#FZfanfiction
Sobota nadeszła prędzej niż ktokolwiek mógł oczekiwać, a już na pewno niż Luke i Ash mogli oczekiwać. Od razu po koncercie w Denver zostali przetransportowani do klubu niedaleko hotelu, w którym się zatrzymali. I chociaż na początku myśleli, że to ma być po prostu zwyczajna impreza, to zmienili zdanie, gdy zauważyli w środku swoich znajomych - byli tam prawie wszyscy ludzie, z którymi do tej pory udało im się współpracować i jeszcze kilka innych osób, których po prostu znali. A gdy ci wszyscy ludzie zaczęli śpiewać im sto lat? - wtedy byli pewni na więcej niż sto procent.
- Przedwczesnego wszystkiego najlepszego, kochanie - June wpadła w ramiona swojego chłopaka, całując go czule.
- Jesteście wszyscy popaprani - zaśmiał się w jej usta, przyciskając do siebie mocniej.
- I za to nas wszystkich kochasz - zarzuciła ręce na jego szyję.
- A ciebie w szczególności - mruknął, ponownie złączając ich usta.
- Zamiast słodzić chodź tańczyć - pociągnęła go w stronę parkietu.
Przecisnęli się między kilkunastoma parami zanim znaleźli jakieś odpowiednie miejsce. Światła migotały po twarzach tancerzy w rytm jakiegoś kolejnego "największego hitu lata", a ich wiązki zaplątały się we włosy June, gdy wreszcie obróciła się w stronę blondyna, który przygryzał wargę z zażenowania.
- Ale ja nie umiem tańczyć - jęknął Luke.
- Nie trzeba potrafić tańczyć, by tańczyć, Lukey - puściła mu oczko. - Po prostu pomyśl, że tych ludzi wokół nas nie ma. Jesteś tylko ty, ja i muzyka - położyła obie dłonie na jego policzkach, on swoje na jej biodrach.
- Zawsze jesteśmy tylko my - szepnął do jej ucha. - I przepraszam za moją mamę przedwczoraj.
- Przestań - wywróciła oczami, śmiejąc się pod nosem. - Po prostu cieszy się naszym szczęściem i trochę zapomniała, że nie mamy nawet osiemnastu lat.
- Myślałem, że się zapadnę pod ziemię jak zaczęła nadawać o naszym małżeństwie. - Oboje parsknęli śmiechem.
- No, kiedyś się pewnie doczeka - złączyła dłonie za karkiem chłopaka. - Ale na razie nie myślmy o tym, co będzie tylko tym, co jest teraz.
- Moje "teraz" jest bardzo seksowne - poruszył zabawnie brwiami i wpił się w jej usta.
- Gołąbeczki, tylko nie na parkiecie!
Natychmiast oderwali się od siebie, gdy dotarły do nich słowa Megan, która przytargała ze sobą jakiegoś chłopaka, którego zapewne przed chwilą poderwała. Szatyn wpatrywał się w nią niemal jak w obrazek, a szczególnie w jej piersi, gdy akurat na niego nie patrzyła. June przygryzła wewnętrzną stronę policzka, biegając wzrokiem między nieznajomym i przyjaciółką.
- Co to za nowy kolega? - zapytała Carter, uśmiechając się sztucznie do chłopaka.
- To jest... - zastanowiła się przez moment, aż w końcu jakby doznała olśnienia. - Jackson, przecież, że Jackson.
- Michael - poprawił ją. - Mam na imię Michael, a nie Jackson.
- Skojarzyło mi się z Michaelem Jacksonem, to dlatego - zaśmiała się słodko, przejeżdżając dłonią po jego klatce piersiowej. - W każdym razie - zwróciła się do June i Luke'a, - Ashton was szukał.
- Po co?
- No jak to po co? - żachnęła się. - Urodzinowa kolejka. Każdy zaproszony na te urodziny musi wypić z Ashem po shocie - wywróciła oczami. - Tak się obchodzi dwudziestkę w Ameryce, chłopcze. Jakby co, Ash jest w naszej loży.
CZYTASZ
Friend Zone ✖ 5SOS [✔]
Fanfiction"Podobno ze strefy przyjaźni nie ma wyjścia." Luke Hemmings prowadzi światową karierę wraz ze swoimi przyjaciółmi z zespołu. Kiedy na ich drodze pojawia się June Carter, właściwie nic się nie zmienia. Nic oprócz tego, że serce Luke'a bije o wiele s...