~* 9 *~

13 4 5
                                    


Całkiem miło było oprzeć się na czyimś ramieniu i pospać sobie. Muszę przyznać, że wystające kości chłopaka wbijały mi się w twarz, ale w niczym to nie przeszkodziło. Na dodatek zesztywniał mi kark. Jednak to tylko szczegóły.

Otworzyłem oczy, podniosłem głowę i spojrzałem na Nakadę.

Nie spał.

Zupełnie po cichu oglądał telewizję.

-Dzień dobry. - wymusił uśmiech, zaciskając usta w prostą linię.

-Dobry. - ziewnąłem.

Podczas nabierania powietrza w płuca, zadławiłem się. Ostry smród alkoholu dawał się we znaki.

-Wszystko w porządku? - odezwał się zatroskanym głosem.

-Ta... wybacz, że musiałeś wąchać ten odór. - zamknąłem oczy. Głowa bolała mnie niemiłosiernie.

Zmarszczyłem brwi i musnąłem koniuszkiem palca obolałe miejsce.

Rany dawały się we znaki.

Syknąłem oraz po cichu zakląłem.

-Która godzina? - zapytałem.

-Szósta trzydzieści pięć. - odpowiedział, pogłaśniając delikatnie telewizję.

-Idziesz dzisiaj do pracy? - pewnie będę musiał się zaraz zmywać.

-Na drugą zmianę. - czyli na dwunastą.

-To ja spadam... - oparłem się o ścianę, próbując wstać. Nic z tego. Za bardzo kręciło mi się w głowie. - Ups. - upadłem.

Czyżby kac morderca nie miał serca?

A może to miks wszystkiego?

-Posiedź sobie jeszcze. - chłopak pomógł mi wrócić na swoje miejsce.

-Nie chcę ci przeszkadzać. - chciałem zniknąć.

-Nie przeszkadzasz. - znowu udawał, że życzliwie się do mnie uśmiecha.

Pewnie z tyłu głowy miał „Idź sobie już, nie chcę cię znać, ani cię widzieć".

-Jeśli pozwolisz to prześpię się jeszcze do tej dwunastej. - westchnąłem.

-Możesz spać ile chcesz. - oznajmił.

Chętnie, ale nie ma sobie tak dobrze.

Nie miałem ochoty spać na żadnym materacu, łóżku czy czymś innym. Nie uleżałbym. Wolałem posiedzieć.

-Użyczę na chwilę twoich nóg. - położyłem głowę na jego uda, tym samym wyciągając nogi.

Nakada natychmiastowo wzdrygnął się. Zapewne z obrzydzenia.

-Nie bój się, nic ci nie zrobię. - przysunąłem twarz bliżej brzucha mężczyzny. - Nie jestem taki, żebym wszystkim rozkładał nogi na za piętnaście trzecia, więc spokojnie. - usłyszałem chichot. - Tylko chwilę.... Możesz mnie zrzucić, jakbym położył rękę gdzieś nie tam albo jakbyś już musiał wstawać.

Chciałem mieć już wszystko z głowy i znaleźć się w swoim łóżku. Bylebym nie musiał widzieć Nakady.

-Wiesz co... - zacząłem. - fajny z ciebie koleś.

Kochaj mnieWhere stories live. Discover now