Rozdział 27

2.6K 152 29
                                    

Obudziłem się, aby przewinąć Ivy, która najprawdopodobniej już niespokojnie kręciła się na łóżku. Słysząc dźwięk budzika, szybko chwyciłem telefon, który leżał na stoliku i próbowałem wyłączyć go. Kiedy wkońcu mi się to udało, spojrzałem na Roxi, która spała na moim torsie i cicho mruknęła, aby później przewrócić się na drugi bok. Zacząłem zastanawiać się, jak się wydostać, żeby nie obudzić brunetki. Powoli zacząłem ściągać kolejne części ciała Roxi z mojego. Nie pomagało mi to, że jej ręka spoczęła na moim kroczu, a prawa noga oplotła moje. Wciągnąłem mocniej powietrze i poczułem charakterystyczny zapach dziewczyny, który przecież tak uwielbiałem. Podniosłem się lekko i nareszcie udało mi się zejść z kanapy. Spojrzałem na moją Rox i wiedziałem, że nie mogę jej pozwolićna to, aby się wyprowadziła. Za bardzo mi na niej zależy.

Zabrałem po drodze pampersa i  skierowałem się do sypialni, gdzie dzisiejszej nocy spała sama. Przez metalowe części była bezpieczna i byłem pewien, że nie spadnie. Widziałem, że najwyższy czas na przewijanie, bo zaczęła przewracać się z boku na bok i pomrukiwała coś pod nosem. Usiadłem obok niej i powoli rozebrałem córkę, aby jej nie obudzić. Przyjrzałem się śpiącej dziewczynce i zobaczyłem w niej Charlotte. Była taka sama, jej nosek i usta. Była, jak jej mama, jedyne co odziedziczyła po mnie to charakter. Już od młodości by się kłóciła i dyskutowała. A jej upartość tylko to potwierdza.

Na początku dopadły mnie myśli związane z oddaniem Ivy do domu dziecka. Myślałem, że jeśli ją ktoś adoptuje, to będzie jej lepiej niż u mnie. Gdyby nie moi rodzice, nie miałbym jej przy sobie. Byłem w szoku po śmierci Charlotte i nie byłem w stanie wyobrazić sobie samotnego wychowywania córki. Dziewiętnastolatkek, bez wykształcenia, z dzieckiem, to nie wróżyło nic dobrego. Jednak teraz z perspektywy czasu, wiem, że zrobiłem jedną z najlepszych rzeczy w moim życiu. Zatrzymałem Ivy przy sobie i jest ona jedną z najważniejszych osób.

Nachyliłem się nad córką i położyłem ją wyżej na poduszce, aby było jej wygodnie. Pocałowałem Ivy w czoło i pogłaskałem po głowie. Zamknąłem na chwilę oczy, kiedy nasze czoła zetknęły się. Spojrzałem na nią ostatni raz i odwróciłem się, aby wrócić do Rox.

Przystanąłem, kiedy zobaczyłem, że brunetka stoi w progu, oparta o framugę. Jej włosy były lekko potargane, a oczy przymrużone. Zeskanowałem ją z góry na dół i stwierdziłem, że nawet w środku nocy wygląda pociągająco. Żadne nas się nie odezwało, tylko głupio wpatrywaliśmy się w siebie. Cieszyłem się, że ją widzę i nie zamierzała mi uciec. Widziałem, że męczą ją te SMS-y, a ja zamierzałem rozwiązać ich kwestię.
Wyminąłem dziewczynę bez słowa i szedłem w stronę kuchni. Wiedziałem, że za chwilę podąży za mną. Nie musiałem długo czekać, a usłyszałem jej kroki. Usiadłem na krześle obrotowym i położyłem ręce na twarzy, wzdychając. Wiedziałem, że dziewczyna usiadła obok mnie, a jej dotyk tylko mnie w tym utwierdził.   Poczułem przypływ ciepła i pragnąłem, aby zawsze była blisko i dotykała mnie.

- Wiesz - zacząłem, kładąc ręce na blacie i rzucając okiem na brunetkę, która ścisnęła mocniej moją dłoń. - Czasem mam wszystkiego dość i chciałbym rzucić to w cholerę.

- Wiem, Will - położyła głowę na moim ramieniu, a ja uśmiechnąłem się, widząc, że jej tak samo nie przeszkadza moje bliskość. - Też tak mam.

- Nie chcesz się położyć? - zapytałem z troską. Nie chciałem, aby jutro wstała niewyspana.

- Nie, chcę posiedzieć tutaj z tobą - poprawiła się na krześle i jeszcze bardziej wcisnęła się w moje ciało, dając mi do rozumienia, że mam ją przytulić.

- Może dam ci jakąś koszulkę, na pewno niewygodnie ci w tych jeansach - oboje spojrzeliśmy na jej spodnie.

- Masz rację - zaśmiała się.

Remember me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz