręcić głową z politowaniem. – Ale pocałować cię chyba mogę? – Dziewczyna natychmiast zamilkła i spojrzała na niego z szeroko otwartymi ustami.
– A brak romantyzmu w tym ci nie przeszkadza? – Luke opuścił ramiona zawiedziony i uśmiech zniknął z jego twarzy, ale dosłownie parę sekund później June przyciągnęła go do siebie i pocałowała krótko, lecz intensywnie, a potem wstała z miejsca i jakby nigdy nic udała się do drzwi. – Ale musisz za to coś wykombinować na naszą randkę. Coś mega – poruszyła zabawnie brwiami, po czym szybko wyszła z pomieszczenia, zostawiając zszokowanego Luke'a samego.
– Randkę? – wyszeptał do siebie, stojąc po środku pokoju i dopiero po chwili został oświecony, na co miał ochotę walnąć się z otwartej dłoni w czoło.
CZYTASZ
Friend Zone ✖ 5SOS [✔]
Fanfiction"Podobno ze strefy przyjaźni nie ma wyjścia." Luke Hemmings prowadzi światową karierę wraz ze swoimi przyjaciółmi z zespołu. Kiedy na ich drodze pojawia się June Carter, właściwie nic się nie zmienia. Nic oprócz tego, że serce Luke'a bije o wiele s...