Rozdział XIV

2.6K 145 7
                                    

*** Blake ***
Staliśmy przytuleni zupełnie zapominając o Sco'cie i o wszystkim dookoła. Freddy nie zwracając na nas najmniejszej uwagi zszedł na dół i poszedł do kuchni. On to jest jak kura domowa, tyle że w męskiej wersji.

- Ivy, cieszę się że mi wybaczyłaś. Nie wiem co bym zrobił gdybyś tego nie zrobiła...- Szepnąłem jej na ucho.

- Ale pamiętaj że to twoja ostatnia szansa! - Powiedziała i zachichotała. Była urocza gdy się uśmiechała.

- Będę grzeczny - Powiedziałem, uśmiechnąłem się i mruczałem zadowolony niczym kot. Rzecz jasna Ivy była trochę niższa ode
mnie, i przez co zauważyłem dwie małe dziurki zrobione przez tego krwiopijca. Od razu sobie o nim przypomniałem, przestałem się uśmiechać i mruczec, a mój wyraz twarzy stał się poważny.

- Coś się stało? - Spytała z niepokojem.

- Nie nic... - Powiedziałem, po chwili usłyszeliśmy hałas rozbitego szkła.

- Co to było? - Spytała zaciekawiona.

- Nie wiem, pewnie Freddy coś stukł.  - Odpowiedziałem mając nadzieję że nie zbił czegoś wartościowego.

- Po...! - Usłyszałem dziwny hałas, jednak myślałem że coś mi się wydawało.

- Też to słyszałeś? Chodź sprawdzimy to... - powiedziała schodząc po schodach, zszedłem powoli za nią. Była przede mną, gdy dotarła do drzwi od kuchni, nagle rzucił się na nią Scott z nożem w ręku. Dlaczego ja się nie domyśliłem?! Wkurwiłem się...

- No i co Braciszku... - Powiedział z chytry uśmieszkiem przykłądając nóż do gardła Ivy.

*** Ivy ***

- No i co Braciszku... - Powiedział z chytry uśmieszkiem przykładając mi nóż do gardła. Nie wiem o czym miałam myśleć: czy o tym że słowo Braciszku zostalo wypowiedziane przez Scott'a w stronę Blake'a, czy o tym żeby się nie ruszać... Czułam zimny dotyk noża który był przy moim gardle. Bałam się...

- Nie nazywaj mnie tak i puść ją! - Krzyknął Blake, na co ten tylko się uśmiechnął.

- Mówiłeś jej już że jest matką natury ? - Powiedział a mnie zamurowało dosłownie wyłączyłam się, to było okropne uczucie...

*** Blake ***
Gdy zobaczyłem że do Ivy dotarło to co on powiedział, wystraszyłem się nie na żarty... Nagle dziewczyna krzyknęła tak mocno że Scott'a odepchneło na ścianę, a w efekcie przebił się przez nią, był cały poobijany. Ivy po tym usiadła na podłogę siedziała przez kilka sekund, następnie położyła się i leżała bez ruchu z otwartymi oczami. Ta wiadomość nie zbyt dobrze wpłynęła na jej psychikę ale na szczęście nie wywołała końca świata... Wyszedłem na zewnątrz aby dokończyć żywot Scott'a. Leżał już ledwo żywy, zmieniłem się w wilka i wyniosłem go do lasu. Następnie przywiązałem go do pnia jednego z drzew które znajdowały się w tym lesie i zwabiłem niedźwiedzia z którym miałem znajomości aby ten go wykończył. Następnie szybko wróciłem do domu, jednak nie zastałem w nim Ivy. Wszedłem w pośpiechu do kuchni, wchodząc w kałuże krwi i chwycilem się za głowę gdy zobaczyłem... martwego Freddy'ego. NIE! Tylko nie On! Dlaczego... W każdym razie... Gdzie jest Ivy do cholery?!
Zacząłem szukać jej po pomieszczeniach lecz jej nie znalazłem... Zacząłem już wywąchiwać jej zapach lecz zaczynał się i urywał w tym samym miejscu. Jakby zniknęła.

*** Ivy ***
Gdy Blake wybiegł z domu zabierając gdzieś Scott'a, nadal leżałam i myślałam o tym co się stało... Ja... matką natury? Nagle otoczyla mnie biel. Jak we snach jednak tym razem podeszła do mnie jakas kobieta...

- Witaj Ivy - Powiedziała i uśmiechneła sie.

- Kim jesteś? - Spytałam nadal leżąc na podłodze, nadal bez ruchu.

- Wstań kochanie - Podeszła do mnie i pomogła mi wstać, przytuliła mnie... To była moja matka.

- Mama ?! - Wykrzyknelam lecz nie płakałam, wiedziałam że nie jestem tu z byle jakiego powodu...

- Tak, Ivy... Niestety nie mogę Ci zdradzić nic przy czym cie nie było... Jednak jestem tu aby cie uczyć... - Powiedziała i westchnęła.

- Mamo ja byłam przy twojej śmierci... Kto cie zabił? - Powiedziałam poważnie i patrzyłam się na nią, była piękna, wyglądała prawie tak samo jak ja...

- Nie mogę ci tego zdradzić... Dowiesz się w odpowiednim czasie... Przepraszam... - Powiedziała i spojrzała na mnie z przykrością.

- Dobrze.. Ale tak właściwie czego chcesz mnie uczyć? - Powiedziałam zaciekawiona.

- Powiem Ci tylko jedno: Powiedz Blake'owi żeby dzisiaj zabrał cie na wzgórze przed północą... -

- Ale po co i skąd ty go w ogóle znasz ?! - Byłam bardzo zdziwiona...

- Dowiesz się o północy o co mi chodzi, a ja znam wszystkich... I... powodzenia... - Powiedziała obraz zaczął mi się rozmazywać i zaczęło mi się kręcić w głowie...

*** Blake ***
Nie wiedziałam co zrobić stałem i myślałem na środku salonu tam gdzie był jej zapach... Nagle ni stąd ni zowąd pojawiła się przede mną, i najwyraźniej traciła właśnie przytomność więc szybko ja złapałem. Skąd ona się tu w ogóle... A dobra nieważne, zaniosłem ją do sypialni, delikatnie położyłem na łóżku i przykryłem kocem. Położyłem się obok niej wpatrując się w jej twarz, zasnąłem...

Swoja, nie TWOJA (Trwa Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz