Harry musiał odnieść czapkę Lottie. Z jednej strony w myślach błagał, żeby nie było tam Tomlinsona, z drugiej chciał go zobaczyć.
- Mogłem to oddać w szkole... - pomyślał loczek pukając do wielkich dębowych drzwi.
Jaki był jego niedosyt kiedy po otworzeniu wielkich wrot, a nawet wpuszczeniu go do holu nie zobaczył znajomej twarzy z jak zwykle kilkudniowym zarostem, która wydawała mu się po prostu ... słodka?
Wychodził z smutkiem wymalowanym na twarzy. Nawet nie chciało mu się pośpieszyć na autobus, który uciekał mu tuż przed nosem. Ten fakt jeszcze bardziej go zasmucił i o ile jeszcze się dało spowolnił kroku. Teraz szedł tak wolno, że przysłowiowy ślimak by go wyprzedził.
- Podwieźć Cię ? - zapytał Louis podjeżdzając swoim autem, którym Harry miał już okazję jechać.
- Luzz, nie mieszkamy od siebie nawet kilometra. Wydaję mi się, że dam radę tyle przejść...
- Wsiadaj - rozkazał zielonooki, a młodszy jakby chyba pierwszy raz się sprzeciwił.
- Lepiej Brad'em się zajmij, bo na pewno jest mu smutno, że jego chłopak woli kogoś podwieźć niż przyjść do niego.
- Byłeś po mnie?
- Nie - odpowiedział szczerze młodszy, a Louis miał ochotę przywalić sobie wielkiego facepalm'a widząc zazdrosne zachowanie Harrego.
- To po co byłeś u mnie w domu?
- Oddać czapkę Lottie ...
I wtedy Louisa olśniło...
- Proszę wsiądź... musimy porozmawiać... - poprosił zielonooki, a Harry nie mając siły się kłócić, wykonał posłusznie polecenie.
Jechali już kilka dobrych chwil, a cisza stawała się coraz głośniejsza.
- Widzę, że nie masz mi nic do powiedzenia, więc pozwól, że ja będę głównie mówić... Ten Brad, o którego robisz dramy to mój przyjaciel z dzieciństwa i obawiam się że jest hetero... Zresztą nie może być dwóch alfa w związku... cholernie nie lubię ulegać - mówiąc to popatrzał głupkowato na Harrego, ale ten zrobił się jeszcze bardziej zły za to że Lou zasygerował, że to on byłby tym uległym.
- Może mnie tu wysadź - wskazał na chodnik młodszy
- Wysadzę Cię gdzie chcesz, ale jak mi odpowiesz na jedno pytanie?
- Hmm?
- Po co byłeś u mnie w domu?
- Oddać Lottie czapkę... - wytłumaczył ponownie loczek - A teraz ty powiedz mi czym byłeś tak zajęty jak ostatnio do Ciebie pisałem?
- Panie zazdrosny już mówię. Próbowałem Mój Drogi... - na te słowa Harremu zrobiła się gula w gardle przez co ledwo przełknął ślinę - ... zdać z chemii. Ty wiesz jaka ta chemia jest trudna? Pewnie że nie wiesz, bo ty się dobrze uczysz... jakieś kurwa kationy, aniony i Bóg wie co jeszcze... - prychnął Lou, po czym zaśmiał się z miny zielonookiego, do którego jeszcze nie dotarło, że on nazwał go "drogim" i do tego jeszcze "swoim". - To gdzie mam Cię wysadzić? - spytał głupkowato starszy, ale Harry nic nie powiedział.
- Przepraszam ... - wyszeptał młodszy, któremu było głupio za to co mówił i nie rozumiejąc czemu był zły na Louisa skoro nawet, nie są razem, westchnął głęboko.
Tommo widząc to zdenerwował się i zwalniając prędkość auta, uniósł podbrudek zielonookiego do góry.
- Wiecęj tak nie rób, rozumiesz? Nie przepraszaj mnie w ogóle, a zwłaszcza kiedy nie masz powodu... - powiedział wyjątkowo zły Louis, ale widząc smutną twarz "przyjaciela" odrazu złagodniał i dał mu szybko buziaka, by potem znów skupić się na drodze... chociaż przez nie mały problem w spodniach było by niezwykle trudno.- Dzisiaj będzie się działo - powiedział sugerującym głosem niebieskooki, aż Stylesa przeszły ciarki.
Witam! Żyje tu ktoś?
Miłego dnia/nocy, bąbelki!😘😘
CZYTASZ
Friend's Evil || larry
FanficHarold: A Ciebie nazywają Tommo dlatego, że lubisz pomidorówke? 😂😂 Tommo: Od nazwiska. Harold: Bosz... nie mam zielonego pojęcia jak możesz się nazywać, ale to musi być mega zabawne. Tommo: Tomlinson. ----------------------------- Hazz34: Ja nawet...