Rozdział II

9K 318 26
                                    

UWAGA: BARDZO DUŻA ILOŚĆ PRZEKLEŃSTW!

*** Alan ***

- Co my teraz powiemy Trevoro'wi ?! - Krzyknąłem wkurzony faktem że zgubiliśmy, to było jak wyrok śmierci, pomyślałem. Iż Trevor był bardzo surowy wobec nas ale dawał cenne wynagrodzenie, chociaż sprzeciwienie się mu groziło ci śmiercią, by musieliśmy się z e m ś c i ć na jednej konkretnej osobie...

- Nie wiem, może kurwa powiemy że się potknęła i niechcący nabiła się na gałąź? - Powiedział sarkastycznie mój kumpel Matt.

- Debilu, on tego nie łyknie! - Krzyknąłem, naglę usłyszałem huk przed drzwiami budynku.

- Co to było? - Spytał Matt patrząc na mnie z zaskoczeniem.

- Idę pierwszy, otwieram drzwi jak coś czy ktoś będzie, to zabijesz, ok? - Spytałem szepcząc.

- Jasne, idź... - Odpowiedział również szeptem, a ja zacząłem powoli zbliżać się do drzwi, popatrzyłem na niego. Ustawiliśmy się tak abym ja był koło drzwi a on na przeciw, wtedy gdy ja otworzę to on od razu zaatakuje ten "hałas". Popatrzyłem na niego, kiwnęliśmy głowami, a ja szybko otworzyłem drzwi...

- Stary, chyba wygraliśmy lotto... - Powiedział, patrząc oszołomiony na zewnątrz.

- Co jest... O kurwa... - Powiedziałem gdy zobaczyłem "cel" naszej wczorajszej misji, czyli JĄ. Byłem taki szczęśliwy, od razu wyszedłem na zewnątrz i do niej podszedłem, jednak za nim zdążyłem ją dotknąć, jej naszyjnik zaczął lśnić. Jego blask tak mocno mnie oślepił że upadłem na ziemię.

- Alan! Ja chrzanie... - Krzyknął Matt, ciągnąc Alana przez nogi, nie patrząc na blask z klejnotu dziewczyny i zasłaniając sobie oczy. Nie myślał aby do niej podejść.

- Nie możesz mi pomóc ?! - Spytałem wkurzony, bo on zamiast mnie podnieść to ciągnął mnie po ziemi, i byłem cały w błocie, jednak po chwili pomógł mi wstać... Ale i tak byłem upaprany w błocie... 

- Co tu się odpierdala? - Powiedział Trevor, wychodząc zza mroku.

- No to mamy przejebane... - Wyszeptał do mnie Matt.

- No, słucham? - Powiedział Trevor, który się niecierpliwił.

- Yyyyy, no... Mamy ją? Hurra? - Powiedziałem cicho.

- Odsuńcie się od niej debile, używa T A L I Z M A N U, ciekawe... - Stwierdził Trevor, zgodnie z jego rozkazem odsunęliśmy się.

- Że Tal... kurwa co? - Powiedziałem nie wiedząc o co mu chodziło.

- TALIZMANU! - Krzyknął Trevor, łapiąc się za głowę.

- To co mamy robić? - Spytał Matt.

*** Ivy ***

Otworzyłam oczy... Znajdowałam się na ziemi, znowu, powoli wstałam. Obraz nadal miałam rozmazany więc ledwo widziałam. Jednak nie miałam żadnych wspomnień z wczorajszej nocy, mój wzrok trochę się wyostrzył i dostrzegłam trzy męskie sylwetki.

- Obudziła się! - Krzyknął jeden z nich...

- Bierzcie ją! - Krzyknął następny. Nie rozumiem co się wtedy działo, ale nadal towarzyszył mi ból w prawym biodrze. Naglę poczułam ból również w ramieniu, które prawie uległo złamaniu, jęknęłam z bólu.

Swoja, nie TWOJA (Trwa Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz