„Źle się czuję, wpadnij jutro. Idę się przespać" tak właśnie brzmiała moja wiadomość do Patrycji. Ekspresowo otrzymałem odpowiedź, w której mieściły się pozdrowienia i nic poza tym.
Wyciszyłem telefon i wsunąłem go do kieszeni w spodniach.
Gotowy do wyjścia zgasiłem światła i zakluczyłem drzwi. Ubrany w białą koszulę oraz czarne spodnie, które zakrywała letnia, cienka kurtka zmierzałem ku pubowi. Po drodze oczywiście minąłem sklep, jednak nie wstąpiłem do niego. Nie miałem już czasu, ani po co tam wchodzić.
Kątem oka zauważyłem nowego pracownika, który stał bezczynnie... ładnie to tak?
Chciałem jak najszybciej przemknąć przez oszklone ściany sklepiku, abym został niezauważony.
Spojrzałem na zegarek. Dochodziła szesnasta trzydzieści.
*~*~*
Siedząc wygodnie przy barze rozgrzałem się. Moje przemarznięte ciało dygotało z zimna. Niestety mam tylko jedną kurtkę – letnią, gdzie w tym samym momencie jest środek bezśnieżnej zimy.
-Jestem – usłyszałem przytłumiony głos przez muzykę
Zaraz obok mnie dosiadł się elegancko ubrany mężczyzna. Jego brązowe włosy zaczesane do tyłu delikatnie dotykały szyi. Nie był pierwszej młodości. Lekkie zmarszczki widoczne były pod ciemnymi oczami, jak i wkoło nich. Położył swoją aktówkę między nami, a następnie złożył zamówienie.
-I jak tam? - przerwał niezręczną ciszę.
-Nie narzekam – odpowiedziałem obojętnie.
-Dziękuję, że zgodziłeś się dzisiaj przyjść – nabierał łyka dopiero co przygotowanego drinka.
-Nie ma za co – rzuciłem, również kosztując się alkoholem.
Po kilku opróżnionych szklankach mocnego trunku atmosfera stała się luźniejsza, a rozmowa zaczęła się rozwijać. Wybijała dwudziesta trzecia, mimo tego ludzi zaczęło przybywać.
Kiedy właśnie mieliśmy się przenosić do wynajętego pokoju w hoteliku, ktoś nas zaczepił.
-Możemy na chwilkę? - zaczął spasiony nieznajomy.
-Pewnie – odpowiedziałem i udałem się za nim na zewnątrz.
Przeszliśmy kilka kroków za budynek.
-Musimy pogadać – dokończył grubas.
-W jakiej spra – nie zdążyłem dokończyć pytania, poczułem silny ból w okolicy policzka.
-Kim jesteście? - spytał mój dzisiejszy „klient"
On również dostał w twarz.
-Ty idziesz ze mną – rzucił zza ramienia silnie zbudowany obcy.
Opierając się rękami o ziemię próbowałem wstać, jednak nie pozwalał mi na to ten spaślak.
Zaczął kolejno okładać mnie jakimś pierwszym lepszym prętem ze śmietnika i kopać po brzuchu. Nie wiedziałem o co mu chodzi, pierwszy raz widziałem go na oczy. Co jest z tymi ludźmi nie tak?
Myślałem, że zejdę tam na miejscu, jednak po zmasakrowaniu mnie dodał na koniec
-Zostaw tego kolesia w spokoju – odszedł
Nie próbowałem się podnosić, nie miałem na to sił. Leżałem po prostu na zimnym asfalcie w ciemnej uliczce, którą oświetlało słabe światło lampy. Zamknąłem oczy. Miałem nadzieję, że umrę.
Po dłuższej chwili, gdy zebrałem resztki sił udałem się skrótami w moją okolicę. Przecież jak mam zdechnąć to nie na przypadkowej ulicy, no nie?
W końcu doczłapałem się w znajome mi tereny.
Upewniając się, że nikogo nie ma, oparłem się plecami o ścianę i zsunąłem w dół. Wyziębiony, krwawiący i słaby siedziałem na mrozie. Gdy tylko próbowałem złapać najmniejszy oddech, czułem niesamowity ból w klatce piersiowej. Zamknąłem oczy i mocno je zacisnąłem. Skierowałem głowę w górę, sam nawet nie wiem po co.
Czekałem....