Pierwszy dzień świąt zapowiadał się prawie tak samo, jak poprzedni.
-Jeśli masz iść się z kimś spotkać, żeby zrobić to dla zabicia czasu to zostań. - powiedział do ucha. - No chyba, że planujesz spędzić święta z Nakadą...
-Nigdzie się dzisiaj nie wybieram. - odpowiedziałem, ciesząc się ciepłem wewnątrz łóżka.
Cholera, dobrze grzał. Mógłby być moim osobistym grzejnikiem.
-To fajnie. - ścisnął mnie mocniej. - Nie idź nigdzie. - poluzował uścisk.
Poczułem, że opiera swoje czoło o mój kark.
Coś tu mi nie pasowało....
-Co miałeś na myśli, kiedy powiedziałeś wczoraj „ostatni raz"? - podkreśliłem dwa końcowe słowa w wypowiedzi.
-Nic takiego... - burknął.
-Mów. - rozkazałem, po czym odwróciłem się, by móc spojrzeć mu w twarz.
Miał dość... dziwny wzrok.
-Coś nie tak? - naprawdę nie miałem pojęcia, co z nim.
-Nic, nic. - uśmiechnął się, a następnie położył czoło na czubku mojej głowy.
-Bo zaraz wyjdę... - zagroziłem, odsuwając się odrobinę.
W mgnieniu oka zablokował mój ruch, zaciskając ramiona na mnie.
-Jak już się zbliżysz do Nakady i będziecie razem to nie będzie takiej okazji, jak ta. - powiedział tak cicho, że ledwo usłyszałem.
-A kto mówi, że się do niego zbliżę... - obraziłem się z lekka.
-Ja mówię. Zbyt dobrze cię znam. - odpowiedział.
Głośno westchnąłem.
-Zakład? - zasugerowałem.
-O? - musnął dłonią o moje górne kręgi.
-Możesz zaproponować coś, jeśli masz pomysł. - dodałem.
Co, pewnie powie „jak nie wyjdzie ci z Nakadą to spróbujesz ze mną". Zawsze jest oryginalny. Już raz tak zrobiłby, gdyby nie fakt, że do zakładu nie doszło.
-Jeśli wygram to... spędzisz ze mną noc. - odparł poważnym tonem.
-Że co? - zdziwiłem się.
-Nie w tym sensie.... Chodzi mi, że gdzieś wyjść. Nie tak, jak ty to robisz z każdym, który ci zaproponuje i ma ochotę. - wytłumaczył.
-Wcale tak nie jest. - zdenerwował mnie.
To nie prawda, że robię to z kim popadnie.
Dziwnie się poczułem, jakbym zaraz miał się rozpłakać. Sprawił mi ogromną przykrość mówiąc takie coś.
-Kiedyś sam mi powiedziałeś, że nie ma dla ciebie znaczenia z kim to robisz. Ważne byś miał z czego żyć, pamiętasz? - wypomniał.
Miał zbyt dobrą pamięć.
Schowałem głowę pomiędzy ramionami mężczyzny. Nie chciałem nic więcej słyszeć na ten temat.
Zmieniłem się.
-Czyli... też mógłbyś to zrobić ze mną. - stwierdził.
Jego palce zjechały niżej, dotykając mojej wystającej kości guzicznej. Druga ręka muskała końcówki moich strasznych włosów.