*** Blake ***
Byłem właśnie w kuchni... Przebudziłem się kilka minut temu, jest noc. Jest około dwudziestej drugiej. Nagle do kuchni weszła Ivy...- Za godzinę chce być na tamtej górze... - Powiedziała będąc przy oknie i wskazując górę znajdującą się niedaleko domu.
- Po kiego chu... - Chciałem się spytać ale nie skończyłem...
- Chce być i już... nie denerwuj mnie... - Rzekła i usiadła na przeciwko mnie, było tak cicho. Co prawda nie spałem bo była pełnia, jakoś nigdy nie mogłem się wyspać. A teraz tym bardziej, nie mogłem przebywać w pobliżu Ivy bo moje pragnienie do niej było o wiele silniejsze.
- Niech ci będzie, ale po co? - Spytałem nadal myśląc nad pełnią.
- Nie wiem. A co z Freddy'm, wyjdzie z tego ? - Spytała patrząc mi w oczy, zestresowałem się nie wiedząc jak jej powiedzieć że Freddy nie żyje.
- Bo widzisz Ivy, on nie ma z czego wychodzić... - Zacząłem powoli.
- Jak to nie ma z czego ? - Spytała z zakłopotaniem. Poczułem że rytm jej serca przyśpieszył. A ją samą ogarnęła panika.
- Freddy on, nie żyje... - Powiedziałem cichym głosem.
- To ten krwiopijczy ślimak go zabił?! Ja mu dam... - Powiedziała wkurzona wstała i poszła do salonu, ruszyłem za nią.
- Chcę być na tej górze! - Krzyknęła i tupnęła nogą niczym małe dziecko któremu odebrano lizaka. Nie czekając dłużej, jeszcze ostatni raz spojrzałem na górę przez szybę w formie człowieka. Szybko zmieniłem się w wilka, Ivy od razu na mnie siadła, jednak cieszyłem się że jest lekka. Nie wyobrażałbym sobie żeby wyciągać jakąś grubą fokę pod górkę... Byliśmy już w połowie, poczułem że zaczęła się trzęść z zimna. Czułem się okropnie bo nie mogłem nic z tym zrobić. Gdy w końcu byliśmy na szczycie, Ivy że mnie zeszła i mnie pogłaskała.
- Dziękuję, a teraz powiedz mi która jest godzina... - Spytała na co sięgnąłem po komórkę włączając ją zerknąłem ma godzinę, tak jak mnie o to prosiła.
- Za minutę północ - Powiedziałem na co ona się zestresowała. Nie znałem powodu dla jakiego tu byliśmy ale zaczynałem się domyślać że to ma coś wspólnego z jej zniknięciem na ten krótki czas. Od powrotu jest trochę dziwna...
PÓŁNOC
Spojrzałem ponownie na komórkę, równo 00:00. Spojrzałem jak Ivy patrzy do góry, również podniosłem wzrok. Zobaczyłem białe światło które jak dym zaczęło powoli spadać i kręcić się w około Ivy. Trochę mnie to przeraziło. Ale gdy po chwili zobaczyłem że na miejscu Ivy stoi wielki i piękny, rudo złoty wilk... Już wszystko rozumiałem, zmieniłem się w wilka i pobiegłem do niej, była piękna. Jej zielone oczy były olśniewające w blasku księżyca. Podeszłem jeszcze bliżej niej i zetknąłem czubki naszych pysków czyli nasze noski. Oboje zamruczeliśmy w tym samym momencie... I nagle zaczął padać deszcz. Jak na złość pomyślałem.
~ Nie martw się, nie jest tak źle ~ Powiedziała telepatycznie, jednak nie było mi do śmiechu, jej głos był inny... Brzmiał on jak głos Alfy.
~ No proszę, proszę ktoś się nauczył mówić telepatycznie ~
Powiedziałem i wskazałem pyskiem dom.~ Lepiej już wracajmy... ~ Zgodziła się że mną, powoli schodziliśmy z górki. Jednak że było mokro, no i ślisko, Ivy, która dopiero ledwie co potrafiła chodzić pod postacią wilka, wywróciła się poprzez poślizgnięcie przez błoto na które stanęła. Nie zdążyłem jej jakkolwiek przytrzymać ani chwycić, zjechała na sam dół. Leżała dłuższy czas bez ruchu, szybko do niej zbiegłem.
~ Wszystko ok? ~ Spytałem zatroskany.
~ Weź mnie do domu, proszę... ~ Powiedziała i zaskamlała. Było mi przykro z tego powodu że stałem jak kołek i patrzyłem jak zślizguje się na dół. Pomogłem jej tłumacząc jak zmienić się w człowieka. Nadal byłem zdziwiony tym co się stało. Nadal sądziłem że to sen, chwila ja nadal sądzę że to sen... Następnie gdy już była w formie człowieka, wziąłem ją na grzbiet i wchodząc do domu położyłem ja na kanapie. Poszłem zamknąć drzwi, a gdy już wróciłem, ona spała. Więc gdy zobaczyłem że ona śpi a że kanapa była dosyć duża to usiadłem obok mojej spiącej Ivy. Niedługo potem, zasnąłem.
CZYTASZ
Swoja, nie TWOJA (Trwa Korekta)
Werewolf~M O J A~ powiedział głos w mojej głowie, szykują się kłopoty, pomyślałam z zakłopotaniem, rozejrzałam się wokół siebie. Czułam strach i zagrożenie które na mnie czyhało. Wiedziałam że jest blisko - bałam się. *** "Mamo... mamo, nie!" Krzyczałam na...