Rozdział IX

3.4K 190 5
                                    

*** Ivy ***

Obudziłam się na łóżku, byłam przytulona do Blake'a. Ale było mi aż za gorąco, więc lekko się wyciągnęłam z pod jego uścisku ale on ścisnął mnie mocniej.

- Dokąd to ? - Powiedział uśmiechając się, nadal nie otwierając oczu.

- Gorąco mi... Chyba nie chcesz żebym była chora. - Na ostatnie słowa przestał się uśmiechać puścił mnie i usiadł na łóżku. 

- Jasne że nie chce, żebyś się rozchorowała... - Popatrzył się na mnie troskliwym wzrokiem. Wstałam z łóżka i wyszłam z sypialni. Szłam wzdłuż ściany w stronę schodów, i teraz również nie zauważyłam milki która się zaplątała pod nogami tuż przed schodami. Już myślałam że spadnę jak ostatnia idiotka że schodów, ale  poczułam chwyt w talii, to był Blake. Uratowana odetchnęłam patrząc w jego stalowe oczy.

- Głupia... Uważaj na siebie, ale i tak w każdej sytuacji cie uratuje. - Powiedział poważnie, po chwili pocałował mnie i znowu wpadliśmy w trans. Całowaliśmy się namiętnie, tym razem pocałunek przerwała mam Milka która sama spadła że schodów.

- Milka! - Krzyknęłam i zeszłam biegiem że schodów. Oczywiście Blake zszedł za mną.

- Dlaczego ty się martwisz o jakiegoś głupiego kocura? A co byś zrobiła gdyby mi się coś stało? - Powiedział wkurzony..

- Istota ludzka zniesie ból, po za tym ty jesteś w- wilkołakiem. A ja nie wiem o nich nic. Po za tym przeszło by ci a do tego koty mają krótsze życie niż przeciętny człowiek... - Popatrzyłam na niego potem na milkę głaszcząc ją...

- Jutro przyjeżdża tu kilka moich ludzi... - Westchnął.

- Twoich ludzi? - Spytałam nie wiedząc o co chodzi.

- Tak, wilkołaki mają coś takiego w stylu stad, to się nazywa wataha. I szefowie czyli Alfy, na przykład ja, mogą się porozumiewać z innymi telepatycznie. Oczywiście jeśli ten ktoś jest w wataszy. - Powiedział, nic nie zrozumiałam.

- Każdy może być alfą? - Spytałam po długim namyśle.

- Nie... nie każdy, ja odziedziczyłem tytuł po ojcu... - Powiedział dumnie.

- Aha, a są jakieś inne sposoby zostania alfą? - Spytałam ciekawsko.

- Tak, ale to rzadkie przypadki. Może wystąpić po przemianie z człowieka na wilkołaka. Ale w twoim przypadku, raczej nie sądzę... - Oznajmił, z uśmieszkiem.

- Ej! Nie oceniaj mnie zbyt pochopnie! - Warknęłam na co on się uśmiechnął i podszedł bliżej, moje serce zaczęło ponownie łomotać, a mój naszyjnik zaczął świecić się w ryt mojego serca...

- Wiesz coś o tym? - Spytałam go patrząc mu w oczy, wyglądał na bardzo zaciekawionego.

- Trochę tam wiem... - Powiedział Blake, na co podskoczyłam.

- Co takiego? - Spytałam czekając na odpowiedź.

- Nie mogę ci teraz tego ujawnić... To jest zbyt... zbyt, to będzie zbyt trudne dla ciebie, do zrozumienia. - Wysłowił się i spuścił wzrok, staliśmy tak przez dłuższą chwilkę. Zaczęłam się zastanawiać jak to będzie, kim są jego "ludzie". Czyli oni są w jego wataszy?

- No niech ci będzie, a czy zwykły człowiek może dołączyć do watahy? - Spytałam nieśmiało, Odpuszczając sobie drążenia tematu z wisiorkiem.

- Ty i tak już w niej jesteś. - Powiedział i uśmiechnął się.

- Czy... - Zaczęłam niepewnie.

- Słucham? - Usiadł na schodku i wziął mnie na kolana na co pisnęłam.

- ...czy my jesteśmy parą? - Spytałam długo nad tym myśląc... Oraz kładąc swoją rękę na jego klatce piersiowej i zarzucając drugą rękę na jego szyję. Wsłuchiwałam się w jego bicie serca, było takie pobudzające.

- A więc, jeśli tego chcesz, to tak. Ale oficjalnie... Czy chcesz zostać moją dziewczyną? - Spytał; zamurowało mnie. W sumie można było się tego spodziewać, ale ja kompletnie się tego nie spodziewałam.

- Ja... - Zaczęłam.

- Zaakceptuję każdą twoją odpowiedź, nawet jeśli jest negatywna... - Powiedział, nie wiedziałam dlaczego jest aż taki miły...

- ... nie wiem czy jestem na to gotowa... - Dokończyłam zdanie, na co on pocałował mnie w czoło. Jestem pewna że byłam czerwona jak burak.

- Jesteś, wilczku... - Powiedział, po czym nadal siedząc na jego kolanach przytuliłam się do niego, po chwili oddał gest, ulżyło mi.

*** Blake ***

- ... nie wiem czy jestem na to gotowa... - Dokończyła zdanie, była taka słodka. Do tego siedziała na moich kolanach nie mogłem się powstrzymać do jakiegoś czułego zbliżenia więc jedynie pocałowałem ją w czółko. Po kilku sekundach stała się cała czerwona niczym pomidor, i jeszcze bardziej słodka i urocza.

- Jesteś, wilczku... - Powiedziałem, po czym mnie przytuliła, oczywiście odwzajemniłem gest.

~ Kocham... ~ Zawył mój wilk, a moja mate tuliła się do mnie jak do poduszki. Było nam po prostu. Cudownie, jak nigdy.

= Alfo, mamy mały problem i będziemy musieli przyjechać jak najszybciej... = Przekazał mi w myślach jeden z moich bet. Otóż to... Do domu przyjeżdżały moje bety, miały za zadanie NAS chronić. Szykowałbym trumnę na myśl że mojej słodkiej Ivy może się coś stać...

= Że jak?! Mieliście być dopiero za dwa dni!!! = Odpowiedziałem telepatycznie, mogliśmy się komunikować bez względu na odległość.

= Przepraszamy Alfo... = Powiedział i to były jego ostatnie słowa bo więcej się nie odezwał. Zerknąłem na Ivy która zaspana, ponownie usnęła. Ileż ona może spać? Myślałem, ale bardziej mnie zastanawiało kiedy przyjadą moje Bety. Mieli być za dwa dni, a będą... Jak najszybciej? Powoli wstałem podnosząc powoli moją malutką kruszynkę która spała jak niemowlę. Ostrożnie zaniosłem ją do sypialni, położyłem na łóżku i przykryłem kołdrą. Następnie wyszedłem z sypialni, ostrożnie zamykając drzwi aby nie narobić hałasu. Nagle usłyszałem walenie do drzwi... Przecież ja tu robię wszystko żeby jej nie obudzić!!! Co za bezczelność, ruszyłem do drzwi, otwierając je zobaczyłem trójkę moich bet; Freddy'ego, Zack'a i Nathan'a.

- Cześć! - Krzyknął Zack i wszedł na korytarz omijając mnie.Czarnowłosy nastolatek był dosyć niski i pulchny.

- Co tam? - Powiedział Nathan, był wysokim blondynem. Prawie równy ze mną. Freddy tylko wszedł do domu nic nie mówiąc. Był najpoważniejszym z nich, wyglądaliśmy bardzo podobnie. Tyle że on miał mały zarost.

- Chłopaki... - Powiedziałem z desperacją.

- Tak, alfo ? - Powiedział Freddy.

- Ciebie to nie dotyczy Freddy, ale wy obaj, cicho bo Luna śpi. - Wyszeptałem wskazując drzwi od sypialni które znajdowały się na piętrze.

- Przepraszamy. - Powiedział tym razem Nathan i cała trójka ruszyła przed siebie, wskazałem im pokoje które mogli zająć, wszyscy tachali duże walizki ze sobą. Gdy poszli się wypakowywać do swoich nowych pokoi, ja wszedłem po cichu do sypialni i położyłem się obok Ivy. Odetchnąłem gdy zobaczyłem że ci durnie jej nie obudzili. Spała tak słodko że po chwili... sam usnąłem.

Swoja, nie TWOJA (Trwa Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz