~* 8 *~

10 4 0
                                    

Zamknąłem się jeszcze bardziej w sobie. Wmawiałem, że nikt nie będzie chciał takiego kogoś jak ja. Ale taka jest prawda, nikomu tego nie muszę udowadniać. Niech tylko spojrzą się na mnie i na to jak żyję.

Przez tak długi czas – w sumie już półtora miesiąca – nie wychodziłem z domu, nie kontaktowałem się z nikim. Wyjątkiem była Patrycja, która starała się mnie pocieszać czy wspierać na duchu. Jednak, ja tego nie chciałem. Wszystko było na nic.

Słyszałem, że Nakada kilka razy stał pod drzwiami, jednak nie miał odwagi by zapukać.

Głupi....

Cały dzień potrafiłem przeleżeć, a nawet przeryczeć, jak ostatnia beksa.

Żałosne....

Ponownie zapłakany spojrzałem na zegar, który wskazywał na dwudziestą trzecią trzydzieści.

Zebrałem się i ubrałem jakże „wielosezonową" kurtkę. Zakluczyłem drzwi i wyszedłem.

Kierowałem się do klubu, dzięki któremu mogłem trochę zarobić. To dokładnie ten sam pub, w którego okolicach ostatnio mnie pobito.

Gdy tylko znalazłem się przed drzwiami wziąłem głęboki wdech i chwyciłem za klamkę.

Odważnie dałem krok przed siebie.

Pierwsze co mnie uderzyło to odór papierosów. Nienawidziłem go.

Ze spuszczonym wzrokiem poszedłem prosto do baru. Tam czekałem... sam nie wiem na co.

Pewnie na to, aż ktoś mnie zagada.

Chciałem się spić do nieprzytomności i zapomnieć o wszystkim.

-Jesteś sam malutki? - usłyszałem zza pleców. Fuj, obrzydzało mnie używanie takich zwrotów jak słoneczko, malutki i tak dalej...

-Ta... - mruknąłem.

-Mogę się dosiąść? - nieznajomy ciągnął dalej tą denną rozmowę.

Pokiwałem głową na zgodę.

-Co tu robisz tak sam? - wypytywał.

Kątem oka zauważyłem czystego i zadbanego faceta w sile wieku. Schludnie ubrany... . Chyba trafiłem w sam raz.

-Siedzę sobie. - odparłem.

-Chcesz coś do picia? - zaproponował.

Niewzruszony podniosłem ramiona w geście obojętności.

Zamówił dość mocny drink.

Ciekawe czy go zetnie po pierwszym łyku.

*~*~*

Po dłuższym posiedzeniu myślałem, że padnie. Ale nie, trzymał się i to znakomicie. Jakby w ogóle nie brał żadnego mocnego trunku do ust. No, no....

-Idziesz ze mną? - zaczął.

-Gdzie? - odpowiedziałem pytaniem

-Znam fajne ustronne miejsce – uśmiechnął się w moją stronę. Bleh.

-No nie wiem.... - burknąłem, faceci tacy jak on lubią niedostępnych.

-No weź. - objął mnie, muskając mojego uda.

Nabrałem potężnego łyka i spojrzałem się w bok.

Myślałem, że zaraz puszczę pawia.

Puść mnie, fuj.

-No chodź, zapłacę Ci. - w myślach przewracałem oczami.

-Niby ile? - byłem ciekaw.

-Tysiąc? Dwa? - rzucił.

Kochaj mnieWhere stories live. Discover now