Rozdział III

7.8K 316 26
                                    

** Ivy ** 

Obudziłam się na jakimś starym i małym materacu. Wszystko powróciło, wszystkie wspomnienia, zdarzenia... Wujek, on nie żyje.. o nie. Rozejrzałam się, bok mnie był mały stolik z ciemnego drewna. Pokój w którym się znajdowałam nie zawierał okien a wszystkie ściany były koloru białego. Jedynie meble były z ciemnego drewna,  czyli mały stolik koło materacu o którym przed chwilą wspomniałam, stara komoda i jakaś wielka szafa koło drzwi, które również były z ciemnego drewna. Zastanawiałam się gdzie jestem, to miejsce było równie zaniedbane jak poprzednie miejsce w którym przebywałam. Jednak było lepiej niż w piwnicy, na szczęście. Usiadłam na materacu, byłam nakryta jakimś kocykiem, który swoją drogą był bardzo miękki. Z tego powodu iż był taki mięciutki zarzuciłam go na siebie i ruszyłam do drzwi. Pokój był oświetlony wysoką lecz małą lampą która dawała niewielkie światło. Idąc do drzwi potknęłam się, wywaliłam się tak mocno że pewnie kosmici na saturnie to nawet usłyszeli. Usiadłam i obróciłam się za siebie, aby spojrzeć na powód mojego niezdarnego upadku. Był nim niejaki mały kociak którego wcześniej nie zauważyłam, był taki mały. I wcale nie obchodził mnie fakt że może mnie podrapać. I zapominając o wszystkim; o tym że jestem w jakimś nieznanym miejscu, o tym że nie mam już żadnej rodziny i o tym że za pewne umrę, wzięłam go na ręce. Był cały szary, jego lewe ucho, wszystkie łapki i czubek ogona były białe. Wyglądał przeuroczo, przyglądałam mu się bacznie, miał zamknięte oczka. Kiedy je otworzył ich zielony blask podniecił mnie jeszcze bardziej. Kotek zaczął miauczeć a mój naszyjnik, a raczej "talizman" zaczął świecić. Nagle do pokoju wszedł jakiś nieznany chłopak.

- Obudziłaś się... - Powiedział uradowany.

- Ale jesteś spostrzegawczy! - Powiedziałam z sarkazmem wkurzona tym wszystkim, na dodatek znowu jakiś obcy gość mnie przetrzymuje, ale nadal trzymając kiciusia. Nawet jeśli jego słowa dziwnym trafem mnie uspokajały nadal byłam na tyle rozgniewana by to zignorować.

** Blake ** 

To nowy dom watahy... Meble i ogólnie pomieszczenia nie są może jakieś "luksusowe". Ale musiałem ją gdzieś położyć aby mogła spokojnie zasnąć. Wtedy kiedy zaatakowaliśmy Trevor'a, ona miała szansę uciec a ja miałem zamiar ją ponownie odnaleźć... moja ekipa zajęła się Trevor'em iż zwiał, mają go znaleźć i zabić. Siedziałem na dole w kuchni, sam w domu wraz z... z dziewczyną, która jest moją mate, a ja nawet nie znam jej imienia. Super się zapowiada! Piłem sobie poranną kawę, kiedy naglę usłyszałem huk na górze...

~ TO ONA IDŹ DO NIEJ, IDŹ, IDŹ, IDŹ, BŁAGAM!!! ~ Zaczął wrzeszczeć i skomleć mój wilk, od razu pognałem na górę, gdy otworzyłem drzwi, ona siedziała z mały kotkiem na kolanach. Jej naszyjnik znowu lśnił. Ale tym razem nie oślepiał, to było coś w stylu zauroczenia do tego kiciusia którego trzymała.

~ Ahhh, jaka ona słodka ~ Rozmarzył się mój wilk.

- Obudziłaś się... - Powiedziałem z uśmieszkiem.

- Ale jesteś spostrzegawczy! - Odpowiedziała, jakby wkurzona całą tą sytuacją, nie wiedząc co jej na to odpowiedzieć szybko zmieniłem temat.

- Zaprzyjaźniłaś się już z Milką ?- Spytałem podchodząc i kucając obok niej, patrzyliśmy sobie w oczy.

- Milka? - Spytała.

- Milka, mówię o kocie... Tak się właśnie nazywa - Powiedziałem, nadal patrząc jej w oczy które miały ten szmaragdowy odblask niczym wszystko co piękne przyglądałem się jej.

- Boże nie pożeraj mnie tak wzrokiem. - Powiedziała spuszczając wzrok.

- Przepraszam, ale po prostu lubię twój kolor oczu... - Powiedziałem, chociaż to nie była do końca prawda, bo ona mi się podobała w CAŁOŚCI. A nie tylko jej oczy...

Swoja, nie TWOJA (Trwa Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz